[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lucy żałowała zmarnowanej szansy.- 98 -SR Rozdział szóstyTego wieczoru Lucy nie widziała Jacka.Nie mogłaby zresztą spędzićdużo czasu w jego towarzystwie, bowiem niemal wszyscy goście grali w karty,ale i tak za nim tęskniła.Wciąż gryzła się z powodu ich ostatniego rozstania, niebyła bowiem pewna, jak znajomość dalej się potoczy.- Coś się stało? - spytała Marianne w drodze do domu.- Wydajesz mi siędziwnie milcząca.Czy coś ci nie dolega?- Nie.- Lucy zdobyła się na uśmiech.- Cieszę się jednak, że w końcutygodnia opuszczamy Londyn.Bardzo mi się tu podobało, ale zatęskniłam zawsią.- Rozumiem cię, ze mną jest podobnie - odparła siostra.- Lubię spotykaćprzyjaciół i trochę się pobawić, ale moje miejsce zdecydowanie jest na wsi.Udało mi się, ponieważ Drew nie różni się w tym ode mnie, a nie zawsze takjest w małżeństwach.Niektórzy mężowie większość czasu spędzają z dala odżon.Czułabym się zle w takiej sytuacji, na szczęście Drew lubi być ze mną.Pojedziemy potem do jego majątku w Hampshire.Może chciałabyś wybrać się znami, Lucy?- Owszem, jeśli.- Spojrzała wymownie na Marianne.- Miałam nadzieję.Czy nikt z tobą nie rozmawiał?- Wiele razy mi się oświadczono, lecz oceniam, że raczej żartem.Prawdęmówiąc, żaden z tych mężczyzn nie może być dla mnie nikim więcej niż tylkoznajomym.- Myślałam o kimś, kogo bardzo lubisz.- Och.- Lucy się zarumieniła.- Powinnam była wiedzieć, że siędomyślisz.Tak, bardzo lubię lorda Harcourta, ale uznaliśmy, że musimy lepiejsię poznać.- Rozumiem.- Marianne skinęła głową.- Czy to mama wymogła na tobietaką obietnicę, moja droga?- 99 -SR - Mama powiedziała tylko, iż będzie nalegała na długi okresnarzeczeństwa.Ja też uważam, że powinnam lepiej poznać lorda Harcourta.- Usłyszałaś plotki, które cię zaniepokoiły? - Marianne przyjrzała się zuwagą siostrze.- Tak Pewna kobieta uznała za istotne poinformować mnie, że była jegokochanką i że Harcourt pozostaje w stałym związku z matką swojegonieślubnego dziecka.- I dlatego zaczęłaś się zastanawiać, czy dochowa ci wierności, kiedywezmiecie ślub? - domyśliła się Marianne.Lucy skinęła głową.- Na twoimmiejscu postarałabym się wyrzucić z głowy podobne myśli.Jestem głębokoprzekonana, że Jack Harcourt nie zachowałby się w taki sposób.Nie znamprawdy o dziecku, bo nawet Drew nie został wtajemniczony, Jack nie chce otym z nikim rozmawiać.Jednak nie dawałabym wiary kobiecie, którarozpowszechnia pełne jadu wymysły.- I ja bym nie uwierzyła, gdyby nie przestrzegła mnie wcześniej mama.Nie żywię pretensji o przeszłość.Miał prawo żyć jak wolny człowiek, którymbył, jeśli swoim postępowaniem nikogo nie skrzywdził.Ja tylko chcę miećpewność, że będziemy do siebie pasować.- Rozumiem.- Marianne się zdziwiła.Lucy była niepoprawnąmarzycielką, najwyrazniej jednak wyrosła na rozsądną i myślącą młodą kobietę.- Sama wiesz najlepiej, co dla ciebie dobre, moja droga, ale jeśli go kochasz, niepowinnaś przed tym uciekać.Inaczej możesz kiedyś tego żałować.Lucy nie czuła jednak pewności, dalej targały nią wątpliwości.Sercepodpowiadało jej, że kocha Jacka Harcourta bez względu na wszystko, leczrozum ostrzegał, by zachowała ostrożność.Minęły dwa dni.Lucy właśnie wróciła do domu z miasta.Oddała książkido biblioteki i kupiła kilka drobiazgów na prezenty.Ciotka Bertha szczególnielubiła migdałowe łakocie, a mama zawsze cieszyła się z wonnego mydła lub- 100 -SR pachnidła.Kupiła też podarki dla kilku przyjaciółek, z którymi miała spotkać sięna herbatce tego popołudnia, po raz ostatni przed kilkumiesięczną przerwą.W sieni na stoliku zauważyła bukiet kwiatów i zatrzymała się, by na niegozerknąć.Przeczytała bilecik i okazało się, że zostawił go Jack Harcourt.Bardzosię zmartwiła, że nie było jej, gdy przyszedł z wizytą, ponieważ Mariannezrezygnowała z wieczornego wyjścia, żeby lepiej przygotować się do podróży, ato znaczyło, że już z Jackiem się nie zobaczą.Niosąc lilie na górę, upajała się ich mocnym zapachem.W korytarzuzobaczyła siostrę, wracającą z dziecięcego pokoju.- Byłaś u Andrei? - spytała.- Kupiłam dla niej prezent, Marianne.Srebrnągrzechotkę z dzwoneczkami.Myślisz, że jej się spodoba?- Na pewno, moja droga.Szkoda tylko, że nie było cię wcześniej, bozajrzał do nas Jack Harcourt.Widzę jednak, że kwiaty znalazłaś.- Tak.To bardzo miły dowód pamięci.- Jack przyniósł również zaproszenie.Namówił swoją siostrę, abyodwiedziła go w jego domu na wsi, a nas zaprosił na kilka dni.Mama też będziemile widziana, chociaż powiedziałam Jackowi, że pewnie nie będzie mogłazostawić bez opieki ciotki Berthy.- Jack ma siostrę? Nie wiedziałam o tym.Starszą czy młodszą?- Amelia, lady Staunton jest pięć lat młodsza od Jacka i bardzo ładna -odrzekła Marianne.- Wyszła za mąż przed trzema laty.Jej mąż jako ambasadorczęsto przebywa za granicą.Amelia w miarę możliwości mu towarzyszy, terazjednak opiekuje się w domu dwuletnim synem, który za granicą chorował.Aponieważ czuje się osamotniona, więc Jack się cieszy, że namówił ją doprzyjazdu.Drew mówi, że Amelia nieczęsto go odwiedza, postanowiliśmy więcpojechać na kilka dni do Suffolk.Gdyby się okazało, że mama jednak się do nasprzyłączy, mogłabyś zostać dłużej.- Ojej! - To była ekscytująca nowina.Od dwóch dni Lucy zastanawiałasię, czy nierozważną odpowiedzią wszystkiego nie zepsuła, okazało się jednak,- 101 -SR że Jack dotrzymuje słowa.Mogła złożyć wizytę w jego domu.- Bardzo chętniepoznam lady Staunton i naturalnie równie chętnie odwiedzę lorda Harcourta.- Spodziewałam się tego.- W głosie Marianne zabrzmiała figlarna nuta.-Jack bardzo zręcznie to urządził.W ten sposób będziecie mogli lepiej siępoznać.- To prawda - przyznała Lucy.- Co innego tańczyć z kimś na balu, azupełnie co innego zobaczyć go w domu wśród bliskich.- Lekko sięzarumieniła.- Czy nie wydaję ci się nadmiernie ostrożna albo po prostuniemądra?- Ani trochę - odrzekła Marianne.- Wręcz przeciwnie, zdumiewasz mniedojrzałością, wiele młodych panien w ogóle nie myśli o takich sprawach.Mogęwięc, jak rozumiem, powiedzieć Drew, że pomysł ci się podoba.- Oczywiście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl