[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Martwisz się, Nathanielu? To do ciebie niepodobne – splótł ręce na piersi,nie spuszczając ze mnie wzroku.Jego zielone oczy przeszywały mnie niczym dwasztylety.Potrafił prześwietlić każdego, więc prędzej czy później i tak się dowie.Aleperspektywa „później” wydawała się być znacznie bardziej kusząca…– Dziwi mnie tylko, że tu jesteś.Nie sądzę, by Polson było dla ciebieatrakcyjne pod jakimkolwiek względem.– Wymyślanie wymówek szło mi ostatniocoraz lepiej.Uniósł kąciki ust w półuśmiechu.– Rzeczywiście, trudno nazwać tę mieścinę ciekawą.Przysłała mnie Rada.Zamarłem.Czy to możliwe, żeby już wiedzieli? Nie, przecież nie mogliwiedzieć.Więc o co w takim razie mogło chodzić?Moja mina musiała mówić sama za siebie, bo Sarfael kontynuował:– Mam ci przekazać, że jeden z Niebiańskich już jest w Polson i pilnujeswojego człowieka.Otworzyłem szerzej oczy.Już? A ja nic nie wiem? Przecież po tu siedziałem,do jasnej cholery! Dlaczego zawsze musiałem dowiadywać się ostatni!Podczas gdy część mnie rzucała wyzwiska w stronę Rady, na drugą częśćpadł blady strach.Niemożliwe, żeby to się stało tak szybko.Nie, kiedy zacząłem siętu czuć jak w domu.– Jak długo? – wbiłem wzrok w podłogę, próbując zapanować nad emocjami.– Tego nie wiemy.I to jest najgorsze.Może tu być równie dobrze od wczoraj,jak i od roku.Spojrzałem na niego jak na wariata.Taka rozbieżność? Do diabła, przecież tomógł być każdy! Jak ja miałem go teraz rozpoznać? Szanse, że użyje KryształuSerafinów były praktycznie zerowe.To tak, jakby przyczepił sobie na plecach191tabliczkę z napisem „Proszę bardzo, możesz mnie zabić”.Oni nie są aż tacy głupi.Niestety.– Świetnie – mruknąłem sarkastycznie.– I co ja mam niby teraz, zdaniemRady, zrobić? Stanąć na środku i wrzasnąć, czy przypadkiem ktoś z zebranych niejest Stróżem? Czy oni całkiem powariowali? To jak szukanie igły w stogu siana!– Uspokój się.– Sarfael położył mi dłoń na ramieniu.Strząsnąłem ją.– Jak mam być spokojny, skoro całą moją robotę szlag trafił! – odwarknąłemostro.Westchnął ciężko i bez słowa zaprowadził mnie do kuchni.Chwilę późniejwręczył mi szklankę wody.– Masz, pij.Ochłoniesz.Spojrzałem na niego spod byka i bez słowa wykonałem polecenie.Po chwilimilczenia, odezwałem się już znacznie spokojniejszym głosem:– Jak to możliwe, że nic nie wiedzieliśmy? Przecież znamy przybliżonemiejsca pobytu wszystkich Niebiańskich, których zsyłają na Ziemię.Coprzeoczyliśmy?Sarfael wpatrywał się zamyślony w okno.Tylko delikatna zmarszczka na jegoczole świadczyła o tym, że mnie słuchał.– Nie jestem pewien, ale mam na to teorię.– Przeczesał palcami białą brodę.– Więc mów, każdy trop jest dobry – zrezygnowany wbiłem w niego wzrok.Upewniwszy się, że czekam na odpowiedź, ściągnął brwi, jakby podejmującdecyzję.– Masz rację mówiąc, że znamy przybliżone miejsca pobytu wszystkichStróżów na Ziemi.Ale mogliśmy przeoczyć jedną rzecz – ciągnął z wahaniem.–Wydaje mi się, że z powodu wciąż spadającej liczby aniołów w Niebie, zostałarozwiązana grupa pod dowództwem archanioła Raphaela, a jej członkówrozproszono.Sądzę, że właśnie jeden z nich ochrania człowieka tu, w Polson.Nie wiedziałem, co powiedzieć.Grupa Raphaela składała się z najlepszychjednostek.Jeśli rzeczywiście któryś z nich został przydzielony do Colina, to musiał192być on naprawdę ważny.No i oczywiście moja robota stałaby się dużo trudniejsza.Zwykły Niebiański to jedno, a serafin, czy archanioł, to całkiem inna para kaloszy.– Z tego co pamiętam, to oprócz Raphaela było tam jeszcze trzech aniołów,tak? – Ustalenie, kto to mógłby być, było w tej chwili priorytetem.– Cóż, chyba tak.Tyle wiemy.Na pewno był tam archanioł Michael i Uriel…– urwał zasępiony.No tak, przecież Uriel był jego przyjacielem, to normalne, że niechciał, by zginął.Przekalkulowałem wszystko w myślach.Pięknie, czyli miałem siedemdziesiątpięć procent szans, że trafi mi się któryś z najwyższych.Świetnie, po prostuświetnie.– A ten czwarty? Tylko mi nie mów, że też archanioł…Sarfael wyrwał się z otępienia.– Czwarty? A, tak.No, tu jest właśnie problem.Do tej pory nie udało nam sięustalić tożsamości ostatniego członka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl