[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj wyłączają mi telefon.Nieubezpieczyłam domu.Co prawda za parę dni mam dostać pieniądze.sty-pendium  dodała z dumą  z Państwowej Rady Artystycznej. Więc jesteś na zasiłku? Nie! Boże, to nie zasiłek!  Ewa straciła panowanie nad sobą.Dostaję stypendium, dlatego że moje prace są oceniane jako ważne i obie-cujące.Te pieniądze pozwalają mi pracować i rozwijać się artystycznie da-lej, tak abym kiedyś mogła uzyskać samodzielność, także artystyczną!No! Nareszcie! Przepraszam  powiedziała potulnie Maja. Po prostu nie roze-znaję się w tych pojęciach.Więc to nie wstyd pobierać stypendium? Oczywiście! Wszyscy tylko o tym marzą. No cóż, ja tam nie mam co marzyć.LRT  Jeszcze by tego brakowało  zażartowała Ewa. Przyniosę kawy.Ewa wyjęła z paczki kolejnego papierosa i odprowadziła wzrokiempulchną sylwetkę.Nie mogła pojąć, że Maja się do tego stopnia zmieniła.Ta Maja, którą jak się wydawało, tak dobrze znała.Z drugiej strony paręmilionów  to rzeczywiście nie w kij dmuchał.Tylko czy to aby prawda?Czy to tak łatwo przychodzi? Wyobraziła sobie, co by mogła zrobić zdwoma milionami.Pozbyć się długów.Kupić niewielką galerię.Nie, toniemożliwe.dwa miliony.chyba grubo przesadza.Chociaż.nie miała wzwyczaju kłamać.Nigdy się nie oszukiwały. Proszę bardzo! Mam nadzieję, że ci ta kawa nie stanie kością wgardle, skoro już wiesz, jak na nią zarobiłam?Ewa roześmiała się mimo woli. Nie, smakuje znakomicie. Tak mi się zdaje.Czy to nie dziwne? Cały problem jak w soczewce.Nasze potrzeby, nasze marzenia, to motor działania.A kiedy już osiągnie-my cel, przez krótką chwilę jesteśmy zadowoleni i znowu wyznaczamy so-bie nowe cele.Przynajmniej ja tak funkcjonuję.W ten sposób czuję, że ży-ję, że coś się dzieje, że idę do przodu.Ile czasu stoisz w miejscu, Ewo? Ar-tystycznie i finansowo? Dość długo, jak sądzę.Z dziesięć lat. I wcale nie robisz się młodsza.To mi nie brzmi zachęcająco.A cotakiego malujesz? Pejzaże?Ewa upiła kawy i przygotowała się na obszerną mowę obrończą. Abstrakcje.Czarno-białe i w odcieniach.Maja skinęła cierpliwiegłową. Mam własną technikę, którą rozwinęłam w miarę upływu, lat wyjaśniała Ewa. Napinam płótno na odpowiedniej wielkości blejtram,zagruntowuję je na biało i kładę na to dość grubą warstwę jasnej szarości, akiedy wyschnie, nakładam trochę ciemniejszy szary.Kiedy on wyschnie,daję jeszcze ciemniejszy odcień i tak aż do pełnej czerni.Potem to wszyst-ko długo schnie.Aż pewnego dnia staję przed wielką czarną powierzchnią imuszę się w nią zagłębić, żeby wydobyć światło.LRT Maja słuchała uprzejmie. Wtedy zaczynam pracę. ciągnęła Ewa z narastającym zapałem.Rzadko się zdarzało, by ktoś jej w taki sposób słuchał.To było wspa-niałe.Musiała wykorzystać tę szansę..Wydrapuję obraz.Używam szpachli, takiej jak dawniej do malo-wania ścian, albo metalowej szczotki, czasem papieru ściernego lub noża.Szorując, odnajduję odcienie szarości, drapiąc mocniej, docieram do bieli iwydobywam wiele światła. Ale co to przedstawia? Hm, nie wiem, czy potrafię ci na to odpowiedzieć.Ten, kto oglądaobraz, decyduje sam, co widzi.On wyrasta jakby sam z siebie.A składa sięwyłącznie ze światła i cienia, ze światłocieni.Lubię swoje obrazy.Sądzę,że są dobre.Wiem, że to wielka sztuka  dorzuciła wojowniczo. Nie powiem, żeby to brzmiało skromnie. Na pewno.Po prostu jak  niezbędna śmiałość kreatywnego egoisty",że zacytuję za Charles'em Morice'em. Chybanie pojmuję.Nawet interesująco się słucha, ale co to pomoże,skoro ludzie nie chcą ich kupować? Nie potrafię malować takich obrazów, jakich by sobie życzyli ludzie odparła zniechęcona Ewa. Muszę malować tak, jak ja chcę.W prze-ciwnym razie to nie będzie sztuka, tylko realizacja zamówień, oleodruki dopowieszenia nad kanapą. Mam w domu kilka obrazów  powiedziała Maja z uśmiechem.Chętnie bym usłyszała twoją opinię o nich. Hm.Jak cię znam, są to kolorowe wizerunki pięknych ptaków, kwia-tów i tak dalej. Zgadza się.I uważasz, że powinnam się z ich powodu rumienić? Bardzo możliwe, zwłaszcza jeśli były drogie. Owszem! Ewa zachichotała. Wydawało mi się zawsze, że malarze używają pędzla  rzuciła na-gle Maja. A ty? Nigdy go nie stosujesz?LRT  Nigdy.Przy mojej metodzie wszystko jest dane, zanim zacznę dra-pać.Całe światło i cała ciemność.Muszę to tylko odkryć, odszukać.Topodniecające, nigdy nie wiem, co w końcu znajdę.Próbowałam malowaćpędzlem, ale mi nie szło.To takie sztuczne przedłużenie ręki.Nie potrafi-łam dotrzeć do istoty obrazu.Każdy odnajduje własną technikę i ja znala-złam swoją.Dlatego moje obrazy nie są podobne do innych.I tak już musizostać.Prędzej czy pózniej trafię na kogoś, jakiegoś marszanda, który zapa-li się do moich pomysłów i da mi szansę.Zorganizuje moją samodzielnąwystawę.Potrzebuję tylko kilku dobrych recenzji w gazetach, może jakie-goś wywiadu i lawina ruszy.Jestem tego pewna.Nie mam zamiaru siępoddać.Za nic!Przekonanie o własnej słuszności rosło w miarę mówienia i poprawiałojej nastrój. A nie mogłabyś trochę popracować?  zapytała Maja trzezwo.Mam na myśli taką zwykłą pracę, dla zarobku.Wieczory poświęcałabyś namalowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •