[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy weszli do zakładu kaletniczego, gdzie na zapleczu i na piętrze mieściłosię jego biuro.Odczekałem kilka minut, wezwałem Roczę i we trójkę poszliśmyich śladem.Zawsze lubiłem zapach świeżej skóry, ale tu go było zdecydowanie za dużo.Niewspominając już o klejach, oliwkach i innych ingrediencjach niezbędnych w tymzawodzie.Przednią część warsztatu zajmował niewielki sklepik pełen kaftanów,kamizel i pasów, a za nimi znajdował się warsztat, w którym stary Vallistapracowicie szył skórzany kaftan przy użyciu szydła i dratwy.Po co komuskórzana butelka, nie byłem w stanie pojąć, jako że za nic nie chciała onaprzypominać manierki, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy.Nim mnie zauważył, dotarłem do schodów za warsztatem i wspiąłem się napiętro.Przed drzwiami stało dwóch silnorękich.%7ładen nie wyglądał przyjaznie.Obaj przyglądali mi się tak, jakby zastanawiali się, czy warto się męczyć isprawdzić, czego chcę, czy też ukatrupić mnie od ręki.Kiwnąłem im głową i powiedziałem:- Vlad Taltos do lorda Boralinoiego.Niższy spytał:- Umówiony?- Nie.- To trzeba poczekać.- Dobrze.Widać było, że się koncentruje, a po chwili kiwnął głową.- W sprawie? - spytał.Jego głos brzmiał równie przyjemnie jak pilnik trący o metal.- To wymaga ofiary.- Niech będzie moja strata: którego z was?Uśmiechnął się lekko.Zaciekawiło mnie, czy krzywe zęby ma z niechlujstwa, czy dla efektu.Niezapytałem go jednak o to.98 Skupił się ponownie i oznajmił po paru sekundach:- Trzeba czekać.Po dobrej minucie spędzonej na wzajemnym przyglądaniu się powiedział:- Można wejść, szef ma pięć minut.- Mój szczęśliwy dzień! - westchnąłem.I wszedłem.W pokoju było pięciu następnych.Jeden siedział za biurkiem, czterech podpierało ściany.Każdy z nich zabiłprzynajmniej raz - takie rzeczy po prostu widzi się w zachowaniu.Ten zabiurkiem kiwnął głową.Pozostali przyjrzeli mi się tak, jak ja zwykle przyglądamsię oskubanej, ale jeszcze nie wypatroszonej kurze.Podniosło mnie to na duchu.Z pokoju prowadziło troje drzwi.Wskazałem środkowe i uniosłem pytającobrwi.Siedzący przytaknął, więc skierowałem się ku nim i wszedłem.Pokój był spory, ale znaczną jego część zajmowało biurko, za którym siedziałgospodarz niczym pan na włościach.Oprócz niego w pomieszczeniu było jeszczedwóch mężczyzn w barwach Domu Jherega.Jeden chudy, o pociągłej, jakbyzapadniętej twarzy wyglądający albo na księgowego, albo na adepta magii.Drugibarczysty, o spojrzeniu mordercy gotowego zabić każdego, zawsze i z bylepowodu.Na mój widok poruszył ramionami i pogłaskał się po brodzie,odruchowo sprawdzając, czy arsenał ma na miejscu.Więc poprawiłem pelerynę iprzygładziłem włosy.Mój był kompletny i gotów do użycia.W pokoju nie było okien ani żadnych widocznych drzwi.Ukryte były napewno, bo to była zasada bezpieczeństwa, której nie lekceważono.Loiosh syknąłcicho - jemu też nie spodobał się brak innej drogi ucieczki.Rocza siedząca namoim lewym ramieniu poruszyła się nerwowo świadoma jego niepokoju.Boralinoi przyjrzał się najpierw jej, potem Loioshowi, a na koniec mnie.I powiedział:- Słyszałem o panu, lordzie Taltos.- Ja o panu także, milordzie.- Chciał pan ze mną rozmawiać.Słucham.- To prywatna sprawa.Nie odrywając ode mnie wzroku, polecił:- Cor, N'Vaan nie mówcie o tym nikomu.Czyli tak jak się spodziewałem, sam na sam nie zostaliśmy i nie było szansy,byśmy zostali.- Przyszedłem po radę w związku z problemami małżeńskimi, lordzieBoralinoi.- Przykro mi, ale nie jestem żonaty.- Szkoda, milordzie.Małżeństwo to wspaniała rzecz.Mimo to jestemprzekonany, że milord i tak może mi pomóc.Wyjął spod kołnierza perfumowaną chusteczkę, otarł nią kąciki ust i zmiął ją wdłoni.Po czym rozparł się wygodniej w fotelu i powiedział, jakby go dopieroolśniło:- Mówi pan o kobiecie, która współpracowała z tą grupą wywrotowcówpowodującą zamieszanie w Południowej Adrilance.99 - To jedyna żona, jaką mam, milordzie.Nie mam zamiaru jej stracić.- Dlaczego przyszedł pan z tym do mnie?- Bo zostali aresztowani na pańskie polecenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexNoah Gordon Cykl Medicus 01 Medicus
Larry Niven Cykl Œwiat Pierœcienia (1) Pierœcień
Anne McCaffrey Cykl JeŸdŸcy smoków z Pern (11) Wszystkie weyry Pern
Battle Royale THE 1924 NEW YORK INTERNATIONAL CHESS TOURNAMENT Steven Lopez, 1924
Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (47) Czy jesteÂœmy tutaj sami
Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (46) Woda zła
Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (28) Lód i ogień
Kalifornijska noc 03 Zaczęło się w Monte Carlo Adler Elizabeth(1)
chlopi czesc pierwsza jesien id
Pattison Eliot Inspektor Shan 04 Piekne duchy