[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego? Bo w głębi duszy jesteśmy inni.I kochamy inaczej.Jednym z da i rów naszej planety jest miłość absolutna.Bezzazdrości, niepewności czy strachu.Bez małostkowości.Bezgniewu.Możesz mieć silne uczucia dla Sary, ale to nie to, co byśpoczuł do dziewczyny z Lorien. Nie mam kontaktu z Loryjkami.  To tym bardziej powód, żeby zachować ostrożność wkontaktach z Sarą.Kiedyś, jeśli przetrwamy dostatecznie długo,będziemy musieli odrodzić naszą rasę i zaludnić z powrotemnaszą planetę.Masz oczywiście jeszcze dużo czasu, zanimbędziesz musiał się tym martwić, ale nie liczyłbym na to, że Sarabędzie twoją partnerką. Co się dzieje, kiedy próbujemy mieć dzieci zZiemianami? To się nieraz zdarzało.Zwykle owocem takiegozwiązku jest niezwykle utalentowany człowiek.Niektóre zwielkich postaci w historii Ziemi były potomkami Ziemian iLoryjczyków, między innymi Budda, Arystoteles, Juliusz Cezar,Aleksander Wielki, Czyngischan, Leonardo da Vinci, IsaacNewton, Thomas Jefferson i Albert Einstein.Wielu z bogów starożytnej Grecji, którzy dla większościludzi są postaciami mitycznymi, pochodziło ze związkówZiemian z Loryjczykami głównie dlatego, że bywało nas na tejplanecie o wiele więcej, kiedy pomagaliśmy ludziom rozwijaćcywilizację.Afrodyta, Apollo, Hermes i Zeus, oni istnielinaprawdę i mieli jednego loryjskiego rodzica. A więc to możliwe. To było możliwe.W naszej obecnej sytuacji byłobylekkomyślne i niepraktyczne.Wiem, chociaż niestety nie znamjej numeru, że jednym z dzieci, które przybyły z nami na Ziemię,była córka przyjaciół twoich rodziców.%7łartowali, że waszymprzeznaczeniem jest być razem.Mogli mieć rację. Więc co mam robić? Ciesz się czasem, który spędzasz z Sarą.Ale nieprzywiązuj się do niej zbytnio i nie pozwól, by ona przywiązałasię do ciebie. Ach tak? Zaufaj mi, John.Nawet gdybyś już nigdy miał nieuwierzyć w żadne moje słowo, uwierz w to jedno. Wierzę we wszystkie twoje słowa, nawet jeśli nie chcęw nie wierzyć.Henri puszcza do mnie oko. To dobrze. Pózniej idę do siebie i dzwonię do Sary.Jeszcze przezmoment myślę o tym, co powiedział Henri, ale nie mogę siępowstrzymać.Ja już się do niej przywiązałem.Chyba jestem wniej zakochany Rozmawiamy przez dwie godziny.Kończymyrozmowę o północy.Potem leżę w łóżku, uśmiechając się wciemnościach.23Dzień przeszedł w ciemność.Ciepła noc niesie łagodnywiatr, a niebo zasypują urywane błyski światła, które powlekachmury jaskrawą czerwienią, błękitem i zielenią.Fajerwerki, napoczątku.Fajerwerki, które przechodzą w coś innego,głośniejszego, groznego, ochy i achy przeradzają się we wrzaski iokrzyki strachu.Rozpętuje się chaos.Biegający ludzie, płaczdzieci.Ja stoję w samym środku tego wszystkiego, obserwującbezradnie, nie mogąc nic zrobić.%7łołnierze i bestie wylęgają z każdej strony, jak to jużwcześniej widziałem, ciągły huk spadających bomb uszkadzabębenki w uszach, drżenie wybuchów czuję aż na dnie żołądka.Tak ogłuszają, że bolą mnie zęby.Potem Loryjczycy dają odpór ztaką zaciekłością i odwagą, że jestem dumny, będąc jednym znich.Zmiana sceny Pędzę w powietrzu z taką prędkością, żeświat pode mną jest zamazany, nie mogę na niczym skupićwzroku.Nagle się zatrzymuję i teraz jestem na płycie lotniska.Obok mnie stoi srebrny sta v tek powietrzny, na rampieprowadzącej do jego wnętrza tłoczy się ze j czterdzieści osób.Dwoje ludzi już weszło do środka, stoją w drzwiach f zewzrokiem zwróconym ku niebu, bardzo młoda dziewczyna imężczyzna w wieku Henriego.Raptem widzę siebie,czteroletniego chłopca, zapłakanego, ze skulonymi ramionami.Dużo młodsza wersja Henriego stoi tuż za mną.On też obserwujeniebo.Przede mną przyklękła moja babcia i trzyma mnie zaramiona.Dziadek stoi za nią, z surowym wyrazem twarzy,soczewki jego okularów zbierają światło z nieba.,Wróć do nas, słyszysz? Wróć do nas", mówi moja babciana zakończenie dłuższej przemowy.%7łałuję, że nie mogę usłyszeć słów, które padły wcześniej.Dotąd nie przypominałem sobieniczego, co zostało powiedziane tamtej nocy.Teraz mam chociażtyle.Czteroletni ja nie odpowiada.Czteroletni ja jest zbytwystraszony.Nie rozumie, co się dzieje, skąd ten pośpiech istrach w oczach wszystkich dookoła.Babcia mnie przytula,potem wypuszcza z objęć.Wstaje i odwraca się do mnie plecami,żebym nie widział jej łez.Czteroletni ja wie, że babcia płacze,lecz nie wie dlaczego.Teraz kolej na mojego dziadka, który jest cały pokrytypotem, brudem i krwią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •