[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łe go tylko wynajął.Zrobiło jej się słabo.Bo przecież mówił, że tojego dom.Przez chwilę chciała wrzucić umowę z powrotem do szuflady i nie wspomniećmu ani słowem, że ją widziała.Tak naprawdę to nie była jej sprawa, ale jednakprzez całe popołudnie nie dawało jej to spokoju.Nie tylko dlatego, że ją okłamał. To było takie dziwne i niezrozumiałe, że mówił o tym domu jako o swojejukochanej własności, gdy tymczasem był tylko najemcą.Zapewniał ją kiedyś, żeinwestuje w ten dom wszystkie swoje honoraria, a przecież nie miałoby to sensu,skoro kto inny jest właścicielem.W końcu nie mogła już dłużej tego znieść ipostanowiła poprosić go o wyjaśnienie.Wydawało jej się to bardzo ważne, żebyusłyszeć od niego, jak sprawy mają się naprawdę.Uczciwość powinna byćpodstawą związku, który starała się z nim budować.Związku, który byłzaplanowany na długie lata, może do końca życia.Nie chciała, żeby dzieliły ichtajemnice.Ona przecież nie miała przed nim tajemnic.Poczekała z tym do podwieczorku.I zapytała go o to, kiedy jedli zupę i kanapkipodane przez Katherine.Ciepły posiłek przynosiła im około południa: duże porcjemięsa z warzywami i miejscowymi, irlandzkimi ziemniakami.Finn jadł wtedydużo, a Hope prawie nic.Wolałaby coś lżejszego.Czuła się dobrze, ciążarozwijała się prawidłowo.Nudności nie miała ani przez chwilę.Kiedy była wciąży z Mimi, było podobnie.Widocznie w ciągu dwudziestu trzech lat, któreupłynęły od tamtej ciąży, niewiele się zmieniło w jej organizmie.Czuła się lepiejniż kiedykolwiek, i było to po niej widać.Jej oczy promieniały młodością iszczęściem macierzyństwa.Nagle zaczęła wyglądać młodziej niż dziesięć ipiętnaście lat temu.Kiedy kończyli podwieczorek, ostrożnie poruszyła niepokojący ją temat.Niebardzo wiedziała, jak zacząć rozmowę.Nie chciała go zawstydzić ani dać mu dozrozumienia, że został przyłapany na kłamstwie.W końcu powiedziała po prostuto, co miała do powiedzenia.- Wpadło mi dziś w ręce coś dziwnego, kiedy sprzątałam szuflady kredensów -powiedziała, odkładając serwetkę obok talerza.Finn wziął potężny łyk wina.Kiedy pisał, więcej pił wieczorami.To pomagałomu odprężyć się po całym dniu kon-centracji.Hope dobrze wiedziała, że pisanieto wyczerpująca praca.- Co takiego? - spytał z roztargnieniem.Tego dnia skończył bardzo trudnyrozdział.- Umowa dotycząca tego domu - powiedziała prosto z mostu, patrząc mu woczy, ciekawa jego reakcji.Przez chwilę nie było żadnej.Po czym odwrócił wzrok.- Ach, to.- Spojrzał na nią.- Wstydziłem się powiedzieć ci, że ten dom nienależy do mnie.Czuję się jego właścicielem, uważam się za właściciela, ale niemam dość pieniędzy, żeby za niego zapłacić.Więc go wynająłem.Miałemnadzieję, że w ciągu tych sześciu lat uciułam potrzebną sumę.A wynajem na raziemi wystarcza.Przykro mi, że nie powiedziałem ci prawdy, Hope.To takie upokarzające, kiedy nie możesz odkupić domu swoich przodków, ale teraz mniena to nie stać.I nie wiem, czy kiedykolwiek będę mógł sobie na to pozwolić.Był zażenowany brakiem pieniędzy, ale nie kłamstwem, które odkryła.Kłamstwo zresztą nie było takie wielkie i może nawet nie powinna była nazywaćtego kłamstwem.W duchu przyznała, że nie musiał się przed nią tłumaczyć ani zespraw własności, ani ze swojej sytuacji finansowej, nawet jeśli był ojcem jejdziecka i człowiekiem, którego kochała.Jak na razie była finansowosamowystarczalna i sądziła, że nigdy nie będzie inaczej.Nie potrzebowała odniego pomocy.Myślała o tym przez całe popołudnie, odkąd znalazła tę umowę.Jedyne, co ją naprawdę niepokoiło, to to, że inwestowali pieniądze - a taknaprawdę to tylko ona je inwestowała - w dom, który do nich nie należał.To byłoniezbyt rozsądne.Była zdumiona, że jej przed tym nie powstrzymał.%7łe na topozwolił, niczego nie wyjaśniając.Ale Finn tak bardzo kochał Blaxton House,niezależnie od tego, kto był właścicielem domu.Dom należał do jego przodków iz racji urodzenia był jego dziedzictwem.Nawet jeśli został tylko wynajęty.- Nie musisz się przede mną tłumaczyć, Finn - powiedziała cicho.- Nie o to michodziło.Po prostu byłam ciekawa.Tak naprawdę to przecież nie moja sprawa.Patrzył na nią i widać było, że czuje się niezręcznie.- Chcę ci złożyć propozycję - ciągnęła dalej.- Miałam dużo szczęścia, dostałampieniądze od Paula.I nie mam dzieci.Uśmiechnęła się i miękko dotknęła jego ręki.- A przynajmniej jeszcze przez chwilę nie będę miała.Potem to się zmieni.Paul był wobec mnie niesłychanie wielkoduszny.Poza tym pomógł mi zrobićodpowiednie inwestycje, które przyniosły spory dochód.Nie zamierzała ukrywać przed nim tych okoliczności, nie miała powodu.Wiedziała przecież, że nie związał się z nią dla pieniędzy.I kochała go.Kochalisię nawzajem, łączyło ich zaufanie i święta więz, odkąd spodziewali się dziecka.Wierzyła Finnowi bezgranicznie i była przekonana, że się nie myli.Był dobrym,odpowiedzialnym człowiekiem, nawet jeśli nie miał zbyt wielkich pieniędzy.Dlaniej to nic nie znaczyło.Paul, kiedy za niego wychodziła, też nie był bogaty.Hopenie goniła za pieniędzmi.Dla niej wartością była miłość, która ich połączyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •