[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyśli, że ruszyłam w świat, a obiecałam muprzystrzyc brodę.Brzydko.o, jak brzydko.A to mój bohater.- Bohater?- Tak, kochanie.Bohater mojej książki.Między innymi,ale on jest postacią wiodącą.- Piszesz? Piszesz książkę? - Helena jest zaskoczona. - Nie pierwszą, jeżeli wypada się chwalić.Po to sięwłóczę, żeby mieć ich opowieści, otwartość, ufają mi, a jaokradam ich w jakimś sensie z ich życiorysów, tajemnic,szczerych rozmów.Jestem jedną z nich, jak widzisz i czujesz,Luniu najsłodsza.Wiem o nich tyle.Chcę ich pokazać światuzewnętrznemu.Popatrzcie na nich, posłuchajcie, są czasem storazy lepsi, ciekawsi niż wy tam na górze, pochylcie się nad ichcierpieniem, nałogiem, radością.tęsknotą niezaspokojoną,niespotkanym szczęściem.Rozgadałam się.To typowe dlamnie.Zaczynam od małego zdania na te tematy i trzeba mniekneblować.- Jesteś niezwykła - mówi cicho Helena.Tomasz rzucaspojrzenie w lusterko.- Coś ty.Lunia.- Marta macha ręką.- Zwykła, zwykła,no, może ciut kopnięta - śmieje się i zaczyna kaszleć.- Marta.- zaczyna niepewnie Helena - Profesor mówiłdo ciebie.wdowa.Czy twój mąż.- Nie! Diabli z nim.Nawet nie jestem ciekawa, czy żyje.Wdowa to ksywa.- Siedziałaś - stwierdza zwyczajnie Helena.Postanawianie dziwić się już niczemu, wszystko przyjmować będzie,jeżeli nie jako coś normalnego, to przynajmniej jako coś bezznaczenia.- Leżałam.- mówi Marta.- Była taka sytuacja, dośćdawno temu, w niezłym zresztą hoteliku na Zląsku.Niepamiętam, jak się nazywał, a powinnam.Miasta nie wymienięz wrodzonej dyskrecji.No więc, miałam żonategodobiegacza.Pigularza.No, tak się jakoś porobiło.Nieszalałam za nim, ale było nawet miło.Mimo iż zasuwałbanały, jak to żona go nie rozumie i takie tam bajery.Jak sięromansuje z kimś takim, to zle świadczy nie o żonie, nawetnie o nim, a o tej dochodzącej.W tym wypadku o mnie. Dobra.Było.Wracając do sytuacji.- zaczyna krztusić się ześmiechu.- No! - ponagla ją Helena.- Szczytowałam - wali prosto z mostu i zupełniezwyczajnie - i w uniesieniu złapałam za firanę.Zerwałam ją, abyle jak umocowany drewniany karnisz poleciał za nią iwalnął aptekarza w potylicę! I w zadek.Aż huknęło!Oczywiście frajdę diabli wzięli, urodę też, krew go zalaładosłownie i w przenośni, założono mu kilka szwów, alewyżył.Z tym że obraził się, bo myślałam, że zejdę z tegoświata ze śmiechu.I to był the end, ale bez happy.Wszyscymoi kumple, z Profesorem na czele, uwielbiają tę opowiastkę.Dają dowód na wyobraznię i poczucie humoru - zanosi się odśmiechu.- A dochodzi jeszcze zdecydowany brak sympatii dozawodu farmaceuty, bo leki są za drogie!Helena zaśmiewając się, łapie w lusterku lekkowytrzeszczone oczy Tomasza.- Lunia, ty się śmiejesz, a mnie pozostał uraz! Panzrozumie jako lekarz.- Wychyla się ku niemu z błyskiem woczach.- Bywało, prawie boski amant rusza do boju, a ja wśmiech! %7ładen tego nie zniesie.%7łe mnie któryś niezamordował, to aż dziw.No i finito.Ale co tam.Już mnie niebawi poszukiwanie straconego seksu, parafrazując niejakiegoMarcela P.- Przestań! Litości! Oj, wszystko mnie boli.- zaśmiewasię Helena, prawie z głową na kolanach.- Coś niebywałego.Coś niebywałego - mówi Tomasz izaczyna się śmiać razem z nimi.Samochód skręca w leśną drogę i powoli podjeżdża podbramę.Cały dom jest oświetlony, a w oknie salonu widaćciemną sylwetkę Henryki.- Jak myślicie.- mówi Helena, śmiejąc się i ocierając łzy- stoi z chlebem i solą, czy z wałkiem? *Przy zastawionym stole siedzą nieco nadęta Henryka,Tomasz, Helena i Marta.Wykąpana, uczesana, przebrana wsweter i spódnicę Heleny, jest zupełnie kimś innym.- Nie wiedziałam, że mam taki kolor skóry - żartuje.Jejoczy błyszczą nie tylko od wypitego koniaku.Jest odprężona iszczęśliwa.- Pewnie wymydliła całe mydło! - rzuca Helena.- Mówiłam, oddać do pralni! - warczy Henryka.- Mnie?! - woła Marta i wszyscy się śmieją.OpróczHenryki.Helena ma jeszcze jeden powód do szczęścia.Trzyma dłoń na przeczytanym liście od Bruna, leżącym naobrusie przy nakryciu.- Dasz nam jeszcze herbaty? - pyta przymilnie Henrykę.- I mnie, w tym ślicznym kubasie.- Marta unosi do górykubek w czerwone tulipany.- Kubek Heleny - mruczy Henryka.- Ja dziękuję - mówi Tomasz ze szklanką whisky w dłoni.Henryka podsuwa tacę, nie patrząc na Helenę.- I wiesz - zwraca się Helena do Marty, głaszcząc list -pisze, że.a to bardzo wybredny zwierzak ten mój wnuk, żeprawie zaprzyjaznił się z czarnym koleżką.Tak się cieszę.Towspaniale.Tamten interesuje się astronomią i zbliżył ichpewno Kopernik, co?- Przyjadą na święta? - pyta Tomasz.Helena przygryzawargi, ale uśmiecha się dzielnie.- Nie.Praca.Koszty.to zrozumiałe - wzdycha i zmieniatemat: - Henka, znaczek do twojej kolekcji, takiego nie masz,prawda? - Chce jej pokazać kopertę, ale ta właśnie wychodzido kuchni i nie zatrzymuje się, aby spojrzeć.- O.a o tym zapomniałam - mówi Helena, biorączaklejoną niebieską kopertę, leżącą pod listem od wnuka.Patrzy na stempel na znaczku.- Aódz? Przeadresowany przez teatr.- Wzrusza ramionami i chce go odłożyć, ale Martaoponuje.- Otwórz, słoneczko, może to coś ważnego, możewielbiciel.- mruga do niej znacząco.Tomasz opróżnia swoją szklaneczkę i opiera sięwygodnie.Lubi te posiedziska u Heleny.Ma poczucie, że w jakimś sensie ma tu swoje ciepłemiejsce.Do jakiejś granicy Helena go akceptuje.Helenapobieżnie przegląda list.- No też coś.- krzywi się zniecierpliwiona.- Co jest? - pyta, pochylając się do niej Marta.-  Droga pani Heleno Horn! Jestem pani dozgonnymwielbicielem - zaczyna Tomasz - i chciałbym otrzymać odpani parę starych rękawiczek lub widelczyk.Jeżeli pani."Marta patrzy na niego zachwycona.Helena uderza gokopertą w dłoń.- Ja ci dam zaraz widelczyk! - mówi i patrzy na zwrotnyadres.- Z Aodzi.Jakaś panienka pod tytułem Mira jakaś tamprosi o spotkanie.To dla niej ważne.Ale dla mnie, pannoMiro, nie.- Wielbicielka niezłomna? - rzuca Marta.- Wiesz, jak to jest.Odbija panience, bo pewnie naimieninach u cioci tak ją chwalili za wierszyk, że onapostanawia zostać aktorką.Zawsze takie zawracają głowę.Aletwarda z niej sztuka, trzeba to przyznać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    Other 1 My Mates a Dragon Slayer
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • artnat.opx.pl
  •