[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maleńkie szminki potoczyły się do kryjówki pod stołem.Lusterko zcichym stuknięciem uderzyło o ziemię, gubiąc kilka perełek.- Zaraz, poczekaj chwilę, Annabelle, przecież to w niczym niezaszkodzi Lily.To tylko niewinny podarunek.- Stanley zerwał się i zaczął zbierać buteleczki z podłogi.- Nie, absolutnie.Przykro mi, Tess, naprawdę.Jednak Lily nie możemieć takich rzeczy.To bardzo miło z twojej strony, ale musiszzrozumieć.Annabelle starała się mówić nieodwołalnym tonem, lecz bezpodnoszenia głosu, patrząc, jak wyraz zaskoczenia na buzi Tessprzechodzi w złość, a potem znowu w zdumienie.%7ładnym sposobemnie mogła sprawić, by dziewczynka to pojęła.Nagle Lily wybuchnęła płaczem.Położyła główkę na stole, tak że włosy miała w talerzyku z ciastem, i szlochała, mamroczącniezrozumiale, że to niesprawiedliwe; że całe urodziny zepsute.Okruchy lukru przykleiły się do jej loków.- Odprowadzę Tess do domu - oznajmił Stanley.Milczał z posępnym wyrazem twarzy.Annabelle wiedziała, że podrodze znajdzie sposób, by pocieszyć dziewczynkę.Zwietnie topotrafił.Umiał zasugerować innym, że rozumieją sprawy, których wrzeczywistości nie pojmowali.- Cześć, Tess - wyszeptała Lily z lekką czkawką.Buzię miała czerwoną i napuchniętą, we włosach spore kawałkilukru, rzęsy mokre i posklejane.Stanowiła obraz rozpaczy.Annabellemiała ochotę podejść i opowiedzieć jej o sprawach, o których córeczkanie wiedziała.Chciała wyjaśnić, że Lily nadal jest jej królewną; żezawsze będzie ją chronić; że jej obowiązkiem jako matki jest wychowaćcóreczkę na najlepszego człowieka, jak to możliwe.%7łe istnieją rzeczy,których mała nigdy nie zrozumie i o których nigdy nie może siędowiedzieć.Patrzyła, jak dziewczynka podnosi się ze swojego miejsca zastołem - krzesło zgrzytnęło o podłogę, kiedy je odsuwała - i jakdrobna sztywna figurka odwraca się do drzwi.Patrzyła bez słowa, jakLily wychodzi, nie oglądając się za siebie; słuchała odgłosu krokówcoraz wyżej na schodach, kiedy zegar wybijał godzinę.Krokiskierowały się do pokoju dziewczynki.Skrzypnęło łóżko, kiedy mała sięna nie rzuciła.Annabelle pragnęła do niej iść.Wiedziała jednak, że musiałaby zdradzić córeczce więcej, niżby chciała.A to tylkopogorszyłoby sytuację, prawda?Usłyszała odjeżdżający samochód.Stanley niedługo wróci.Razjeszcze powiodła wzrokiem po pokoju, jakby widziała go po razpierwszy.Spiętrzone na stole talerze ze spaghetti i ciastem.Zwiąteczne dekoracje, niedojedzony deser i wciąż płonące wysokiebiałe świece.Stos prezentów na wózku do potraw.Starannie złożonypapier z opakowań.Powinna się zabrać do sprzątania, lecz zamiasttego nakryła twarz fartuchem, nie mogąc nawet się rozpłakać.Czuła,jak przytłaczają bezwład.Ciekawe, czy to boli - żyć,I czy spróbować musieliA gdyby wybór dal im ktoś,Czy umrzeć by nie woleli.EMILY DICKINSONRozdział 5CLANCYPrzerazliwe dzwonienie wdarło się w surrealistyczny sen Clancy.Naprawdę nie miał za grosz sensu, lecz był tak kapryśny i kojący, że ze wszystkich sił próbowała go zapamiętać.Nic jednak nie pomogło;umknął, kiedy sygnał telefonu wwiercił się w jej świadomość.Z jękiemnakryła głowę poduszką.Czekała.Po czterech sygnałach włączyła sięautomatyczna sekretarka.- Hej, Clanc.Gdzie jesteś? Zpisz? No to się obudz.Mówi Carlos.Dzwonię tylko, żeby cię uprzedzić, że szefowa ma zamiar ściągnąć ciędzisiaj do roboty.Wiem, masz wolne i ostatnio ciągle brałaśzastępstwa, ale obsada dzisiaj leży.Jest naprawdę kiepsko.Ja zostajęna kolejny podwójny dyżur, ale na popołudniową zmianę nie mamyzaklepanej żadnej pielęgniarki.Jak się nie zjawisz, pewnie ściągną jakąśstraszną babę z agencji.Oddzwoń do mnie.- Klik.Koniec.Telefonostrzegający przed czekającym ją następnym telefonem.Potarła oczy i zerknęła na budzik na szafce przy łóżku -wpół dosiódmej rano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •