[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trent wyczuł narastające napięcie, jakby ktoś nagle stanąłmiędzy nimi.Nie śpi.Nie je.Cały czas płacze.Kiedy uprzytomniła sobie, że Emma zostałaporwana, musiała wziąć środki uspokajające.Wzywaliśmy do niej lekarza.Warren przemówił tak cicho, że Will musiał natężyć słuch.A matka Kayli? Ona też jest wstrząśnięta?Uhm.Choć nie aż tak.Zrozumiała, że córka wcale nie była takim aniołkiem.Myślęnawet, że poczuła ulgę.Co z rodzicami chłopaka?Mieszkają w Oregonie.Przylecieli wczoraj wieczorem zabrać ciało. Zabrali je do domu?Tak skłamał Will.Zabrali syna do domu, żeby tam go pochować.Warren zaskoczył Willa.Ja nie miałem rodziców.Trent zmusił się do uśmiechu, czując, jak drżą mu wargi.Każdy ma rodziców.Nagle, bez ostrzeżenia, Warren rzucił się na podłogę.Will wychylił się za kontuar, aby gozłapać, ale nie był dość szybki.Mężczyzna leżał płasko na plecach, ściskając w obudłoniach rewolwer z krótką lufą.Jej wylot znajdował się kilkadziesiąt centymetrów odtwarzy Willa.Nie rób tego ostrzegł Will.Trzymaj ręce na widoku rozkazał Warren, wstając.Nigdy nie strzelałem z pistoletu, aleprzy takiej odległości to chyba nie ma znaczenia.Will powolutku wyprostował się, trzymając ręce w górze.Powiedz, co się stało, Warren.Nigdy jej nie znajdziecie.Zabiłeś ją?Ja ją kocham odpowiedział tamten.Zrobił krok do tyłu, celując prosto w pierś Willa.Właśnie tego nigdy nie zrozumiecie.Zabrałem ją, ponieważ ją kocham.Evan chciał tylko pieniędzy, prawda? Namówił cię, żebyś porwał Emmę, bo chciałskasować okup.Sam byś tego nie zrobił, prawda? To był jego pomysł. Warren nie odpowiedział.Znowu cofnął się o krok w kierunku wąskiego korytarzaprowadzącego na parking.Emma nie była w jego typie, prawda? On woli dziewczyny takie jak Kayla, niepokorne?Krok za krokiem mężczyzna posuwał się ku wyjściu.Z ust Willa popłynął potok słów.Warren, ja też się wychowywałem w sierocińcu.Dobrze wiem, czym jest dzień odwiedzin,kiedy się siedzi w pokoju i czeka z nadzieją, że ktoś cię wybierze.Nie chodzi wcale o dachnad głową, chodzi o kogoś, kto patrzy na ciebie i cię widzi, i pragnie, abyś do niego należał.Wiem, że kiedy zobaczyłeś Emmę, czułeś właśnie coś takiego, czułeś, że chcesz.Warren przyłożył palec do warg, jak ucisza się małe dziecko.Zrobił jeszcze jeden krok,potem jeszcze jeden i znikł.Will jednym susem przesadził kontuar.Kiedy wpadł na korytarz, zobaczył, że tamtenbarkiem otwiera tylne drzwi.Popędził za mężczyzną, wypadł przez drzwi i wbiegł naparking w chwili, kiedy Warren z całą siłą uderzył w nadjeżdżającego jasnoczerwonego minicoopera.Will ruszył do samochodu, z którego zaczęła wysiadać Faith.Warren był oszołomionyzderzeniem, ale na widok zbliżającego się Trenta adrenalina raptownie uderzyła mu dogłowy.Odepchnął się nogą od zderzaka, odskoczył od samochodu i puścił się biegiem wkierunku ulicy.To on! Will krzyknął do Faith, przeskakując przez maskę jej auta.Wypadł na ulicę, gorączkowo wyglądając uciekiniera.Dostrzegł go przecznicę dalej i puścił się za nim w pogoń, sadząc długimi krokami.Popołudniowy upał mocno już doskwierał, niemal dusił Willa.Will połykał powietrzewielkimi haustami.Pot zalewał mu oczy.Kątem oka spostrzegł czerwonawy cień z boku idomyślił się, że Faith jedzie za nimi pod prąd.Samochód lawirował między żeliwnymipłytami na drodze, raz po raz podskakując gwałtownie.Warren też zauważył Faith.Skręcił raptownie z głównej ulicy w jedną z wąskich drógprowadzących do Ansley Park.Młodszy mężczyzna biegł szybko, ale Will stawiał dwa razydłuższe kroki.Kiedy Warren skręcił, Willowi udało się zmniejszyć do niego dystans.Kiedywbiegli w las, Will nadrabiał utracone sekundy.Zawsze był bardziej maratończykiem niżsprinterem.Długie dystanse były jego pasją, a wytrzymałość jedyną rzeczą, jaką mógł zsiebie dać w rywalizacjach sportowych.Warren najwyrazniej stanowił tego przeciwieństwo.Klucząc między gęsto rosnącymidrzewami, zaczął zwalniać i przestrzeń między mężczyznami kurczyła się coraz bardziej.Warren zerkał przez ramię, usta miał szeroko otwarte, z coraz większym trudem łapałoddech.Will biegł tuż za nim, już wystarczająco blisko, aby złapać go za kołnierz.Warrento wiedział, z pewnością czuł gorący oddech na karku.Zrobił jedyną rzecz, jaką mógł wtakiej sytuacji zrobić.Stanął raptownie, a pędzący za nim Trent przekoziołkował mu przezgłowę, kiedy padali ciężko na ziemię.Wzbił się tuman kurzu i starych liści, gdy próbowali stanąć na nogi.Will chciał się obrócić,ale zaczepił o coś butem.Szarpnął się gwałtownie, próbując za wszelką cenę uwolnić nogęz pułapki.Warren skorzystał z okazji, skoczył na niego, przyłożył mu pistolet do twarzy i pociągnął za spust.Nic się nie stało.Jeszcze raz pociągnął za spust.Stój, bo strzelam!To krzyczała Faith.W jakiś sposób udało się jej ich wyprzedzić.Jej sylwetka przesłoniłasłońce, jej ręce rzucały cień na twarz Willa.Mierzyła z pistoletu wprost między oczyWarrena.Rzuć to, skurwysynu, bo rozwalę ci łeb!Warren podniósł wzrok.Will nie widział jego oczu, ale wiedział, na co patrzy.Faith byławysoka, jasnowłosa, ładna.Mogłaby być Kaylą albo Emmą, albo nawet Abigail Campano.Stała w świetle słońca.Może Warren doznał wrażenia, że stoi nad nim anioł? A możeczłowiek robi, co mu każą, gdy ma wycelowany pistolet między oczy?Warren upuścił broń, która spadła na pierś Willa, a potem na ziemię.Will położył na niej rękę i wytoczył się spod mężczyzny.Spokojnym ruchem uwolnił nogę zpnączy.Uświadomił sobie, że przestał oddychać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •