[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzieś z tyłu głowy włączył mi się alarm, ale udawałem, że go nie słyszę.Dopiero zimne powietrze otrzezwiło mnie trochę.Nie, nie mogłem tego zrobić Karolinie.Skończyło się na tym, że rozstaliśmy się pod domem Ewy.Nic nie powiedziała, ale wiedziałem,że jest na mnie zła, żałuje, że niepotrzebnie tak szybko opuściła imprezę i uważa mnie za dupka. Zaśmiał się gorzko. To prawda, że nie zdradziłem Karoliny, ale niewiele brakowało.Nie piję,mam uczulenie na alkohol.Ale gdybym pił, gdyby doszedł jeszcze ten jeden czynnik osłabiający kontrolę, czy wystarczyłoby mi siły woli?Przez chwilę oboje milczeli. To Karolina mnie zostawiła.Odeszła do innego.Najwidoczniej coś w naszym związkusię zepsuło, a ja głupi nie miałem o tym pojęcia.To normalne, że coś działa, a potem przestajedziałać, nieważne, co to jest, trzeba temu zaradzić.Ale najpierw należy rozpoznać awarię,stwierdzić, na czym polega uszkodzenie i jak do niego doszło.A ja nadal tego nie wiem.I znowu siedzieli w milczeniu w półmroku letniego wieczoru.Zwieczka na podgrzewaczupod dzbankiem z herbatą powoli dogasała.Gospodyni rozlała do kubków resztę herbaty. Wiesz& przepraszam, wie pani& Mówmy sobie po imieniu, dobrze?  Podała mu dłoń. Jagoda. Piotr. Przytrzymał jej rękę trochę dłużej. Dziękuję. To ja& ja dziękuję  odetchnęła głęboko i wreszcie się uśmiechnęła  za skręcaniemebli z opieką nad dzieckiem i terapią w jednym pakiecie. ROZDZIAA 7Piotr popijał poranną kawę, wspominając wczorajszą rozmowę z Jagodą.Dziwna to byłarozmowa.Z pozoru zdawać się mogło, że każde z nich prowadziło własny monolog.Ale to nietak.Piotr czuł, że Jagoda go słucha.On też słuchał.Wczuwając się w historię Jagody,jednocześnie przyglądał się własnej.A zapadające momentami milczenie nie było wyrazemobojętności, lecz przestrzenią dla słów, które swobodnie mogły się w niej unosić.Przez otwarte okno dobiegały odgłosy przejeżdżających samochodów, strzępy rozmów,czyjś śmiech i dzwonek domofonu.Domofon odezwał się kilkakrotnie, osoba odbierającamówiła, że otwiera, osoba dzwoniąca, że drzwi są nadal zamknięte, wreszcie ktoś zbiegł poschodach i wpuścił gościa, a Piotrowi przyszło do głowy, że czasami lepiej jest podjąć działaniebezpośrednie, niż korzystać z urządzeń pośredniczących.Tak też postanowił zrobić.Od kiedy Karolina odeszła, bezskutecznie próbował z nią porozmawiać.Dzwonił mniejwięcej raz w tygodniu, pisał esemesy, chciał się umówić na spotkanie.Nie odbierała jegotelefonów, na esemesy odpowiadała, że w tej chwili nie ma nic więcej do dodania, niżpowiedziała przy rozstaniu, że musi sobie jeszcze pewne rzeczy przemyśleć, nabrać dystansui jak będzie gotowa do rozmowy, to się odezwie.I że przeprasza, naprawdę nie chciała go zranić,ale nie mogła dłużej tak żyć.Niewiele mu to wyjaśniało.Cotygodniowy telefon do Karoliny stałsię nawykiem, ale właściwie od jakiegoś czasu Piotr nie spodziewał się nawet, że żona odbierze.Już się nie pocił, gdy wybierał jej numer, serce nie przyspieszało, ba, potrafił nawet, czekając,a właściwie nie czekając na połączenie, przeglądać gazetę.Bardziej zdziwiłby go głos Karolinyniż głos automatycznej sekretarki odzywający się po siedmiu sygnałach.Co chciał jej powiedzieć? Przede wszystkim pragnął ją zobaczyć.A potem zapytać, czegonie zauważył, nie zrobił, albo co zrobił, że odeszła? Chciał poznać konkrety, a nie ogólniki.Minął już ten czas, gdy przede wszystkim zamierzał jej wykrzyczeć, że tak się nie robi.%7łe to niefair.%7łe zachowała się po świńsku.Przecież tak bardzo jej ufał.Przecież ślubowała.Miało być nazawsze.W dobrej i złej doli.Przez pierwsze tygodnie po odejściu Karoliny często mu się śniło, że wykrzykuje jejwszystko, co się w nim nazbierało, wyrzuca z siebie słowa, których na jawie by nie użył, nazyważonę dziwką, a kiedy wreszcie milknie, czekając na jej reakcję, Karolina odchodzi bez słowa.Piotr biegnie za nią, szarpie za ramię, żeby się odwróciła, chce zobaczyć jej twarz, ale w tymmomencie Karolina rozpływa się.Znika.Jakby była duchem.I wtedy się budził.A potem do rananie mógł zasnąć.Wykrzyczał się już w snach.Teraz przede wszystkim chciał zrozumieć.I& w głębi serca,liczył na to, że coś jeszcze da się naprawić.Gdyby tylko Karolina chciała wrócić& Gotów było nią walczyć, gotów był przebaczyć, gdyby tylko chciała.Dosyć bierności.Czas na działanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •