[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Kiedy pomyślę, że kthoś zhwyczajnie hwyrżnął obraz z ramy, słabo mi się robi.– Hej, to musi być ślad, sierżancie! – zawołał Nobby, który wrócił do swych zwykłych działań, polegających na włóczeniu się dookoła i szturchaniu różnych rzeczy w celu sprawdzenia, czy są wartościowe.– Proszę spojrzeć, ktoś wywalił tu stos cuchnących starych śmieci!Stał przy cokole, na którym rzeczywiście ktoś chyba złożył stos łachmanów.– Proszę thego nie dothykać! – Sir Reynold podbiegł nerwowo.– To „Nie mów mi o poniedziałku”! Najbardziej konthrohwersyjna praca Daniellariny Pouter! Niczego pan thu nie ruszał, prahwda? Dzieło jest dosłohwnie bezcenne, a ona ma osthry język!– To tylko stare szmaty! – zaprotestował Nobby, cofając się niespokojnie.– Szthuka jest czymś hwięcej niż zaledhwie sumą shwych mechanicznych składników, kapralu – upomniał go kustosz.– Przecież nie pohwie pan, że „Trzy duże różowe kobiety i jeden kawałek tiulu” Caravatiego to tylko, ehm, „kupa stharej farby”.– No a co z tym? – Nobby wskazał sąsiedni postument.– To tylko wielki pal z wbitym w niego gwoździem! To też ma być sztuka?– „Wolność”? Gdyby thrafiła na rynek, prahwdopodobnie uzyskałaby cenę trzydziestu thysięcy dolarów – stwierdził sir Reynold.– Za kawałek drewna z wbitym gwoździem? – zdumiał się Fred Colon.– Kto zrobił takie coś?– Po obejrzeniu „Nie mów mi o poniedziałku” lord Vetinari łaskahwie nakazał przybić panią Pouther za ucho do pala.Jednakże pod hwieczór zdołała się uhwolnić.– Założę się, że była wściekła – uznał Nobby.– Nie, kiedy już zdobyła za tho kilka nagród.O ile hwiem, planuje przybijać się theż do innych przedmiotów.To może być bardzo interesująca hwystawa.– W takim razie coś szanownemu panu doradzę – powiedział usłużnie Nobby.– Może zostawi pan tę ramę na miejscu i da jej nową nazwę, na przykład „Kradzież sztuki”?– Nie – odparł chłodno sir Reynold.– Tho by było niemądre.Kręcąc głową nad szaleństwami współczesnego świata, Fred Colon podszedł wprost do ściany, tak okrutnie, czy też okruthnie pozbahwionej swej zasłony.Nie myślał zbyt szybko, ale pewna sprawa wydała mu się dziwna: jeśli ktoś miał na zwinięcie obrazu cały miesiąc, to czemu spaprał robotę? Fred miał policyjny pogląd na ludzkość – taki, który w pewnych istotnych punktach różnił się od poglądu kustosza.Nigdy nie mówił, że ludzie czegoś by nie zrobili, niezależnie od tego, jak dziwne by się to wydawało.Prawdopodobnie istnieli jacyś obłąkani i bogaci ludzie, którzy kupiliby obraz, nawet jeśli potem mogliby go oglądać jedynie w odosobnieniu własnej rezydencji.Ludzie tacy bywają.Świadomość, że to ich wielka tajemnica, budziła w nich pewnie ten cudowny dreszczyk.Ale złodzieje wycięli obraz tak, jakby się wcale nie przejmowali możliwością sprzedaży.Pozostało kilka trójkątnych strzępów wzdłuż.Zaraz.Fred się cofnął.Wskazówka.Była tam, tuż przed nim.Poczuł ten cudowny dreszczyk.– Ten obraz – oznajmił.– Ten obraz.znaczy: ten obraz, którego tu nie ma, oczywiście, został ukradziony przez.trolla.– Hwielkie nieba, skąd pan tho hwie? – zdumiał się sir Reynold.– Cieszę się, że pan o to pyta, sir – odparł Fred Colon, który rzeczywiście się ucieszył.–Wydetektowałem, rozumie pan, że góra tego okrągłego murielu została ucięta bardzo blisko ramy.– Wskazał palcem.– Otóż troll bez trudu sięgnie tam nożem, prawda, i utnie wzdłuż brzegu ramy na górze i jeszcze trochę w dół po obu stronach.Ale troll nie umie się dobrze schylać, więc kiedy przyszło mu ciąć u dołu, prawda, trochę popsuł robotę i zostawiłposzarpany brzeg.No i w końcu tylko troll mógłby ten obraz wynieść.Znaczy, nawet dywan na schodach jest ciężki, a zwinięty muriel byłby jeszcze o wiele cięższy.– Rozpromienił się.– Brahwo, sierżancie – powiedział z uznaniem kustosz.– Nieźle pomyślane, Fred – pochwalił Nobby.– Dziękuję wam, kapralu – odparł łaskawie Colon.– Albo mogło to być dwóch krasnoludów z drabiną – ciągnął uprzejmie Nobby.– Ci od remontu zostawili tu parę.Wszędzie stoją.Fred Colon westchnął.– Widzisz, Nobby – rzekł – takie właśnie publicznie wygłaszane komentarze są powodem, dla którego ja jestem sierżantem, a ty nie.Gdyby to były krasnoludy, cięłyby równo ze wszystkich stron.To oczywiste.Czy budynek jest na noc zamykany, panie sir Reynoldzie?– Oczywiście.Mamy nie thylko dobre zamki, ale i kraty.Sthary John bardzo o to dba.Mieszka na sthrychu, hwięc może zmienić muzeum w prahwdziwą forthecę.– To pewnie tutejszy dozorca? Będziemy musieli z nim porozmawiać.– Ależ oczyhwiście, mogą panohwie – zapewnił nerwowo sir Reynold.– Theraz hwydaje mi się, że pehwne dane dothyczące dzieła możemy mieć w naszym magazynie.I.thego.pójdę i, no.poszukam.Pospieszył do niskich drzwi.– Zastanawiam się, jak go wynieśli – mruknął Nobby, kiedy zostali sami.– A kto powiedział, że wynieśli? To wielki budynek, pełno tu strychów, piwnic i różnych zakamarków.No to czemu by nie wcisnąć gdzieś muriela i zaczekać? Rozumiesz, wchodzisz któregoś dnia jako gość, chowasz się pod płachtą, nocą zdejmujesz muriela, ukrywasz gdzieś, a następnego dnia wychodzisz z gośćmi.Proste, nie? – Fred Colon spojrzał z dumą na Nobby’ego.– Trzeba przechytrzyć umysł przestępcy, rozumiesz.– Tylko że mogli też rozwalić drzwi i zwiać z tym murielem w środku nocy – zauważyłNobby.– Po co kombinować z chytrym planem, kiedy wystarczy całkiem prosty?Fred westchnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl