[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawdził postęp kopiowania, potem wstał i omiótł latarkąściany pokoju.Na jednej z nich wisiało kilka fotografii w ramkach.Większość ukazywała Mimi w towarzystwie innych równie pięk-nych ludzi.Jedna przedstawiała dużo młodszą Mimi z ramionamiosłoniętymi kufią.W tle rysowały się piramidy w Gizie.Były,podobnie jak twarz kobiety, ozłocone sjeną promieni zachodzące-go słońca: Mimi, idealistka New Age, próbująca siłą pozytywnegomyślenia uratować świat przed zagładą.Uwagę Gabriela przyciągnęło drugie zdjęcie: Mimi, z głowązłożoną na poduszce koloru lawendy, patrząca prosto w obiektywaparatu.Jej policzek wtulony był w twarz markującego sen męż-czyzny.Miał kapelusz naciągnięty na oczy, tak że widać było mutylko nos, usta i podbródek, jednak wystarczająco dużo, jak Gab-riel dobrze wiedział, by specjaliści od badania twarzy mogli prze-prowadzić miarodajną identyfikację.Wyciągnął z teczki HerrKlempa mały aparat cyfrowy i sfotografował zdjęcie.Wrócił do biurka i zobaczył, że kopiowanie zostało ukończone.Wyjął płytę z drajwu i wyłączył komputer.Potem spojrzał nazegarek.Przebywał w mieszkaniu już od siedmiu minut, o dwieminuty dłużej, niż planował.Wrzucił płytę do teczki i podszedłdo drzwi, zatrzymując się przy nich na chwilę, by upewnić się,zanim wyjdzie, że na piętrze jest pusto.Na klatce schodowej nie było żywej duszy, podobnie w holu nadole, jeśli nie liczyć nubijskiego portiera, który życzył Gabrielowiprzyjemnego wieczoru, kiedy ten go minął i wyszedł na zewnątrz.Quinnell, obraz obojętności, siedział na masce swojego samocho-168du, paląc papierosa.Niczym prawdziwy zawodowiec, wzrok miałwbity w ziemię, kiedy Gabriel skręci! na lewo i począł iść w kie-runku mostu Tahrir.Następnego ranka Herr Klemp zachorował.Pan Katubi, otrzy-mawszy nieprzyjemnie szczegółowy opis objawów, zdiagnozowałnieżyt bakteryjny i stwierdził, że przebieg będzie gwałtowny, aczkrótki.- Kair mnie zdradził - narzekał Herr Klemp.- Najpierw mnieuwiódł, a potem odpłacił za moje uczucie z taką nawiązką.Przewidywania pana Katubiego co do szybkiego ozdrowieniaHerr Klempa okazały się błędne.Burza w jelitach Niemca szalałaprzez wiele dni i nocy.Wzywano lekarzy, przepisywano medyka-menty, wszystko bez skutku.Pan Katubi odłożył na bok swojeanse i osobiście podjął się opieki nad chorym.Zaordynował wy-próbowany eliksir z ugotowanych ziemniaków, soku cytrynowegoi soli, osobiście serwując miksturę trzy razy dziennie.Choroba miała dobroczynny wpływ na maniery Herr Klempa.Zrobił się miły dla pana Katubiego, posunął się nawet do przepra-szania pokojówek, które musiały sprzątać jego odrażającą łazienkę.Czasami, wchodząc do pokoju Herr Klempa, pan Katubi zastawałgo w fotelu przy oknie, patrzącego znużonym wzrokiem na rzekę.Większość czasu jednak Niemiec spędzał wyciągnięty apatyczniena łóżku.Chcąc złagodzić nudę niewoli, słuchał muzyki i niemiec-kojęzycznych wiadomości w radiu przez malutkie słuchawki, takby nie przeszkadzać innym gościom.Pan Katubi zaczynał tęsknićza dawnym Johannesem Klempem.Czasami spozierał znad swoje-go stanowiska w holu w głąb korytarza, wypatrując swarliwegoNiemca: jego ciężkiego człapania po marmurowej posadzce, trze-potu pół surduta, szczęki przygotowanej do kłótni.Pewnego ranka, tydzień po tym, jak Herr Klemp zachorował,pan Katubi zastukał do drzwi jego pokoju i zdziwił się, słysząc169pełen wigoru głos, który zaprosił go do środka.Wsunął swójklucz do zamka i otworzył drzwi.Herr Klemp zajęty był pakowa-niem walizek.- Sztorm już ucichł, Katubi.- Jest pan pewny?- Tak pewny, jak to tylko możliwe w takiej sytuacji.- Przykro mi, że Kair tak fatalnie się z panem obszedł.Obawiamsię, że pańska decyzja o przedłużeniu pobytu okazała się błędem.- Być może, Katubi, ale nigdy nie lubiłem rozwodzić się nadtym, co było, i pan też nie powinien.- To jest, obawiam się, typowo arabska przypadłość, Herr Klemp.- Mnie to schorzenie jest obce.- Herr Klemp wsadził do torbyswoje radio i zasunął ekspres.- Jutro zawsze jest nowy dzień.Tego wieczoru we Frankfurcie padało: pilot Lufthansy zako-munikował to aż nader jasno.Mówił o deszczu, jeszcze zanimwylecieli z Kairu, potem dwa razy w trakcie lotu dzielił się z pa-sażerami nużącymi szczegółami prognozy pogody.Gabriel uczepiłsię jego mozolnego, niezmordowanego głosu, ponieważ odrywałgo od gapienia się na zegarek, myślenia o Khaledzie i odliczaniagodzin do kolejnej rzezi niewiniątek.Kiedy zbliżali się do Frank-furtu, oparł głowę o szybę i wyjrzał na zewnątrz w nadziei, żeujrzy pierwsze światła południowej niemieckiej równiny, ale zoba-czył tylko ciemność.Odrzutowiec zanurkował w chmurę, oknazostały zalane poziomymi smugami deszczu - i Gabriel w pierz-chających kropelkach zobaczył brygady Khaleda, zajmujące pozy-cje do następnego uderzenia.Potem nagle pojawił się pas startowy- połać wypolerowanego czarnego marmuru, podnosząca się wol-no ku nim na ich przyjęcie - i wylądowali.W terminalu udał się do budki telefonicznej i wykręcił numerfirmy przewozowej w Brukseli.Przedstawił się jako Stevens, jed-nym ze swoich licznych nazwisk telefonicznych, i poprosił o połą-170czenie z niejakim panem Parsonsem.Usłyszał serię kliknięć i brzę-czeń, potem kobiecy głos, dochodzący z daleka z nieznacznympogłosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexZłota Dynastia 05 Smith Karen Rose Serce ze złota
Meyer Stephenie Bella Swan 05 Midnight Sun (tłum. Madeline nieoficjalne)
Burrowes Grace Córki księcia Windham 05 Marzenie lady Jenny
§ Kobr Michael, Klupfel Volker Komisarz Kluftinger 05 Operacja Seegrund
Leon XIII 1891.05.15 encyklika Rerum novarum hiszp
Chuck Logan [Phil Broker 05] After the Rain (v5.0) (epub) id
Cussler Clive, Du Brul Jack Oregon 05 Statek smierci
Smith, EE Doc Family D'Alembert 05 Appointment at Bloodstar
Kiley Dan Syndrom Piotrusia Pana
Melissa Schroeder A Little Harmless Sex