[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elisza buntowniczym gestem potrząsnęła głową.- Nic mnie to nie obchodzi, co by go uradowało, a co nie.Zależało muna tych zaręczynach, dopiął swego, a więc musi się liczyć z tym, że i jachcę postawić na swoim i nadal będę robiła to, na czym mi zależy.- Nie sądzę, aby podobnie jak ty myślał lord Mason lub twój ojciec -odparł Damien, nie odrywając się ani na moment od pracy. Elisza oparła się o stół, przy którym pracował.Jej uwagę przyciągnęłyjego dłonie, które manipulowały przy jakimś proszku w kolorzepiaskowym i raz po raz notowały coś na papierze, szczupłe dłonie,nieomal ciemne w porównaniu z białymi falbankami, którymi obszytebyły mankietyjego koszuli.Przez moment zapragnęła przylgnąć do nich,on zaś, jakby odczytując jej myśli, odłożył pióro i podniósł na nią oczy,niemal czarne w bladym blasku świec.Tym razem milczenie, jakiezapadło, nie było już niezręczne, lecz pełne napięcia.Trudno było nie dostrzec walki, jaką Damien toczył sam ze sobą;Elisza widziała to po wyrazie jego twarzy, na której emocjeuzewnętrzniały się z całą ostrością, niczym rozbłyski na niebie.Nagleobjął ją, gwałtownie przyciągnął do siebie i przywarł wargami do jej ust,tuląc ją całą z jakąś desperacką siłą.Elisza, zaskoczona, próbowała sięodsunąć, ale nie pozwolił na to, przyciągnął jeszcze mocniej do siebie izaczął całować: to natarczywie, to znów bardziej powściągliwie,łagodnie, acz z uporem, i w końcu rozchyliła usta, a wtedy zaczął całowaćją jeszcze zachłanniej, aż zakręciło jej się w głowie i zabrakło tchu.Jegodłonie błądziły po jej plecach; poczuła, że może swobodniej zaczerpnąćpowietrza.Dłonie sunęły teraz po niej gorączkowo, niestrudzenie,podczas gdy ich usta łączyły się w pocałunkach coraz bardziejzapierających dech.Ani szumiąca głośno ulewa, ani burza nie osłabły jeszcze, ustałyjednak grzmoty i błyskawice.Elisza leżała przytulona do Damiena.Jużjakiś czas temu jej oczy oswoiły się z ciemnością, mogła teraz dostrzeczarysy wnętrza pokoju.Jej serce biło znowu spokojnie i miarowo, tak jakserce Damiena, które słyszała tuż przy swoim.Leżeli oboje na podłodze,częściowo okryci jej suknią.Jedynie resztka rozsądku pozwoliła Damienowi ograniczyć się dopocałunków i pieszczot, choć wymagało to samozaparcia na granicytortur.Ostrożnie uniósł się trochę, nadal obejmując ją jedną ręką.Wpółmroku widział kontury jej ciała obnażonego do talii, wokół piętrzyłysię spódnice sukni.Podniosła rękę, aby poprawić sobie włosy, drugąjednocześnie podciągając wyżej stanik sukni, jakby nagle uświadomiłasobie własną nagość. Damien pomógł jej doprowadzić się do porządku, następnie podniósłsię, pozapinał koszulę i poprawił ubranie.Wstała również Elisza,strzepnęła spódnice i zaczęła niepewnie skubać górę sukni.Stali tak,oddaleni od siebie o kilka kroków, omijając się wzrokiem i milcząc.Pierwszy przemógł się Damien; podszedł do Eliszy, ujął oburącz jej twarzi przywarł czołem do jej czoła, a ona z wahaniem objęła go wpół i trwałatak z zamkniętymi oczami.Wiedziała, że nic się między nimi nie zmieni,świadczyło o tym jego uporczywe milczenie.Pod palcami czuła jegonapięte mięśnie i domyśliła się, że toczy wewnętrzną walkę,zastanawiając się, jak jej wytłumaczyć, że nawet takie momenty jak ten,który właśnie przeżyli, nie mogą przynieść rozwiązania ich problemu.Opuściła ręce i cofnęła się o krok.- Sam to kiedyś powiedziałeś: nie komplikujmy jeszcze bardziejnaszej sytuacji.- Eliszo.- Wiem o wszystkim, Damienie.Ludzie opowiadają o takich sprawachna prawo i lewo, jak wiesz.Wiem, dlaczego przystałeś na te zrękowiny ikim był twój prawdziwy ojciec, dlatego potrafię sobie wyobrazić, co ciępowstrzymuje przed tym, aby choćby napomknąć swemu przybranemuojcu, że zmieniłeś zdanie.- Skrzyżowała ręce na piersiach w geście, którydał jej tak ważne teraz poczucie dystansu.- Ale wiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    p") ?>