[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mam zamiaru! - rzucił ze złością Vern.- To on ma użyć wyobrazni!Przecież to on wymyślił tę pieprzoną historię!- No właśnie, co się stało z tym grubasem? - nalegał Teddy.- No, Gordie,powiedz nam.- Myślę, że jego ojciec był na konkursie i kiedy wrócił do domu, spuściłTłustodupskiemu tęgi łomot.- Racja - przytaknął Chris.- Założę się, że tak właśnie było.- Dzieciaki nadal nazywały go Tłustodupskim - dodałem.- Tyle że niektóre zaczęły nazywać go Rzygaczem.- Paskudne zakończenie - rzekł ze smutkiem Teddy.- Dlatego nie chciałem go wam mówić.- Mogłeś kazać mu zastrzelić ojca, uciec z domu i wstąpić do TeksaskichRangersów - rzekł Teddy.- Co o tym myślisz?Wymieniliśmy z Chrisem spojrzenie.Chris ledwie dostrzegalnie wzruszyłramionami.- Może - powiedziałem.- Hej, a masz jakąś nową historię z Le Dio, Gordie?- Nie teraz.Może jakąś wymyślę.Nie chciałem rozzłościć Teddy'ego, ale wcale nie interesowało mnie to, codziało się w Le Dio.- Przykro mi, że to wam się nie spodobało.- Nie, było niezłe - rzekł Teddy.- Dobre aż do samego końca.I to rzyganiebyło naprawdę fajne.- Tak, fajne, naprawdę bomba - przytaknął Vern.- Teddy ma rację co dozakończenia.Jest trochę oszukane.- Tak - przyznałem i westchnąłem.Chris wstał.- Chodzmy - powiedział.Było jeszcze jasno, rozpalone niebo miałostalowoniebieską barwę, ale nasze cienie już zaczynały się wydłużać.Pamiętam, żekiedy byłem dzieckiem, sierpień wydawał się kończyć za wcześnie, zaskakując mniejakbym gdzieś w głębi serca oczekiwał, że zawsze będzie czerwiec i na dworze jasnoprawie do dwudziestej pierwszej trzydzieści.- Która godzina, Gordie?Spojrzałem na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest już po piątej.- Taak, chodzmy - przytaknął Teddy.- Rozbijmy obóz przed zmrokiem, żebyśmymogli nazbierać drewna i coś zjeść.Zaczynam być głodny.- O szóstej trzydzieści - obiecał Chris.- Zgoda, chłopaki?Zgodziliśmy się.Zaczęliśmy iść, tym razem po kamieniach obok torów.Wkrótcerzeka została tak daleko w tyle, że nawet przestaliśmy ją słyszeć.Brzęczałykomary i zatłukłem jednego na szyi.Vern i Teddy szli przodem, uzgadniając warunkijakiejś skomplikowanej wymiany komiksów; Chris obok mnie, z rękami w kieszeniach ikoszulą plączącą mu się jak fartuch wokół kolan i nóg.- Mam kilka winstonów - powiedział.- Zwędziłem je z szuflady mojegostarego.Po jednym dla każdego.Na po kolacji.- Taak? To świetnie.- Wtedy papieros najlepiej smakuje - rzekł Chris.- Po kolacji.- Racja.Przez chwilę szliśmy w milczeniu.- To była naprawdę dobra historia - powiedział nagle Chris.- Oni są poprostu za głupi, żeby ją zrozumieć.- Wcale nie jest taka dobra.To bełkot.- Zawsze tak mówisz.Nie wciskaj mi, że w to wierzysz.Zapiszesz ją? Tęhistorię?- Zapewne.Jednak nie od razu.Nie mogę ich pisać zaraz po tym, jak jeopowiem.Trzymają się mnie.- A co powiedział Vern? O tym, że koniec to oszustwo?- Taak?Chris roześmiał się.- %7łycie to oszustwo, wiesz? Chcę powiedzieć, tylko spójrz na nas.- Nie, mamy świetną zabawę.- Jasne - rzekł.- Przez cały pieprzony czas, ty maminsynku.Roześmiałem się.Chris też.- Wyskakują z ciebie jak bańki z wody sodowej - powiedział po chwili.- Co? - spytałem, ale wiedziałem, o czym mówi.- Te historie.To mnie naprawdę buzuje, człowieku.Tak jakbyś mógłopowiedzieć milion historii, a o wiele więcej miał w zapasie.Kiedyś będzieszwielkim pisarzem, Gordie. - Nie, nie sądzę.- Tak, będziesz.Może nawet napiszesz o nas, gdy zacznie ci brakowaćmateriału.- Bardzo musiałoby mi brakować - szturchnąłem go łokciem.Znowu zapadła cisza, a potem zapytał nagle:- Jesteś przygotowany na rozpoczęcie szkoły?Wzruszyłem ramionami.Czy ktoś kiedyś był? Trochę cieszyłeś się na myśl opowrocie i spotkaniu z kolegami; byłeś ciekaw nowych nauczycieli, jakimi się okażą- czy młodymi chłopakami prosto po college'u, z którymi można żartować, czystarymi piernikami, którzy są tu od czasu Alamo.W pewien zabawny sposób cieszyłacię myśl o długich lekcjach, ponieważ pod koniec letnich wakacji czasem byłeś natyle znudzony, by uwierzyć, że mógłbyś się nawet zacząć czegoś uczyć.Jednak taletnia nuda była niczym w porównaniu ze szkolną nudą ogarniającą cię pod koniecdrugiego tygodnia, a na początku trzeciego zaczynałeś myśleć o konkretach: Czyzdołałbyś trafić Zmierdziucha Fiske w tył głowy gumką, podczas gdy nauczycielrysuje na tablicy tabelę produktów eksportowych Ameryki Południowej? Jak głośnypisk wydobędziesz z politurowanego blatu ławki naprawdę spoconymi rękami? Ktonajgłośniej pierdnie w szatni, przebierając się na gimnastykę? Z ilomadziewczynami uda ci się zagrać w  uciekaj, myszko, do dziury na dużej przerwie?Oto co się liczy, synu.- Ostatnia klasa - powiedział Chris.- I wiesz co, Gordie? Za rok wszyscysię rozejdziemy.- O czym ty mówisz? Dlaczego?- Szkoła średnia to nie podstawowa - dlatego.Ty pójdziesz do klasygimnazjalnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •