[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po spadku dawno już nie było śladu, ale sir Humphreynie był w stanie zerwać z trybem życia, w którym zasmakował, i wrócić nawieś.- Zgoda, sir Humphreyu - powiedziała Amy, starając się nie okazaćzniecierpliwienia.- Tylko co z ostatnim losowaniem? W zeszłym tygodniu? -A, to? To nie - odparł zdecydowanie.- Na to losowanie nie miałem biletu,Grałem wtedy z pani bratem w Cocoa Tree.panno Bainbridge.Amy zdałasobie sprawę z tego, że dopóki można odmierzać czas i definiować miejscaza pomocą wygranych i przegranych sir Humphreya, mają szanse pozostać blisko tematu.- Czy aby na pewno? Niech pan sobie dobrze przypomni, bo tobardzo ważne.Na Curzon Street przed dwoma tygodniami nie mógł panzgubić biletu, czy tak? - Stanowczo nie mogłem - powtórzył sir Humphrey, wyraznie bardzo już spragniony tego, by znalezć się w pokoju do gry w karty.-Tamtego wieczoru przegrałem wszystko.Gdy bym miał jeszcze biletloteryjny, użyłbym go jako stawki.Z tego wynika, że nie mogłem go mieć.No,właśnie! Wiedziałem, że w końcu sobie przypomnę.Amy uznała, że jest pewna logika w tym wyjaśnieniu.Nie pomogła jejwprawdzie znalezć tajemniczego zwycięzcy, ale przynajmniej wyeliminowaładrugiego z czterech możliwych, Gdy patrzyła za sir Humphreyem, który wpośpiechu się oddalał, by wreszcie zasiąść do partii wista, była niemalpewna, że to nie on.Dwóch skreślonych, pozostało dwóch do odpytania.Nakoniec zostawiła sobie najtrudniejszych rozmówców, mając nadzieję, żerozwiąże zagadkę wcześniej.Westchnęła i powoli wróciła na salę balową.Wiatr poruszał długimi zasłonami.Na sali płonęło wiele świec i było duszno.Trwa! kotylion.Amy zobaczyła Amandę wirującą w ramionach księcia Fleet.Serce niespokojnie jej drgnęło, gdy pomyślała, że musi spytać księcia o bilet,ale dopiero gdy pomyślała o rozmo wie z earlem Tallant, wpadła w prawdziwypopłoch.Odsuwała więc od siebie tę chwilę.Wzięła szklankę lemoniady ztacy od przechodzącego lokaja i stanęła w drzwiach, by przyjrzeć sięzabawie.Bal był dokład nie taki jak te, w których brała udział, gdydebiutowała, a i tym razem na nadmiar partnerów narzekać nie mogła.Tegowieczoru włożyła swój drugi nowy zakup, jedwabną suknię w kolorzeżonkilowym.Nie wyglądała w niej tak, by dżentelmeni natych miast jązauważali i zrywali się z krzeseł na wyścigi, ale kilku ukazało jej dostatecznąuprzejmość, by zaprosić ją na parkiet i zaszczycić chwilą konwersacji.Porozmawiała również z Annę Parrish, którą widziała w Vauxhall, wprzekonaniu, ze łączy je pewna więz.Obie były obce w towarzystwie,aczkolwiek sytu acja lady Parrish była zdecydowanie gorsza niż Amy, po salonach krążyły bowiem liczne plotki, że Adam Parrish wcale nie chciał się z niąożenić, a teraz ugania się za wszystkimi spód niczkami w Londynie.Podrugiej stronie sali balowej lady Bainbridge usiadła w wianuszku matron iwraz z nimi trajkotała jak najęta.Strusiepióra zdobiące jej turban łagodnie falowały.Po chwili od wróciła się do Amy iprzesłała jej znaczące spojrzenie.Pani Vestey, lady Amherst i pani Pontingjak na komendę skierowały wzrok w te samą stronę.Z ich ust ułożonych wokrąglutkie ryjki dobyło się niewątpliwie ,,oooo!".Amy podejrzewała, że znaprzebieg tej rozmowy.Najprawdopodobniej główną rolę w niej odgrywałaniejaka ciotka Bessie.Lady Bainhridge nie była w stanie pogodzić się zmyślą, że córka zamierza oddać pie niądze, dlatego znalezienie ichprawowitego właściciela wyda wało się wyjątkowo pilne.Amy odstawiła pustąszklankę po le moniadzie na parapet, a gdy się odwróciła, ujrzała obokksięcia Fleet.- Czy zechce pani zatańczyć, panno Bainbridge? - Fleet ciepłosię do niej uśmiechnął.Amy poczuła się niepewnie, lecz wcale nie dlatego, żeksiążę był niezwykle przystojny, pełen uroku i miał znacznie wyższą niż ona pozycję w towarzystwie.Wiedziała, że musi zapytać go o loteryjny bilet.Obawiała się tej chwili, a teraz nie było już przed nią ucieczki.Wymienili kilkabanalnych uwag o balu, a gdy zajęli miejsca w szyku do kontredansa, Amywypaliła prosto z mostu: - Jesteśmy bardzo wdzięczne za odwiezienie nas zGuildhall w zeszłym tygodniu, wasza książęca mość.- Cieszę się, że mogłempomóc - odrzekł Fleet z uśmie chem i rzucił przy tym wymowne spojrzenie wstronę Amandy, która znajdowała się w innej części tanecznego ordynku.-Ro zumiem, że pani jest szkolną przyjaciółką lady Spry, panno Bainbridge.Musiałyście obie się ucieszyć z ponownego spotka nia, nieprawdaż? Nietrzeba było wielkiej przenikliwości, by przewidzieć dal szy tok konwersacji.Przypomniał jej się pierwszy sezon, kiedy również spędziła wiele czasu nawychwalaniu licznych urokówi zalet przyjaciółki przed jej pełnym nadziei adoratorami.Wszyscy bez wyjątkumężczyzni, którzy gdzieś ją zapraszali, czynili to.by zbliżyć się do Amandy.To samo robił w tej chwili książę.Niestety, tym razem nie mogła służyć mupomocą.Miała znacznie pilniejszą kwestię do rozstrzygnięcia.- Naturalnie, żesię z tego cieszę! - powiedziała radośnie.-Bardzo się lubimy.Proszę mi więcpowiedzieć.czy wasza książęca mość miał bilet loteryjny na to losowanie wGuildhall? Fleet znowu się do niej uśmiechnął, choć wyraznie trochę gozaskoczyła.- Tak.Często kupuję bilety na loterię.Panno Bainbridge, czy wiepani, jak długo lady Spry zamierza pozostać w Londy nie? Nie zechciałazdradzić przede mną swoich planów.Amy pokryła irytację uśmiechem.Jeśliksiążę jest taki upar ty, to i ona może być uparta.- Nie jestem pewna, jakieplany ma Amanda.Może wasza książęca mość powinien zapytać u zródła.Aczy na bilet waszej książęcej mości padła wygrana? - Niestety, nie.KsiążęFleet był wyraznie zaintrygowany jej upartym powra caniem do tematu loterii.Wiedziała, że nie powinna naciskać, bo Fleet nie jest głupi i odgadnie powódtego wypytywania.Za danie miała trudne, musiała bowiem zdobyć absolutnąpewność, nie wyjawiając, że szuka prawowitego właściciela trzydziestutysięcy funtów.- Wasza książęca mość jest absolutnie pewien, że niczego niewygrał? - zaryzykowała jeszcze.- Czy wasza książęca mość miał bilet przysobie? - Miałem go przy sobie i, niestety, nie wygrałem - powtó rzył Fleet.-Skąd u pani to nagłe zainteresowanie zwyczajami gracza, panno Bainbridge?Pomyślałby kto.Na szczęście właśnie w tej chwili układ tańca nakazał im sięrozdzielić i przez dłuższy czas pozostawali z dala od siebie.Gdy wreszcieponownie się spotkali, taniec dobiegał końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •