[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasnęła nad ranem dopiero, ale miała dziwne sny.Burłaj, rezuny,Tatary, krwawe obrazy rzezi przesuwały się przez jej senną głowę, a w tych obrazach widziała ciągletwarz Azji, lecz nie był to ten sam Azja, tylko niby Kozak, niby dziki Tatar, niby sam Tuhaj-bej.Wstała rano, rada, że się skończyła noc i przykre widziadła.Pozostałą drogę postanowiła odbywać nadzianecie, raz dlatego, żeby ruchu zażyć, po wtóre, żeby dać sposobność do swobodnej rozmowy Azji iEwce, którzy ze względu na bliskość Raszkowa potrzebowali zapewne się naradzić, jakim sposobemoznajmić wszystko staremu panu Nowowiejskiemu i pozwolenie onego uzyskać.Azja, podawszy jejwłasną ręką strzemię, sam nie siadł jednak do sanek z Ewką, ale zrazu wyjechał na czoło oddziału,potem trzymał się w pobliżu Basi.Ona zaś spostrzegłszy natychmiast, że jadą znów w szczuplejszejliczbie, nizli przyjechali do Jampola, zwróciła się do młodego Tatara i rzekła:- Widzę, żeś waćpan i w Jampolu część swoich ludzi ostawił.- Pięćdziesiąt koni, tak samo jak i w Mohilowie - odrzekł Azja.- Na cóż to?On uśmiechnął się osobliwie; wargi jego podniosły się tak jak u złego psa, który pokazuje zęby - i pochwili dopiero odpowiedział:- Bo chcę te komendy mieć w mojej mocy i drogę powrotną waszej miłości zabezpieczyć.- Jeśli wojska wrócą ze stepów, to i tak tam siła będzie.- Wojska tak prędko nie wrócą.- Skąd waćpan wiesz?- Bo się pierwej muszą dobrze upewnić, co się u Dorosza dzieje, a to im ze trzy albo cztery niedzielezabierze.- Jeśli tak, toś dobrze waćpan uczynił, ludzi owych zostawiając.Jechali czas jakiś w milczeniu.Azjaspoglądał co chwila na różową twarz Basi, na wpół zakrytą przez podniesiony kołnierz delijki i kołpaczek,a za każdym spojrzeniem przymykał oczy, jakby chciał lepiej sobie wrazić w pamięć wdzięczny jejwizerunek.- Waćpan powinieneś się rozmówić z Ewką - rzekła wszczynając na nowo rozmowę Basia.- Waćpan zgołaza mało z nią rozmawiasz, aż jej dziwno to bywa.Niedługo przed obliczem pana Nowowiejskiegostaniecie.Mnie samą niepokój chwyta.Powinniście się naradzić, jak sobie począć?- Ja najpierw z waszą miłością chciałbym się rozmówić - odrzekł dziwnym głosem Azja.- To czemuż waść nie zaczynasz?- Bo czekam na posłańca z Raszkowa.Myślałem, że go już w Jampolu znajdę.Co chwila go wyglądam.- A co się ma posłaniec do rozmowy?- Myślę, że owo on jedzie! - odrzekł unikając odpowiedzi młody Tatar.I skoczył naprzód, lecz po chwiliwrócił.- Nie! to nie on! - rzekł.W całej jego postaci, w mowie, w spojrzeniu, w głosie było coś tak niespokojnego i gorączkowego, że ówniepokój udzielił się i Basi.Najmniejsze jednak podejrzenie nie postało dotąd w jej głowie.Niepokój Azjidał się doskonale wytłumaczyć bliskością Raszkowa i groznego ojca Ewki, jednakże Basi było czegoś tak172 ciężko, jakby o jej własne losy chodziło.Zbliżywszy się do sani przez kilka godzin jechała w pobliżu Ewkirozmawiając z nią o Raszkowie, o starym i młodym panu Nowowiejskim, o Zosi Boskiej, wreszcie ookolicy, która stawała się coraz dzikszą i straszniejszą pustynią.Była ona po prawdzie pustynią zaraz zaChreptiowem, ale tam przynajmniej od czasu do czasu podnosił się na widnokręgu słup dymuoznajmujący jakiś chutor, jakąś osadę ludzką.Tu nie było nigdzie śladów człowieka i gdyby Baśka niewiedziała, że jedzie do Raszkowa, gdzie żyją ludzie i stoi załoga polska, mogłaby mniemać, że wiodą jągdzieś w nieznane pustynie, do cudzych ziem, na kraniec świata.Rozglądając się po okolicy wstrzymywała mimowolnie konia i wkrótce została w tyle za saniami ioddziałem.Azja przyłączył się do niej po chwili, a że okolicę znał dobrze, więc jął jej wskazywać rozmaitemiejsca, wymieniając ich nazwy.Nie trwało to jednak długo, bo ziemia poczęła dymić.Zima nie miaławidocznie w tej południowej stronie tej samej, co w lesistym Chreptiowie, mocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •