[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uliczne życie Carmony przypominało mi Cortonę.Na placu, gdziechłopcy grają w piłkę, grupki ludzi wystają w słońcu, a kobiety wystawiają na pokaz swoje niemowlaki, nagle zatrzymuje się wielkaciężarówka.Kierowca wychyla się z okna, zrywa kilka pomarańczi odjeżdża.Jak w Cortonie i innych toskańskich miasteczkach, teandaluzyjskie też mają swoje arcydzieła i tajemnice.Carmona maich wiele.Siedząc w zimowym słońcu, zamawiamy tortillitas de ba-calao, smażonego dorsza z pieczonymi jarzynami i talerz serów.Jedząc, obserwujemy dziewczynki, które rozłożyły się na ławce z lalkami.Sery są uzależniające.W Kalifornii poznaliśmy manchego, aleten miejscowy jest bardziej słony, bardziej kremowy, bardziej wiejski w tonie.Na bokach ma odciśnięty wzór formy, w której dojrzewał.Jestem fanką błękitnych pleśniowych serów i już nie razzamawiałam cabrales.Silne zapachy mieszanki owczego, koziegoi krowiego mleka łagodzi dodatek pasty z pigwy, podanej na małympółmiseczku.Ranek płynnie przechodzi w popołudnie, przeznaczone na zwiedzanie starego miasta.Przypadkiem odkrywamy na wskroś andaluzyjski kościół Santa Maria.Zbudowany na ruinach meczetu, zachował patio z drzewami pomarańczy, gdzie odbywano rytualne ablucje.W tej oazie spokoju na kolumnie odnajdujemy wizygocki kalendarzświąt.Zawsze i wszędzie te trzy nawarstwiające się kultury.*Na pewno nie my pierwsi śpiewamy Help, help me Rhonda1, przejeżdżając przez bajkowe, białe miasto Ronda, przycupnięte po obustronach przepaści.Zatrzymujemy się w jednym z hoteli rządowejsieci Parador, zlokalizowanych zwykle w zabytkowych budynkach.Naszemu pokojowi brak wdzięku, ale jeśli chodzi o samo miejsce- nie ma sobie równych.Tuż za balkonowymi drzwiami widzę w dole most nad kanionem i wszystkie uliczki i białe budynki starego miasta.Taras hotelu wychodzi na majestatyczne, dalekie góry.Rondama wszystkie cechy kiczu - bielone budynki, mnóstwo pelargonii,uczepione skały dachy z czerwonej dachówki na tle szaroniebieskichgór i zielonych pól.Główna ulica jest rozpaczliwie zatłoczona - turyści zjeżdżają tu z wybrzeża na jednodniowe wycieczki.Niektórzyz nich, osobnicy o potężnej tuszy w skąpym odzieniu, sami stanowią rodzaj widowiska.Prawdziwa wiosna musi być koszmarem dlaludzi, którzy nawet na własnych podwórkach nie powinni nigdy nosić szortów, ale na wycieczce wystawiają swoje obfite kształty na publiczny widok.Z dala od głównych szlaków napawamy się urodą Rondy.Zaułki, które dawniej były tylko kozimi ścieżkami, wiją się pod górę kucichym, spokojnym dzielnicom rezydencji.Te pociągają mnie znacznie bardziej niż casas colgadas, wiszące domy, nazwane tak ze względu na swe położenie na skraju głębokiego, dwustumetrowego kanionu.Zatrzymujemy się na lemoniadę oraz rzut oka na mapy i książki.Nie po raz pierwszy uderza mnie dziwnie beznamiętny ton przewodników.Miasto za miastem - wszystkie zastanawiająco jednakowe.Ale tego, co w nich najistotniejsze, co unosi cię w górę i plasuje w innej rzeczywistości, nie da się przekazać poprzez suchy opisfaktów.Może w ogóle się nie da.Człowiek sam musi znalezć własne sekretne obrazy.Powolny lot monety w przepaść, refleks słońcana miedzi, trwający zaledwie ułamek sekundy, zanim poleci ku nicości, mówi więcej o charakterze miejsca niż trzystronicowa lista restauracji i liczne opisy hoteli czy suche fakty historyczne, podanew tak skompresowanej formie, że aż przyprawia o zawrót głowy.1Piosenka zespołu The Beach Boys.Jestem zmęczona Ronda.Oboje chcemy uciec na kilka dnigdzieś, gdzie moglibyśmy rozłożyć się z powieściami z nogami naniskim stoliku albo drzemać, robić notatki, sączyć sok z krwistychpomarańczy.Jeść śniadanie, wybierając z obfitego bufetu miejscowe specjalności, takie jak migas, podstawowe wiejskie danie z ostro1przyprawionych okruchów chleba, chorizo i czosnku, a do tegoowoce i gorące churros.Zniadanie to taki klucz do kultury.Włochskubnie coś tam do swego espressa, Amerykanin raczy się płatkami i jajkami na bekonie, Francuz chwyta w biegu croissanta - śniadanie odpowiada rytmom pozostałych posiłków i trybowi życia- porom wstawania, spoczynku, godzinom pracy.Ten podstawowy hiszpański posiłek przeznaczony jest dla ludzi pracy, którymjednak wystarcza kawałek mięsa z resztkami chleba czy co tammają pod ręką.Paradory kładą nacisk na miejscową kuchnię, podobnie jak liczne tutejsze restauracje.Wczoraj wieczorem jedliśmy migdałowe gaz-pacho, duszone kawałki wieprzowiny i potrawkę z kuropatwy.Sewilska mania tapas na prowincji nie jest już tak popularna.Tuobowiązują solidne i obfite posiłki, odpowiednie dla myśliwych.Na różowawe niebo wypełza księżyc w pełni i przemieszcza sięwolno nad wąwozem - w życiu nie widziałam tak ogromnego księżyca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexNiffenegger Audrey Żona podróżnika w czasie (Miłoœć ponad czasem)
91. Elaine Cunningham Mroczna Podroz upload by herbatniq
Sowa Izabela Brzytwa 02 Podróż poœlubna
Verne Juliusz Niezwykłe Podróże 21 Jangada
Saga historyczna Masterton Graham Dziewicza podróż
Masterton Graham Saga historyczna Dziewicza podróż
Cunningham Elaine Gwiezdne wojny Mroczna Podróż(1)
LP. IV VI. Swift Jonathan Podróże Gulliwera
John Norman Gor 18 Blood Brothers of Gor
Sara Shepard Pretty Little Liars #11 OlÂśniewające(1)