[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty też, staruszko, powędrujesz z nami - pocieszył Frezję cicho.Frezja jeszcze długo będzie przydatna w hipoterapii, tam, im koń jestłagodniejszy, mniej rozbrykany, tym lepiej.Szalone przedsięwzięcie? Być może.Stary dom nad Bzurą, przy nim wielka stodoła, którą z łatwością można przerobićna sporą stajnię z kilkoma jasnymi, przestronnymi boksami.Dwa pomieszczeniapomocnicze, wszystko, z czym samotna matka Gustawa miała teraz jedynie kłopot,bo takie było zmartwiałe, puste, więc zniechęcona, chciała to w końcu sprzedać,nagle ożyło.I we wspomnieniach, i w wyobrazni Gustawa.Wiosną, do gniazda nawierzbie, pochylonej nad spokojną wodą Bzury, wracają bociany.Ich klekot podkoniec lata, kiedy uczą swoje dzieci ptasich lotów i słów, wieczorne kumkanieżab, szybkie biegi łasiczek nieopodal domu, wszystko, co z dzieciństwa pamiętałnajlepiej, znowu wróci.Na rozległych łąkach, na leśnych duktach kampinoskiejotuliny, zadudnią końskie kopyta, a w siodłach zamieszka wyciszenie i zdrowie.Oparty o ścianę boksu Frezji myśli miał niespokojne.Kredyt, bankowa pożyczka,sprzedaż mieszkania, wycofanie udziału z  Przydrożnego barku", wspólnejwłasności jego i Toma.Decydując się na spółkę, zgodnie zastrzegli sobiemożliwość97wycofania się z umowy w każdej chwili, a jednak to właśnie będzienajtrudniejsze.No tak, ale.Jaśmina stanęła przed wejściem do boksu.- Ja jestem gotowa, a ty?Sięgnął po czapkę, nałożył ją daszkiem do tyłu.- Ja też - powiedział.Zauważyli Modestę, kiedy zbliżali się już do  Przydrożnego barku".Właściwiezauważyła ją Jaśmina, bo Gustaw zajęty był poszukiwaniem kluczy do drzwiwejściowych.Nie było ich w kieszeni, w której zazwyczaj je nosił, więcsprawdzał teraz we wszystkich zakamarkach plecaka.- Spójrz, co ta Modesta.? - powiedziała Jaśmina z niepokojem w głosie.A Modesta nic.Stała sobie spokojnie obok trzech pojemników z wielkimi napisami:PAPIER, SZKAO, PLASTIK, i ostrym czubem kolorowej parasolki rozrzucała bezładniepoustawiane dookoła foliowe torby z papierem, szkłem i plastikiem.- Może coś jej zginęło.- Zginęło? W śmieciach? - zwątpiła Jaśmina.- Raczej sprawdza, czy nie znajdziew nich czegoś ciekawego.Tymczasem Modesta zauważyła, że oni stoją przed wejściem do  Przydrożnego barku" i że Gustaw otwiera już największą z kłódek.Przestała więc grzebać parasolkąmiędzy torbami, niektóre z nich dziobiąc szpikulcem.Szybko przeszła przezjezdnię i natychmiast skarciła Gustawa.- A cóż to, panie Gustawie? Tak pózno otwiera pan w niedzielę? Zawsze wniedzielę otwieracie trochę wcześniej.- Przepraszam panią najmocniej - powiedział Gustaw, z całych sił szarpiąc drugąoporną kłódkę.- Ale dziś jest sobota.- Oooo! - zawołała Modesta, kładąc dłoń na koralowych ustach.- To janadaremnie byłam w kościele!- Modlitwy nigdy za dużo - pocieszył ją Gustaw.98- Ma pan rację, ale naprzykrzać się również nie można, zwłaszcza że ja częściejo coś proszę, niż za coś dziękuję, a tego w sobie nie pochwalam.Kłódka puściła, z drugą poszło łatwiej.Modesta zaczęła rozpinać fokowąkurteczkę, pod którą miała cienką zieloną bluzkę w ogromne wielobarwne kwiaty.- Czy nie jest pani zbyt lekko ubrana? - zatroszczyła się Jaśmina.- Jestem, moje dziecko, masz słuszną rację.Jaśmina, której racje najczęściej uważane były za niesłuszne, czuła sięnieoczekiwanie pochwalona przez panią Modestę.- Obawiam się, że będę musiała wrócić do domu po sweter albo zajdę do sklepu  Zdrugiej ręki", żeby tam zakupić turkusowy bezrękawnik, jeżeli od wczoraj nikt migo nie sprzątnął sprzed nosa.Wybieram się bowiem na cmentarz, więc istotnie,powinnam być ubrana nieco cieplej.Nie mógłby się pan pospieszyć z tymotwarciem, panie Gustawie, przecież wieje wiatr.Zwykle w niedzielę odwiedzamcmentarz.Mam tam masę dobrych znajomych.Tylko na cmentarzu i w waszym barkunie czuję się samotna.- Bardzo mi miło - powiedział Gustaw, który w końcu otworzył drzwi i szerokimgestem zaprosił Modestę do środka.- Przypominam tylko, że dziś jest sobota,więc jeżeli wybiera się pani na cmentarz w niedzielę, radziłbym zaczekać dojutra.- Aaaa! Ma pan rację, młody człowieku! - zawołała, wieszając fokową kurtkę naporęczy krzesła.- Czy długo będziemy czekać na posiłek? Czuję głód.Dużo czasuzajęło mi sprawdzanie zawartości pojemników i tych toreb, którymi jakoś nie mogęzainteresować pana prezydenta.Bomby nie znalazłam, ale zmarzłam przy tej pracy.- Postaram się szybko przygotować coś dla pani.- Rada bym zjeść gorącą zupkę, chociaż wiem, że nie jest to pora obiadowa.Mamjednak swoje fanaberie! - powiedziała z dumą.- Zauważył to nawet mój świętejpamięci małżonek.99Wkrótce przyszedł Tom, a za nim zaczęli nadchodzić pierwsi goście, którzy lubiliumawiać się w  Przydrożnym barku" w sobotnie przedpołudnia tylko po to, żebywypić coś, pogadać trochę, a potem iść dalej.O pierwszej było pełno, bo zaczęlipojawiać się również i codzienni stołownicy.Izabela już wyjęła swój pękatynotatnik, ale jeszcze przez chwilę przyglądała się, jak jej siostra Mira,aktorka charakterystyczna, szepcze coś na ucho starszemu panu z żółtą laską, aon, przysłuchując się uważnie, tylko potakuje głową.Ciekawe, na co ona gonaciąga, pomyślała Izabela jadowicie.Dwie panie siedzące pod Klimtemchichotały, czekając, aż Gustaw przyniesie im zamówione koktajle.Jaśmina jadładrugiego sandwicza z liściem lodowej sałaty, kiedy nagle otworzyły się drzwi,ostro zadzwoniły wiszące nad nimi dzwonki i bywalcy  Przydrożnego barku"osłupieli.Wszedł bowiem, już od progu kłaniając się wszystkim, nie kto inny,tylko wytworny yuppie, ubrany w długi czarny płaszcz, z prawdziwym pilśniowymkapeluszem w ręku.- No nie! - powiedziała wstrząśnięta Modesta.Z okna swojej kuchni Petra zobaczyła Toma szybko przebiegającego przezwyłysiały, jesienny trawnik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •