[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podniósł naczynie.-Tomaleństwo jest znacznie silniejsze i skuteczniejsze niż Dominium.Działa nie tylko na ludzi, lecz takżena Styksów i wiele innych rozwiniętych form życia.To stężona śmierć.- Zabrałeś to z Laboratoriów, tak? - spytał Will.-Tak.Kiedy zakradliśmy się tam z ehesterem i przy okazji uratowaliśmy Celię, dostałem się do sejfuukrytego w jednym z mniejszych pomieszczeń.Dlatego cała akcja się przedłużyła, a Eddie mnieprzechytrzył.- Zrobił krótką pauzę i dodał: - Oczywiście, wy nie musicie się niczego obawiać.Uodporniliście się wszyscy na to paskudztwo, kiedy podałem wam szczepionkę w Kompleksie.A kiedybyłem w Londynie, poprosiłem mojego przyjaciela, Charliego, żeby przerobił to na prawdziwą broń.Teraz wirus przenosi się nie tylko przez bezpośredni kontakt, lecz także drogą kropelkową, to znaczypoprzez jądra kropelkowe.- Czyli? - przerwała mu pani Burrows.Były renegat wpatrywał się przez chwilę w przezroczysty płyn zamknięty w probówce.- Może przenosić się w powietrzu.z wiatrem.Nie sądzę, żeby na całej naszej planecie istniałoteraz coś równie niebezpiecznego i śmiercionośnego.- Sam do tego doprowadziłeś, kiedy kazałeś przerobić wirus na broń.Myślisz, że to byłorozsądne? - spytała pani Burrows. - Może nie, ale kiedy już się znajdziemy w świecie pułkownika i zawiodą wszystkie inne środki,być może będę potrzebował karty przetargowej.Styksowie dobrze wiedzą, czym jest ten wirus.Wiedzą, że doprowadzi do czegoś,386EKSPLOZJAco naukowcy nazywają  masowym wymieraniem", a to oznacza koniec również ich rasy.- Byłyrenegat odwrócił się do policjanta.- Mówię ci o tym, bo mam szczepionki dla wszystkich Kolonistów.Może się zdarzyć tak, chociaż to naprawdę mało prawdopodobne, że wirus uwolniony wwewnętrznym świecie dotrze w końcu na powierzchnię.Wtedy i wy znalezlibyście się na jego drodze.- A co z Górnoziemcami? - chciał wiedzieć Patryk.- Nasi ludzie też mają szczepionkę - odparł Drakę i schował probówkę do metalowegopojemnika.Pani Burrows spojrzała na niego sceptycznie.- Dla wszystkich?Drakę zamknął aktówkę.- Nie.Zresztą i tak nie wystarczyłoby czasu na zaszczepienie wszystkich.Nie mamnajmniejszego zamiaru uwalniać tego paskudztwa, ale zastanówcie się sami.- schował aktówkę doplecaka, po czym spojrzał na każdego po kolei: Sweeneya, pułkownika Bismarcka, Elliott, Willa,policjanta i panią Burrows -.co jest gorsze: ten śmiercionośny wirus czy Faza? Bo mnie się wydaje,że odpowiedz jest prosta.rcROZDZIAADWUDZIESTY DRUGIu-Pociąg Górników z głośnym sapaniem opuścił stację w Kolonii: zabierał grupę w pierwszy etappodróży do wnętrza Ziemi, iedy Will jechał nim ostatnio, musiał się ukrywać w jednym z otwartychwagonów towarowych, ale teraz miał zapewnione miejsce w wagonie strażników, na samym końcuskładu.Chociaż w drewnianym poszyciu ścian i dachu nie brakowało drobnych szczelin i otworów,wagon zapewniał przyzwoitą ochronę przed dymem i sadzą, które wydostawały się z komina potężnejlokomotywy.Oprócz sapania parowozu i turkotu kół Will słyszał żałosne rżenie białych ogierów podróżujących wsąsiednim wagonie.Dowódca policji zabrał je z rezydencji jednego z gubernatorów - w czasiezamieszek i niepokojów urzędnik trzymał zwierzęta w swojej stajni, świadom, że wygłodniały tłummieszkańców pożarłby je w okamgnieniu.Gubernator był wściekły, gdy pojawił się u niego Tasak z listem od nowo uformowanego Komitetu Kolonistów, jednak nie miał wyjścia i musiał oddać konie.Mogły się one okazać prawdziwym skarbem w Głębi: Drakę chciał jak najszybciej przedostać się przezWielką Równinę, a kolejarze zapewniali go, że na Stacji Górników znajdzie wóz, do którego będziemożna je zaprząc.388EKSPLOZJAWnętrze wagonu strażników oświetlała pojedyncza kula świetlna zawieszona pod sufitem.Willobserwował przez chwilę samotne iskry, które wlatywały co jakiś czas do wagonu, sunęły przezmoment w powietrzu, a potem gasły i nikły mu z oczu.Nie wiadomo dlaczego, ten widok przywołałmu na myśl matkę.Chłopiec nie wiedział, co właściwie zmieniło się między nimi, ale pani Burrows niepożegnała go tak, jak zwykła to robić przy innych okazjach.Z pewnością doskonale zdawała sobiesprawę, jakie ryzyko podejmuje jej syn, ale tylko uściskała go zdawkowo i życzyła mu powodzenia.Will musiał przyznać, że i on czuł się tym razem inaczej, kiedy ją opuszczał.Być może oboje zmienilisię po tym, co przeszli.A może po prostu dorastał i nie potrzebował już matki tak jak kiedyś? Chłopieczastanawiał się nad tym jeszcze przez jakiś czas, aż rytmiczny stukot kół ukołysał go w końcu do snu.Przez następną dobę członkowie wyprawy zajmowali się niemal wyłącznie jedzeniem i spaniem,chociaż coraz bardziej dokuczał im upał narastający z każdą godziną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl