[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopytywała siębardzo o Sperriton, on jednak dawał jej krótkie odpowiedzi, minimalizującwszystko, tak że wydawało się nudne.Oczywiście były to nudy, rozkosznenudy, ale nie tak niezrozumiale ponure, jak przedstawiał to Henryk. Czylubiłeś swoją pracę?  Nie bardzo. Czy chodziłeś na spacery po wsi? Tam nie ma wsi.I nikt nie chodzi na spacery.Oczywiście za pytaniamitymi kryło się co innego, Gerda prawie nie słuchała jego odpowiedzi ani onjej pytań.To, co chciała powiedzieć, brzmiało: Jesteś mi potrzebny.Chcęcię poznać.Zobaczysz, że potrafię być cierpliwa.A on mówił: Dlaczegoteraz udajesz, że cię obchodzę? Nigdy przedtem nie chciałaś wiedzieć, corobię i kim jestem, nawet nie przyjechałaś do Sperriton.Teraz jest zapózno.A ona odpowiadała: Nie jest za pózno, nie jest, nie jest. Jak ci sięukładało ze studentami?  Niespecjalnie. Czy masz tam dobrych przy-jaciół?  Parę małżeńską.I czasami zdawało się Henrykowi, że domrównież zabiega o jego względy w ten sam bezowocny, nieumiejętny, wsumie raczej zadowolony z siebie sposób, mówiąc: Oto jestem, wreszciewitaj w domu, jestem twój.Na co Henryk odpowiadał: Kiedy ciępotrzebowałem, nie byłeś mój, kiedy cię potrzebowałem, odrzuciłeś mnie. Dlaczego teraz mam dbać o ciebie? Henryk zauważył, że matka po cichuusunęła z salonu fotografię Sandy ego w srebrnych ramkach.Lucjusz w dalszym ciągu był uprzejmy, nawet uniżony, a Henryktraktował go jak biednego rezydenta-guwernera.Henryk nie bardzorozumiał, jaką w istocie odgrywa rolę, i prawdopodobnie by go lekceważył,gdyby Lucjusz ze strachu przed Henrykiem nie wchodził mu ciągle wdrogę w sposób, który najwyrazniej drażnił Gerdę.Lucjusz uważał za swójobowiązek poruszać intelektualne zagadnienia dotyczące literatury lub po-lityki amerykańskiej i stworzyć rodzaj akademickiego spotkania dwóchmężczyzn, z którego Henryk miał wiele wynieść.Gdyby Henryk z Gerdąpozwolili mu na to, chętnie posiedziałby z Henrykiem przy winku (kiedy jepodawano).Henryk natomiast zachowywał się swobodnie.Z Lucjuszemporadzi sobie pózniej.Na razie Lucjusz musi po prostu sam zająć się sobą,o ile tylko starczy mu śmiałości, aby wytrwać wśród potężnych przeci-wieństw.Tymczasem Henryk stanowił dla niego tajemnicę.Lucjusz chciałodkryć, do czego Henryk jest zdolny.Ale Henryk nie był zdolny do niczego,Henryk czekał.Czekał z jakąś potworną zbolałą ufnością, że coś sięzdarzy.Widząc matkę zajętą przy żółtej kosiarce daleko od domu, Henrykuznał, że nadszedł moment, aby zrobić coś, o co Gerda z widocznymbólem go prosiła, a co dotychczas odkładał na pózniej; chodziło ouporządkowanie rzeczy w pokoju Sandy ego.Gerda po prostu nie była wstanie tam wejść.Prawdopodobnie odczuwała również, że byłobywskazane, a może nawet zbawienne dla Henryka, spadkobiercy, żebyuporządkował papiery Sandy ego.Przy ponownym spotkaniu Merrimantakże to sugerował.Henryk wypadł z sali balowej i pognał na górę tylnymischodami, dostrzegając kątem oka ptasiogłową Rhodę, która siedziała wkuchni i czytała jakieś pismo.Popędził korytarzem obok galerii pod drzwipokoju Sandy ego, położonego naprzeciwko pokoju matki, w zachodnimskrzydle domu.Rozejrzał się dokoła z miną winowajcy, a potem spokojnienacisnął klamkę i wszedł do środka.Niesłusznie oczekiwał, że zastanie pokój sprzątnięty i upo-rządkowany, zamieniony już w muzeum Sandy ego, a rzeczy schludnieposegregowane albo poprzekładane gałkami naftaliny.Zamiast tegoznalazł pokój żywy, do którego nie dotarła jeszcze wiadomość, że nie majuż właściciela.Wydawało się, jak gdyby ten, dla którego pokój żył ioddychał, ciągle był w pobliżu, niezręcznie i pospiesznie ukryty za szafkąlub okiennicą.Pokój wyglądał dokładnie tak jak tego ranka, kiedy Sandywstał, ogolił się, ubrał, zjadł śniadanie, wyprowadził auto i wyruszył doLondynu.Czuć było jeszcze słaby zapach fajczanego tytoniu.Nieporządnie rozsunięte zasłony pozostawiały pokój w półcieniu.Duże biurko zamykanena żaluzję było otwarte i zarzucone papierami.Na stole leżała rozłożonagazeta, dwie fajki i para okularów.A więc Sandy zaczął nosić okulary.Napodłodze tarzało się kilka krawatów i ręcznik.Na lustrze nad umywalkąpozostało rozmazane mydło.Pościel była rozrzucona, na poduszce leżałtermofor.Henryk machinalnie odciągnął zasłony do końca, zaniósłtermofor do umywalki, odkorkował i wylał wodę.Na widok białej miski ipłynącej wody nagle poczuł mdłości.Odwrócił się, oparł o półki i zaczął oddychać spokojnie i głęboko;czuł mdłości i lekki zawrót głowy.Zaczął ostrożnie odczytywać tytułyksiążek.Hydroplany w drugiej wojnie światowej.Jane  wszystkiesamoloty świata.Ciągniki dawne i nowe.Alvis win.Podręcznik entuzjastykolei.Historia kolei w obrazach.Katastrofa na moście Tay.Poczuł sięlepiej.Przyszła mu do głowy łacińska sentencja.Delenda est Carthago.Ulubione powiedzonko Sandy ego, które go z jakiegoś powodu bawiło.Delenda est [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •