[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moja żo-na powinna zaćmić wszystkie inne kobiety.- Rozumiem.Ale skąd, u licha?.Przecież nie.- Nie.Nie kupiłem ich specjalnie dla ciebie - dokończyłspokojnie.- To moja lokata kapitału.Jutro wrócą do banko-SR wego sejfu.Mam tu jeszcze coś - ciągnął Demetrio, kładącna kominku kluczyki do samochodu.- Podczas pobytuw Mediolanie będziesz miała do dyspozycji auto.Teraz wy-bacz, ale muszę jeszcze popracować - rzekł, spoglądając nazegarek, i wyszedł.Demetrio pozostał w swoim gabinecie jeszcze długo potym, jak Reva weszła na górę.Cały dom był już pogrążonyw ciszy, gdy on sam udał się wreszcie na spoczynek.Zanimsię rozebrał, spojrzał w lustro.Pochylił się, by zobaczyć naramionach ślady paznokci Revy.Najwyrazniej nie był z sie-bie zadowolony.Jeśli żona nie kryła swoich pragnień, onmógł pofolgować własnym.Cudownie się czuł, gdy parę go-dzin temu Reva przylgnęła do niego całym ciałem.Westchnął, przypominając sobie jej reakcję na propozycjęwybaczenia i powrotu.Postąpił nierozsądnie, zapominająco głównej zasadzie negocjacji, by nigdy pierwszym nie oka-zywać słabości.Ale nic straconego.Na razie przegrał tylkopotyczkę, nie wojnę.Następnego ranka Reva zaraz po śniadaniu pojechała doredakcji  Domani".Przedstawiła się sekretarce redaktora Lu-ciariiego jako fotoreporterka, która na zaproszenie pismaprzybyła z Londynu, by wykonać przewidziane dla niej zada-nie.Adolfo Luciani, łysy mężczyzna w średnim wieku, byłwyraznie zaskoczony wizytą, lecz kazał sekretarce wprowa-dzić signorę Corelli.Reva przypomniała, iż zaangażował ją do pracy pod na-zwiskiem Reva Horden i właśnie przybyła, by podjąć okre-ślone umową obowiązki.- Czy przed przyjazdem tutaj widziała się pani z mężem?SR - spytał niespokojnie dziennikarz.- Mój mąż nie ma z tym nic wspólnego - odpowiedziała.- Jestem fotoreporterka i zgłaszam się do pracy.Mamprzy sobie pański list na temat angażu i mogę sprawić panuwiele kłopotów.Widziałam się z mężem, znam kulisy całejintrygi - dodała litościwie, widząc, że redaktor o mało niewyzionął ducha.- Intryga to niewłaściwe wyrażenie, signora.- powie-dział, a widząc jej wzrok, szybko się poprawił - signorina.- Właściwe - ucięła ostro.- Postąpił pan bardzo nieety-cznie, nadużywając prestiżu pisma.Ciekawa jestem, co na topowie wydawca  Domani", kiedy go poinformuję o tym in-cydencie.- Nie będzie zachwycony - przyznał dziennikarz.- Niczego nie ujawnię, jeśli da mi pan obiecaną pracę.- Nie śmiałbym - odrzekł wyraznie nieszczęśliwy.-Przyrzekłem pani mężowi.Reva straciła panowanie nad sobą i po włosku, dobitniewyraziła, co myśli o Lucianim, lecz ten pozostał nieugięty.- Tak bardzo boi się pan Demetria Corellego? - spytaław końcu.- Każdy się go boi, signorina.Może poza panią.- Bardziej się go pan obawia niż swego szefa? Przecieżnie jest wydawcą.A może jest? Tylko proszę mi nie mówić,że kupił  Domani".- O nie.Ale widzi pani.- Luciani zawahał się.- Dla własnego dobra powinien mi pan wszystko powie-dzieć, zanim sama się dowiem.- Czuję się jak w pułapce - jęknął.- No, dlaczego tak pan się liczy z Demetriem Corellim?- Mam małą słabość, signorina.Grywam w karty.możewięcej, niż powinienem.SR - Rozumiem, że przegrał pan fortunę.- Moja żona.nic nie wie.i nie powinna wiedzieć.- Chce pan rzec, iż Demetrio Corelli zagroził ujawnie-niem wszystkiego pańskiej żonie?- Więcej, signorina.Wykupił moje weksle.Jeśli zrobię,co każe, zniszczy je i będę wolny.- Wszystko jasne.Nic więcej nie musi pan mówić.Reva ruszyła do wyjścia.- Nie spowoduje pani mego zwolnienia, prawda? I beztego nie mam łatwego życia - błagał.- Nie, nie zrobię tego.To nie pańska wina - powiedziałaz westchnieniem.Wyszła wściekła na Demetria, który jeszcze raz musiał jejudowodnić, jak wiele może.Niemal fizycznie odczuwała wo-kół siebie jego obecność.- Nie pokona mnie - postanowiła.- Jeszcze nigdy niemiał takiego wroga.Będę walczyć bez wytchnienia.i zwy-ciężę.SR ROZDZIAA CZWARTYPrzy wyjściu z redakcji zatrzymał Revę szczupły, niedba-le ubrany mężczyzna.- Jestem Benno Andrese - powiedział po angielsku, kiedysię przywitali.- Znam panią z prasy i podziwiam osiągnięcia.Sam jestem wolnym strzelcem w tym zawodzie.Zawszechciałem z panią współpracować, ale pewnie to niemożliwe,skoro w grę wchodzi  Domani".- Myślę, że dałoby się coś zrobić - odparła zaciekawiona.Weszli do małego baru, by przy aperitifie omówić szcze-góły.Reva obserwowała uważnie nowego znajomego.Musiałdobiegać pięćdziesiątki.Wyglądał na takiego, który z niejed-nego pieca chleb jadał i przywykł do życiowego ryzyka.- Tułam się to tu, to tam, pisując wszędzie po trochu- mówił Andrese.- Przeważnie wydaję wszystko, co zarobię.Dlatego dziś polowałem w redakcji  Domani", bo płacą lepiejniż gdzie indziej.Problem w tym, że podejmują bezpiecznetematy.Co prawda  Domani" znaczy ,,jutro", ale już od daw-na nikt na tych łamach nie stara się wyprzedzać rzeczywisto-ści.Adolfo to niezły facet, tylko że boi się własnego cienia.- Wiem.Miałam zamiar dla niego pracować, lecz nie-oczekiwanie wycofał ofertę - powiedziała Reva, ostrożniedobierając słowa.- Nie kupuje moich tekstów, bo nie są dla niego wystar-czająco gładkie, a ja zapuszczam się w dzikie ostępy, lubięwiedzieć, co w trawie piszczy.Uważam, że dobry artykuł totaki, który kogoś doprowadza do furii - mówił Andrese.- Wiele nas łączy - rzekła Reva.- Ktoś nawet ostatniostwierdził, że się nudzę, kiedy nikt mi nie wyrywa z rękiaparatu ani nie grozi pobiciem.Uśmiechnęli się do siebie z pełnym zrozumieniem.SR - Tamte wiadomości o Dentonie wzbudziły moją za-zdrość.Zwietna dziennikarska robota.Chyba najlepsza ztych, które dotąd wykonałaś.- Nie zgadzam się - zaoponowała.- Wiem co mówię.To ci wyrobiło markę.Myślałem, żeopublikujesz coś więcej.Reva zajęła się drinkiem, nie chcąc okazać, jak zmartwiłają ta uwaga [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •