[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to były najgorszechwile, jakie ostatnio przeżyłam.Czułam suchość w gardle aż do bólu i nie mogłam opanować dreszczy,jakbym nagle dostała gorączki.Siedziałam w ponurym pokoju, gdzie jedynymi sprzętami były drewnianeławki przymocowane do pomalowanych olejno na ciemnoszary kolor ścian.Była to suterena.Wysoko umieszczone okno wychodziło na ulicę i musiałobyć na poziomie chodnika, bo od czasu do czasu widać w nim było nogijakiegoś przechodnia.Oprócz mnie siedział w tej poczekalni tylko strażnik i kiedy sobie touświadomiłam, ogarnął mnie strach, że też oto zostałam zamknięta.Chociażbyła pełnia lata, poczułam, że panuje tu chłód, i przyszło mi do głowy, żeRS 46mój mąż, który przebywa tu ponad dwa miesiące, może się nabawić gruzlicy,reumatyzmu i w ogóle zapaść na zdrowiu.Serce ścisnęło mi się na tę myśl,ale właśnie w tej chwili otworzyły się drzwi i strażnik, wstając, powiedział:- Obywatelko, oddajcie mi waszą torebkę i macie piętnaście minut narozmowę.- A czy mogę podać mężowi zmianę bielizny i trochę wiktuałów?Niewiele tego i.specjalnie upiekłam ciasto.- Musimy to sprawdzić.Podałam mu koszyk i poczekałam, aż wszystko poogląda i pona-kłuwa.Rozkładał bieliznę sztuka po sztuce, wytrzepał ją.Nie wiem, co spodziewałsię znalezć w cebuli, czosnku, kawałku kiełbasy i razowym chlebie odTurka, ulubionym Teofila.Na nogach jak z waty weszłam do sąsiedniego pomieszczenia.Strażnikpodprowadził mnie do okienka, przed którym stało krzesło, podsunął mi jetak blisko, że podcięło mi kolana, więc chcąc nie chcąc musiałam usiąść.Spojrzałam przed siebie.Krzesło po drugiej stronie okienka było jeszczepuste.Usłyszałam kroki i zobaczyłam w otwartych drzwiach mego męża czyraczej jego cień.Serce przestało mi przez chwilę bić i upłynęło trochę czasu,zanim udało mi się złapać oddech.Strażnik, który go przyprowadził, skinął głową pokazując mu krzesło iodszedł na bok.W tym momencie Teofil mnie dostrzegł i jak mi się wydało, zachwiał się.Poderwałam się z krzesła, żeby go podeprzeć, ale zaraz na nie opadłam, boprzecież dzieliła nas ściana.Przez chwilę patrzyliśmy na siebie zachłannie, bez słowa.- Czy jesteś chory? - spytałam.- Okropnie schudłeś.- Nic mi nie dolega, prócz zmartwienia i tęsknoty.Ty też zmizerniałaś, alepięknie wyglądasz.Jak sobie radzisz, nie głodujecie?- Pracuję.Niczego nam nie brakuje.Nie martw się o nas.- A dzieci? Zdrowe?- Ania zaczęła chodzić, wszędzie jej teraz pełno.Bez przerwy coś ściąga.Trochę też mówi.A Kasia.wyobraz sobie, że chłopcy zaczynają jąadorować.- Och, żartujesz?- Wcale nie.Noszą za nią teczkę ze szkoły, podstawiają jej nogi, ostatniozłapali ją na sznurek tak, że aż ma ślad na nosie i policzkach.Posłuchaj,RS 47Kasia prosiła, żeby  tatusiowi" przekazać, że jej bardzo go brakuje, ipowiedziała, że już nigdy nie pomyli się i nie nazwie cię inaczej niż tato.- Mnie też bardzo was brakuje.zamartwiam się o was.- Kochany.Wiesz.po nocach myślę, że pewnie przeklinasz mnie za to,iż się uparłam, żebyśmy wracali.Teofil spojrzał ze strachem w stronę strażnika i dał mi znak, żebymzmieniła temat.- Mylisz się, Zosiu.Nie mam o nic do ciebie żalu.Boleję tylko nad tym, żesama musisz się troszczyć o wszystko.Brożyna opowiadał mi, jaka jesteśdzielna.- Jak cię traktują?- Nie mówmy o tym.W areszcie nikogo nie pieszczą.- Kiedy to się skończy?- Nie wiem.Ale wiem, że zarzuty, które mi postawiono, sąbezpodstawne.Dlatego mam nadzieję.- I nie trać jej, błagam.Ja też nie tracę nadziei.Nie martw się nami.Niejest mi lekko, ale poradzę sobie.Wiesz, że bywałam w gorszych opałach.- Wiem i dlatego nie zasługujesz na takie życie.- Nikt nie ma tego, na co zasługuje.Zobaczysz, jeszcze i nam będziedobrze.Zobaczysz.Najważniejsze jest zdrowie i.życie.Wszystko jeszczemoże się zmienić.- Przestań.to ja tobie powinienem dodać otuchy.nie chcę, żebyśmyślała, że jestem do niczego.- Ależ nie myślę tak! Jesteś po prostu pozbawiony możliwości działania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •