[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uprzytomniła sobie, że odgłos, który uznała za deszcz, jest rzeczywiście płaczem, i to wsąsiednim namiocie.Włożyła gruby marynarski płaszcz i po kładkach, juz położonych w przewidywaniu błota, pobiegła do namiotubratowej.- Rose? yle się czujesz?Rose, przy toaletce, siedziała z głową pochyloną, twarzą ukrytą w rękach.- Co się stało? Dlaczego płaczesz?Rose wyprostowała się na krześle i delikatnie otarła oczy koronkową chusteczką.- To takie straszne, Grace.Te obozy, odkąd wysiadłysmy z pociągu w Tłuka.Myślałam, że już się skończyły.Takbardzo serce mi się wyrywało do normalnego domu.Grace rozejrzała się po tym namiocie.Był urządzony wytworniej niż jej namiot.Toaletka z lustrem w pozłacanejramie, na łoz- ku atłasowe poduszki.Nawet prześcieradła nie były po prostu białe, tylko staromodnie cieniowane, różowe iniebieskie jak cyranka - w kolorach Trevertonow.Zobaczyła, że Valentine zadał sobie sporo trudu, żeby sprawićżonie przyjemność.Potem zauważyła, że nie ma pokojówki Rose.- Gdzie jest Fanny?- W swoim namiocie.Mówi, że chce wrócić do Anglii.- Rose zniżyła głos.- Każ mu wyjść.Grace popatrzyła na Afrykanina, który stał przy klapie namiotu, trzymając butelkę z gorącą wodą i lniany ręcznik.Miał na głowie turecki fez, a długa biała kenzu spływała do jego bosych stóp.- Co masz mu do zarzucenia, Rose?- On mnie przeraża.Afrykanin przedstawił się:- Na imię mi Joseph, memseeb, i jestem chrześcijaninem.- Proszę, zostaw nas same - powiedziała Grace.- Buana lordi przykazał, żebym służył tej memseeb.- Wyjaśnię to lordowi Trevertonowi.Możesz odejść, Joseph.Po odejściu Afrykanina Rose, patrząc na szwagierkę, błagalnie szepnęła:- Grace, musisz zrobić coś dla mnie!Grace przyjrzała się jej.Policzki o barwie kości słoniowej teraz płonęły, wargi drżały.Pasma włosów srebrzonychksiężycową poświatą wymknęły się spod grzebieni i obramowywały owalną twarzyczkę.- Co chcesz, żebym zrobiła? - zapytała.- Chodzi o.Valentine'a.Rozumiesz, ja nie mogę.nie jestem gotowa do.- Rose odwróciła się i na oślep sięgnęłapo oprawioną w srebro szczotkę.- Jesteś lekarką, Grace.On ciebie wysłucha.Powiedz mu, że jeszcze za wcześnie podziecku.Grace milczała.Nie wiedziała, co odpowiedzieć.- Pomóż mi, Grace.Nie mogę się z tym zmierzyć.Jeszcze nie.Najpierw muszę się przyzwyczaić do.- machnąłarękami - do tego wszystkiego.-Dobrze.Porozmawiam z nim.Nie martw się tym, Rose.I chodzmy już, panowie czekają.Wchodząc z mroku do namiotu-jadalni, obie zatrzymały się olśnione.- Valentine! - wykrzyknęła Grace.- Skąd to wziąłeś, na Boga?- Trochę się ryzykowało, staruszko, na tej wojnie i w ogóle.Czasami poręcznie jest być śmierdząco bogatym -powiedział lord Tre- verton w wykrochmalonej białej koszuli i czarnym smokingu.Pocałował siostrę w policzek, promiennie uśmiechnąłsię do żony.-No, kochanie, co powiesz?Rose patrzyła na krzesła chippendale, na obrus z belgijskiej koronki, srebrne lichtarze i porcelanową zastawę.Gramofon grał walca, kryształy i kieliszki do szampana iskrzyły się w świetle lampy, powietrze było wonne oddzikiego jaśminu.- Och, Valentine - szepnęła bez tchu.- Jest prześlicznie!- Pozwólcie, że wam przedstawię naszego gościa - powiedział, wskazując mężczyznę, którego jeszcze nie znały.Był to oficer okręgowy Briggs, zażywny, po sześćdziesiątce, w wyprasowanym mundurze khaki, w wypucowanymdo połysku pasie koalicyjnym.Valentine nalał aperitify, wznieśli toast za Brytyjską Afrykę Wschodnią, po czym usiedli do stołu.- Miałam nadzieję, że poznam pana żonę, sir James - zagaiła Grace, siadając obok Donalda, wyglądającegoznakomicie w dobrze skrojonym białym smokingu.- Lucille bardzo by chciała być tutaj.Już od miesięcy nie widziała białych kobiet.Ale niestety w swoim stanie niemoże wyjeżdżać z rancza.Spodziewa się naszego trzeciego dziecka już za parę tygodni.- Słowo daję - powiedział oficer okręgowy Briggs, zanim usiadł naprzeciw nich.- Co za błogosławiony widok, takiedwie panie.Wszyscy biali mężczyzni z okręgu będą tu hurmem ściągać, żeby na panie popatrzeć!Lady Rose roześmiała się i potrząsnęła głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •