[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Keith, nie - sprzeciwiła się.- Będą z tego tylko problemy.Nie możemy.- Tak.To zdecydowanie przysporzy nam problemów - zgodził się. Jednak w tej chwili nie miało to już większego znaczenia.Pocałował ją.Raz, potem drugi.Delikatnie, czule, bez pośpiechu.Raczej czuł, niż słyszał, jej przyspieszony oddech.Ujął Haley za ramiona i pocałował ją jeszcze raz.Patrzył, jak opadają jej powieki, a potem samzamknął oczy.Palce Haley zacisnęły się na kartkach scenariusza.Problemy.Właśnie w tej chwili pakuje się wpoważne tarapaty.Ta myśl uparcie krążyła gdzieś w zakamarkach jej umysłu, podczas gdy ciałoz rozkoszą poddawało się pieszczotom.Zapach Keitha, dotyk jego silnych rąk i gorących ustbyły bardzo przyjemne.Niech diabli wezmą problemy, pomyślała czując, jak jej ciało topnieje jak wosk.Nie chciała,żeby ten pocałunek się skończył.Pragnęła jedynie, aby dłonie, które wsunęły się w jej włosy,trzymały ją przez całą wieczność.Z przerażeniem zdała sobie sprawę, że chce, aby te dłoniedotknęły jej ciała.Oderwała się od Keitha, zawstydzona niczym nastolatka.Wielkie nieba, czy aż tak bardzo jestspragniona miłości?- Keith - wykrztusiła wreszcie, potrząsając głową.- Chyba nie powinienem tego robić.Dostrzegła jego pełen zakłopotania wzrok i rumieńcena twarzy.- Chyba raczej tak - przytaknęła cicho.- Mamy dużo pracy.- Tak.I to powinno dla nas być najważniejsze.- Więc dlaczego to zrobiłem? - zastanawiał się, ciągle trzymając ręce w jej włosach, czując przypiersi przyspieszone bicie jej serca.- Pewnie z tego samego powodu co ja.Ciekawość.Może jakieś wzajemne przyciąganie.- Być może.Westchnął głośno, puścił ją i włożył ręce do tylnych kieszeni dżinsów.- A zatem nasza ciekawość została zaspokojona, tak?Haley skupiła uwagę na niewielkim rozdarciu, które widniało na ramieniu jego koszulki.Teraz,kiedy trochę ochłonęła, przyznała mu rację.Ciekawość została zaspokojona.Skoro pocałunekmają już za sobą, może kontynuować lekcję, nie obawiając się, że.%7łe co? %7łe znów zapragnietych gorących warg, których dotyk tak rozgrzewa jej zmysły? %7łe poczuje nagłą chęć, by objęłyją jego czułe, a jednocześnie tak bardzo mocne dłonie?Problemy, pomyślała ponownie.Z tego na pewno wynikną poważne problemy.- Tak?-ponaglił ją.- Tak - odparła, wzywając na pomoc całą silną wolę, jaką obdarzyła ją natura.Podobnie jak poprzedniego dnia, lunch zjadła w biurze.Nie był zbyt urozmaicony.Kanapka zszynką i puszka dietetycznej coli z automatu.Keith wyszedł dziesięć minut temu.Włożył spranądżinsową kurtkę i zniknął.Kiedy usłyszała, jak zamykają się za nim drzwi, oparła czoło o blat biurka, zastanawiając się, coz tego wyniknie przez pozostałe dwanaście i pół dnia, jakie zostało im do końca.Wzięła do ręki kanapkę i ugryzła kęs.Co ją podkusiło, żeby powiedzieć Keithowi, że zauważyła,jak patrzy na jej nogi? Gdzie podziewał się wtedy jej zdrowy rozsądek? Gdyby trzymała język zazębami, nie pojawiłyby się żadne problemy.Jęknęła i odgryzła kolejny kęs kanapki. Masz naprawdę piękne oczy".Przypomniała sobie komplement, jakim obdarzył ją Keith, i po raz kolejny poczuła niekłamanąprzyjemność.Chociaż nie było to z jej strony zbyt mądre, zamknęła oczy, starając się przypomnieć sobie, jaki wyraz miały jego oczy, kiedy to mówił.Tak dawno nie słyszała odżadnego mężczyzny komplementu.Tak dawno nikogo nie kochała.W jej życiu nie było do tej pory zbyt wielu mężczyzn.Sprawy prywatne przez długi czasznajdowały się na drugim planie.Obiecywała sobie, że zwiąże się z kimś dopiero wtedy, kiedyosiągnie to, co zamierzała.Od czasu wypadku jej kontakty z mężczyznami stały sięjeszcze bardziej sporadyczne, a w ostatnim okresie praktycznie zanikły.Dwa i pół roku.Nic dziwnego, że Keith zrobił na niej tak silne wrażenie.Prawdopodobnie każdymężczyzna, który zachowywałby się tak jak on, osiągnąłby podobny efekt.Nie.Przynajmniej tu mogła być z sobą szczera.Dobrze wiedziała, że żaden inny mężczyzna niemógłby spowodować w jej życiu tyle zamieszania.Problem polegał na tym, że tym mężczyznąbył Keith.Keith nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest głodny.Dopiero kiedy wciągnął w nozdrzazapach cheesburgerów, smażonej cebuli i chili, poczuł, że mógłby zasiąść do wielkiej uczty.Wszedł do baru i stanął w kolejce.Przy ladzie sięgnął po butelkę napoju korzennego,przypominając sobie, jak bardzo jego pocałunki zdenerwowały Haley.Próbowała to przed nimukryć, ale bez większego trudu odgadł, co naprawdę się z nią dzieje.W porządku, być może trochę przeholował.Pozwolił, żeby jego miłosne zapędy wzięły górę nadzdrowym rozsądkiem, ale Haley nie sprzeciwiała się zbytnio.Kolejka przesunęła się i Keith zrobił krok do przodu.Teraz jednak, kiedy wiedział już, jakbardzo bliższa znajomość z Haley mogłaby zaszkodzić jego filmowej karierze, zdecydował, corobić.- Jak tam lunch?- Zwietnie - odparł, stawiając przed nią butelkę piwa.Oparł dłoń na wierzchu butelki.- To dlaciebie.Odkryłem miejsce, gdzie sprzedają wspaniały napój korzenny.- Och, dziękuję.Nie musiałeś tego robić.Keith skinął głową, nie zwracając uwagi na jej minę, która wyrażała miłe zaskoczenie.Zauważył, że podczas jego nieobecności Haley zajęła się papierkową robotą.- Chcesz toskończyć, zanim zaczniemy?- Tak.To mi zajmie dosłownie kilka minut.Usiądz i zaczekaj.Wskazała mu ręką kanapę.- Nie, dziękuję.Chyba pójdę do sali i powtórzę scenę, nad którą mamy pracować.- Och.Bardzo proszę.Zdjął kurtkę i rzucił ją na kanapę.- Dobrze.Zobaczymy się za chwilę.Wziął scenariusz i wyszedł z biura.W sali usiadł w jednym z foteli w pierwszym rzędzie i zaczął szukać sceny, w której po razpierwszy spotyka swą partnerkę.Oczy, pomyślał, starając się przywołać w pamięci obraz twarzyCarolyn.Jakie ona ma oczy? Chyba brązowe? Czy może raczej błękitne?Niech Bóg ma go w swojej opiece, jeśli są zielone.Carolyn podała telefonistce numer swojej karty i wysłuchała rutynowego podziękowania zakorzystanie z telefonicznej sieci AT&T.Zanim w mieszkaniu, które zajmowała z Jonathanem,rozległ się dzwięk telefonu, nerwowo przygryzała wargę, czując, jak żołądek kurczy jej się zezdenerwowania.Jeden dzwonek.To czyste szaleństwo.Niezależnie od zdania Haley, Carolyn nie była jeszcze przygotowana, bypowiedzieć Jonathanowi o rozbieranej scenie.Drugi dzwonek. Modliła się, żeby nie było go w domu.W Oklahomie jest siódma trzydzieści, więc w Kaliforniijest wpół do szóstej.Jeśli szczęście jej dopisze, to Jonathan będzie najprawdopodobniej dopierow drodze do domu.A może nawet nie wyszedł jeszcze z banku?Trzeci dzwonek.Bank! Jonathan jest przecież bankierem! Jakże ktoś jego pokroju mógłby to zrozumieć! Zresztą,ta sprawa mogłaby zaszkodzić jego opinii.Już sam fakt, że mieszka z aktorką, stanowił pewienproblem.Nigdy się na to nie skarżył, ale.Czwarty dzwonek.Uff, nie ma go w domu.Poczeka jeszcze na włączenie się automatycznej sekretarki i zostawiwiadomość.Zasadniczą rozmowę przełoży na inny dzień, kiedy znajdzie właściwe słowa, żebymu wszystko wytłumaczyć.Piąty dzwonek.Sygnał. Bardzo mi przykro.Ani Carolyn, ani Jonathan nie mogą teraz podejśćdo telefonu.Proszę zostawić wiadomość po usłyszeniu długiego sygnału".- Zwietnie! - wykrzyknęła Carolyn i spostrzegła, że mężczyzna z sąsiedniej kabiny zganił jąwzrokiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •