[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pani Cameron nie tylko chętnie łapała się na lep słodkich słówek, ale miała jeszczejedną nieocenioną zaletę - potwornie nudziła się podczas nieobecności męża w domu.Pałałażądzą przygody, a dopuszczenie przez Amerykanina do sekretu traktowała jako specjalnewyróżnienie.Opowiedział jej niezbyt trzymającą się kupy historyjkę o przesłuchującym goongiś pułkowniku, którego pragnął zobaczyć w wolnej Polsce, aby przedyskutować z nimhistoryczne racje.Pani Cameron niespecjalnie nawet słuchała uzasadnienia, tak bardzopragnęła ruszyć na poszukiwania, podczas których miała być jego kierowcą, przewodniczką iewentualnie tłumaczką.Doskonale pamiętał nazwę podwarszawskiej miejscowości, w której mieszkałpułkownik.Nie zapomniał też obrazu jego dziwacznego, ozdobionego ażurowymidrewnianymi wycinankami domu.Czy jednak uda mu się trafić? A nawet gdyby, to czymożliwe, żeby Kuczek tam jeszcze mieszkał, skoro nikt nie może go znalezć? Miał jednaknadzieję, że na miejscu zdoła uzyskać jakieś informacje.Wjeżdżali w małe uliczki, plącząc się w ich gmatwaninie.Niecierpliwił się.Pamiętał, żedom Kuczka stał na uboczu, a otaczał go duży ni to ogród, ni to fragment lasu - nie byłoby dlaniego miejsca w ciasnej zabudowie.Za wszelką cenę usiłował przypomnieć sobie dodatkoweszczegóły.Wysilał pamięć w poszukiwaniu elementów uzupełniających obraz, który jakukładankę z puzzli nosił w głowie.Wreszcie wjechali na leśny trakt.To mogła być ta droga.Drzewa zmężniały, a ich konary nie kojarzyły się już z ramionami młodzieńca, raczej baramidojrzałego, ciężko pracującego mężczyzny.Splecione gałęzie tworzyły nad przecinkąliściasty baldachim, pod którym panował chłodny cień.Michael wpatrywał się w ciemnozielony tunel i nagle wydało mu się, że w oddalidostrzegł Annę.Wzdrygnął się lekko, ale wcale nie zdziwił.Postać tej dziewczyny ostatniociągle mu towarzyszyła.Kiedy wracał wieczorem do hotelu i rankiem, kiedy z niegowychodził, obserwował kryjącą się przed jego spojrzeniami sylwetkę.Niekiedy szła za nimpodczas spaceru w sporej odległości albo niemal odprowadzała go do taksówki.Próbowałnawiązać rozmowę, ale wyraznie sobie nie życzyła żadnego kontaktu.Służbie hotelowejpowiedział, żeby nie zwracała uwagi na nieproszonego gościa, i poparł swoją prośbę kilkomadziesiątkami zielonych banknotów.Nie chciał, żeby spotkała ją jakakolwiek przykrość.Byłomu żal dziewczyny, a jednocześnie go irytowała.Postanowił cierpliwie czekać - możewreszcie powie, czego chce.Uroda Anny skusiłaby niejednego mężczyznę, ale on już w czasie pierwszego pobytu wPolsce w niej zasmakował i choć zauroczenie z jego strony trwało krótko, był pewien, że sięnasycił.A poza tym jej rozedrgana psychika, nerwowość, dostrzegalna nawet w sposobieporuszania się, przypominały mu Sarę Henderson.Jedna kobieta na skraju załamanianerwowego, którą po zaledwie trzyletnim związku będzie się musiał opiekować do końcażycia, to i tak było już dość.Sara mnie kocha, rozmyślał, Anna też kiedyś zapewniała o swejmiłości.Z tego powodu obie kobiety mają ochotę stworzyć mi piekło na ziemi.Czyniły go odpowiedzialnym za własne uczucia, jakby były niewolnicami, a on ichpanem, który batem wymusza oddanie.Obdarowywały go klejnotem, na jaki w ogóle nie miałochoty, a one za wszelką cenę pragnęły mu go wcisnąć.A w końcu obwiniając się za to, żeodrzuca tak cenny podarek, uznawały, że same są nic niewarte.Rozumiał ten mechanizm, ajednocześnie buntował się przeciw obowiązkowi wzajemności uczuć, narzuconemu przez tekobiety.Tak pojmowana miłość była niczym karta kredytowa - należało wziąć z niej tylkotyle, ile można oddać z powrotem.Szaleństwo bez pokrycia, uczuciowe długi aniemocjonalne debety nie mieściły się im niczym skrupulatnym księgowym w głowie.Mikabyła zupełnie inna.Miał szczery zamiar pogadać z Jimem na temat dziwnych wizyt Anny w hotelu, alekumpel, ogarnięty szałem robienia intratnych interesów, nie nadawał się do żadnej sensownejrozmowy.Z Cameronem rozstawał się tylko na krótkie godziny snu, bo obaj ciągle mieli coś do załatwienia lub przegadania.Michael kpił z nich bezlitośnie, a oni obrażali się na niego,pewni, że w nowej ziemi obiecanej znajdą swoją żyłę złota i jeszcze pokażą Watsonowi -Smithowi, kto jest górą.On zaś, ilekroć natknął się na nich w holu, pytał z wyszukanąuprzejmością: How is your business today, dear guys? A oni w odpowiedzi obdarowywali gonieprzyjaznymi spojrzeniami.Nie, to jednak nie Anna.Dziewczyna, która szła poboczem, była znacznie od niejmłodsza, ale podobna nawet w ruchach, które miały w sobie tyle samo gracji, co iniepewności.Nie chciało mu się wysilać na polski.Poprosił panią Cameron, aby zapytała odom Kuczka.Dziewczyna tylko pokręciła głową.- Nie wiem, kto to jest.Mieszkam tu od niedawna.A więc był ktoś w Polsce, kto nie słyszał o pułkowniku Kuczku.No cóż, nowepokolenie, pomyślał dziwnie poruszony tą banalną scenką.Minie jeszcze parę lat i zapomnąnawet o stanie wojennym.%7łycie wszystko zarasta.Pojechali dalej.I nagle, kiedy już Michaelzupełnie stracił nadzieję, jego oczom ukazał się dom, którego obraz tak dobrze wrył mu się wpamięć.No, panie pułkowniku, pomyślał, wreszcie się policzymy.Dom stał w głębi działki, otoczony sosnami.Michael szybko wysiadł z samochodu.Ewa ustawiała auto, aby nie zawadzało na wąskiej leśnej drodze, a on już naciskał dzwonek.Setki razy wyobrażał sobie to spotkanie.Wymyślał słowa, którymi powita osłupiałego zezdumienia pułkownika.Jednak, jak to w życiu bywa, wszystko odbyło się kompletnie inaczej.Nie zdziwiło go to specjalnie, bo już się przekonał, że wszelkie plany wymykają sięczłowiekowi z rąk jak śliskie mydło.Obowiązuje odgórny scenariusz, a jego akcji nie daje sięprzewidzieć.W drzwiach pojawiła się tęga kobieta w różowej sukience.Jej włosy błyszczały odnadmiaru lakieru, a twarz mieniła się różnymi kolorami tęczy: niebieskość powiekprzechodziła w czerwień na policzkach i amarant na ustach.W ramionach, które tworzyłybezpieczne gniazdo, trzymała małego, kudłatego psa, spokojnie wpatrującego się wprzybyszy.Zapytała, czy chcą obejrzeć dom.Gdy Ewa przedstawiła Michaela, kobietadrgnęła i uważnie spojrzała mu w twarz.Potem odpowiadała na pytania ze spuszczoną głową.Michaelowi ani razu nie udało się popatrzeć jej w oczy.Była żoną pułkownika Kuczka, który według jej relacji kilka lat temu ją opuścił.- Umarł? - zapytała wówczas Ewa, gotowa do wylewnego wyrażenia współczucia.- Wyjechał służbowo za granicę i nie wrócił.Zdecydowałam się teraz na sprzedażdomu.Po co mi taka wielka chałupa? Dałam ogłoszenie do gazety.To piękna posiadłość, abudynek duży i komfortowy - zachwalała, jakby byli potencjalnymi kupcami.- Okna salonuwychodzą na sosnowy las [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •