[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ibrahima wyprzedził samochód.Zobaczył, że jego cień wydłuża się przed nim nachodniku i po chwili znika wraz z przemykającym pojazdem.Nagle zorientował się, żeotaczają go kompletne ciemności.Zdawało mu się, że na końcu ulicy przestały palić się trzylatarnie.W małym parku na nabrzeżu kanału na ławce siedział samotny człowiek owynędzniałej twarzy, znękanych ciemnych oczach i tak chudy jak nadnilowa trawa trzcinowa.Heroinista, pomyślał.W Amsterdamie było ich pełno.Przybyli z Europy i Ameryki, bykorzystać z liberalnego holenderskiego prawa dotyczącego narkotyków i z wysokiego zasiłkuz opieki społecznej, a kiedy już się uzależnili, niewielu znajdowało w sobie siłę lub ochotę, bywyjechać. Ibrahim wbił wzrok w chodnik i skręcił za róg.Ten widok znacznie bardziej obrażałjego islamskie uczucia niż siedzący samotnie w lodowatym parku heroinista.Z tym równieżspotykał się w tym mieście zdecydowanie za często: dwóch obmacujących się w ciemnościmężczyzn w skórzanych kurtkach opierało się o furgonetkę Volkswagen.Oburzonybezwstydem czynu, którego właśnie był świadkiem, nagle zatrzymał się, nie wiedząc, czyminąć ich pospiesznie, odwracając wzrok, czy uciec w przeciwną stronę.Zdecydował się na drugie rozwiązanie, ale zanim zdążył się ruszyć, boczne drzwifurgonetki rozsunęły się, a przypominająca trolla drobna postać wyciągnęła rękę i chwyciłago za gardło.Dwóch obmacujących się mężczyzn nagle zupełnie straciło zainteresowaniesobą i skierowało je ku niemu.Czyjaś ręka zacisnęła mu usta, czyjaś ścisnęła go za szyję, także osunął się bezwładnie.Usłyszał trzaśnięcie drzwi i poczuł szarpnięcie furgonetki.Ktoś poarabsku nakazał mu bezruch i milczenie.Potem zapadła cisza.Ibrahim nie wiedział, kto goporwał i dokąd go wiozą, ale był pewny jednego: jeśli nie zrobi tego, czego chcą porywacze,już nigdy nie zobaczy żony i Amsterdamu.Zamknął powieki i zaczął się modlić.Przed oczami mignął mu obraz z najgłębszychczeluści pamięci, obraz zakrwawionego dziecka przykutego do sufitu w izbie tortur.- Tylkonie to - modlił się.- Drogi Allahu, proszę, nie pozwól, by to się znowu stało. Część trzeciaOfiara Izaaka 25Północne Niemcy, godzina 22:18, poniedziałekKierownicy Wydziału Administracyjnego nazywali to miejsce miejscem numer 22XB, alewśród starych dobrych robotników dom znany był po prostu jako chateau Szamrona.Stał wodległości stu metrów od samotnej wiejskiej drogi na końcu zrytego, otoczonego nagimiplatanami podjazdu.Stromy dwuspadowy dach pokrywała tego wieczoru warstewkadelikatnego śniegu.Brakowało kilku okiennic, a te, które się ostały, zwisały smętnie podjakimś dziwnym kątem.W stolarce futryny drzwi głównych znajdowały się cztery maleńkiedziurki, co było dowodem na to, że dawno temu usunięto z niej mezuzę.Ekipa, która przybyła wieczorem do tego domu, nie weszła przez drzwi główne, alestarym wejściem dla służby z tylnego podwórza.Przyjechali czterema samochodami:volkswagenem vanem, dwoma podobnymi renaultami sedanami i raczej szpanerskim audiA8.Gdyby ktokolwiek zapytał ich o cel pobytu, powiedzieliby o planowanym od dawnaspotkaniu starych przyjaciół.Pobieżna kontrola domu potwierdziłaby ich wersję - kuchniędobrze zaopatrzono w jedzenie i alkohole, a palenisko w salonie obłożono wokółwysuszonym drewnem na opał.Jednak skrupulatniejsza inspekcja terenu wyjawiłaby, żejadalnię przygotowano do prowadzenia przesłuchań, a w kilku pokojach zainstalowano kilkawysokiej klasy urządzeń do łączności niedostępnych na wolnym rynku.Okazałoby sięrównież, że małą komórkę w piwnicy przerobiono na celę, zajmowaną teraz przez skutegoEgipcjanina.Był on dobrze po pięćdziesiątce, miał zawiązane oczy i był rozebrany dobielizny.Gabriel przyglądał mu się przez chwilę w milczeniu, po czym wszedł po schodachdo spiżarni, gdzie obok Jaakowa stała Sara.- Jak długo tam jest? - zapytał Gabriel.- Nieco ponad godzinę - odpowiedział.- Jakieś problemy?Jaakow potrząsnął głową.- Wydostaliśmy się z Amsterdamu bez przeszkód, a podczas jazdy grzecznie sięzachowywał.- Musieliście użyć narkotyków? - To nie było konieczne.- A siły?- Może kilka razy poklepałem go czule, ale niczego nie będzie pamiętał.- Ktoś coś przy nim mówił?- Tylko parę słów po arabsku, ale za to Ibrahim trochę pogadał.Jest przekonany, żetrafił w ręce Amerykanów.I dobrze, pomyślał Gabriel.Dokładnie tego chciał: by Ibrahim tak właśnie uważał.Poprowadził Sarę do salonu, gdzie przy trzaskającym ogniu Dina i Rimona czytały aktaMiecza Allaha, po czym przemknęli do jadalni przez dwuskrzydłowe drzwi.Stał w niej tylkoprostokątny stół i dwa krzesła z wysokimi oparciami.Na jednym z nich niepewnie siedziałMordechaj, który wmontowywał w zasnuty pajęczynami żyrandol miniaturowy nadajnik.- To do zrobienia zapasowej kopii.- Zeskoczył z krzesła i wytarł w nogawki spodnizakurzone ręce.- A główny mikrofon jest tutaj.- Stuknął w blat stołu.- Posadz Ibrahima natym krześle, a mikrofon wyłapie wszystko, co powie.- A co z szyfrowanym połączeniem? - zapytał Gabriel.- Już działa - powiedział.- Przekażę sygnał na Bulwar Króla Saula, a oni wyślą go doLangley.Według tego, co odbieramy od Amerykanów, dziś jesteś ich największymulubieńcem.Mordechaj wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi, a Sara rozejrzała się po pustychścianach.- Z pewnością to miejsce ma ciekawą historię - rzekła.- Przed wojną należało do znanej żydowskiej rodziny Rosenthalów - powiedziałGabriel.- A po wybuchu wojny?- Skonfiskował je oficer SS, a rodzinę wysłano do Auschwitz.Córce udało się przeżyći odzyskać posiadłość, ale w latach pięćdziesiątych nie chciała tu dłużej mieszkać iwyemigrowała do Izraela.Naród niemiecki nie był zbyt życzliwy dla swoich rodaków,którym udało się przeżyć Holocaust.- A dom?- Nigdy go nie sprzedała.Kiedy Szamron dowiedział się, że wciąż do niej należy,przekonał ją, by pozwoliła nam z niego korzystać.On zawsze potrafił coś odłożyć na czarnągodzinę.Domy, paszporty, ludzi.Ten tajny dom służył nam jako punkt zborny podczasoperacji Gniew Boży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •