[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogę się doczekać, żeby cięzobaczyć.To znaczy zakładając, że to było  tak ?Cassie ponownie zachichotała.- Widzimy się o siódmej?- Cześć, Cassie - wyciągnął ręce i się uśmiechnął.- To kim dokładnie jesteś? - Zmarszczyła brew, a potem odpowiedziała uśmiechem iuściskała go mocno.- Tęskniłam.Bóg jeden wie dlaczego, skoro nie wiem, kim jesteś, ale tęskniłam.- Zaskoczyło ją to, jak dobrze było wreszcie znowu zobaczyć Patricka i czułajednocześnie nerwowe łaskotanie w brzuchu i ciepłą łunę ulgi.Hotel był całkiem elegancki i nowoczesny i mógłby mieścić się w jakimkolwiekmiejscu na świecie.Był trochę bezduszny, ale kogo to obchodziło? Był tu Patrick z jegobłyskotliwymi niebieskimi oczami i zmarszczkami od śmiechu wokół nich, tak samo jakzawsze.Postarał się ubrać staranniej i nawet miał kołnierzyk, ale wciąż wyglądał, jakbyreligia zakazywała mu prasowania.- Posłuchaj - powiedziała Cassie, nagle ponownie zawstydzona - zanim wejdziemy,chciałam tylko powiedzieć, hm, że przepraszam, że tak się wtedy odcięłam - spojrzała naniego smutno.- O Boże, nie przepraszaj.To była moja wina.- Jeszcze raz ją przytulił.- Nie miałempojęcia, że.że to wszystko cię spotka.Wiesz to, prawda?Weszła z nim do restauracji, trzymając go pod rękę.- Wiem.Mimo to i tak byłam na ciebie trochę wkurzona.Nic nie mogłam na toporadzić.- W porządku.Miałaś prawo być zła.- Potarł ze znużeniem czoło.- Wiedziałem, o cochodzi z akademią, ale obiecano mi, że żaden stypendysta nie zostanie Wybranym.To sięnigdy nie zdarzyło.Ta zasada była tak surowo przestrzegana, że nigdy sobie niewyobrażałem.- Hm.Przeznaczeniem stypendystów nie jest zostanie Wybranymi.Natomiast częstosą  jedzeniem.Nie pomyślałeś, że mogę skończyć jako zródło energii życiowej?- Tak, może.- Pełnym winy gestem potarł twarz.- Ale kiedy sam chodziłem doakademii, miałem tak dobre doświadczenia z moim współlokatorem Erikiem.Był szczery,bezpośredni, nie było żadnych podstępów.Z radością mu pomagałem, a on nigdy nie nadużyłmojego zaufania.Podejrzewam, że wykazałem się naiwnością; chyba myślałem, że zawszetak jest.- Tak.- Poczekała, aż kierownik sali odsunął jej krzesło, i usiadła naprzeciwkoPatricka, obserwując jego ręce, gdy nerwowo wygładzał biały lniany obrus.- Uważałem, że warto - ciągnął.- Uważałem, że korzyści edukacyjne dla ciebie, ztwoim pochodzeniem.- Wiem, naprawdę.I wiesz co? - Uniosła brew.- Doceniam, co zrobiłeś.To byłocudowne doświadczenie.Mam na myśli wszystko: wilczy głód energii życiowej, duch, któryteraz jest zawsze w pobliżu i można z nim pogawędzić, nadnaturalne bójki.- Uśmiechnęłasię do niego.- Po prostu bajka. Zachował powagę, patrząc jej w oczy, potem zauważył w nich iskierki.- Och.To odrobina sarkazmu, Cassie Bell, prawda?- Tak - powiedziała skruszona.- Hej, było.Inaczej.Ale w dziwny sposób nie byłostrasznie.Zaczynam się do tego wszystkiego przyzwyczajać.Pochylił się do przodu, dotknął jej dłoni.- Jesteś pewna? Jesteś pewna, że wszystko w porządku?- Pewnie.Naprawdę.Pogodziłam się z tym, Patrick.Nowy początek.Jestem Wybraną- albo w połowie Wybraną, dodała w myślach - i będę z tym żyła.Nie jest tak zle.Kontrolujęgłód, to nie jest takie trudne, a Isabella jest równie wyrozumiała, jak ty musiałeś być dlaErika.- Twoje szczęście, że masz tak dobrą współlokatorkę.- Popatrzył na nią znad menu.-Byłem taki szczęśliwy, kiedy to usłyszałem.To sporo zmienia.Sądzę, że Isabella jestprawdziwym wsparciem, zgadza się?- Nie wiem, co bym bez niej zrobiła - powiedziała szczerze.Odłożyła swoje menu iprzeciągnęła palcem po wzorze na okładce.- Założę się, że Erik też cię doceniał.Czy.czyjeszcze za nim tęsknisz?- Cały czas.- Patrick uśmiechnął się kącikiem ust.- Erik był niesamowitą osobą.Nawet po tych wszystkich latach trudno uwierzyć, że go już nie ma.Cassie złożyła ręce i spojrzała prosto na Patricka.- Co się z nimi stało? Kiedy zapytałam sir Alrica, nie chciał wdawać się w szczegóły.Westchnął i odchylił się na krześle.- To było niemal dwadzieścia lat temu.Podczas ostatniego semestru szkoły.Akademiamiała siedzibę w Meksyku, było więc sporo specjalnych zajęć i archeologiczne wycieczki.Trochę jak wasz semestr w Stambule.Erik pracował nad jakimś projektem z sir Alrikiem;wyjechali na tydzień na Jukatan.Pamiętam, jaki Erik był podekscytowany, jak się cieszył, żesir Alric właśnie jego wybrał z wszystkich Wybranych, że mu zaufał.I był też zafascynowanytym projektem, cokolwiek to było.- Nigdy się nie dowiedziałeś?- Trzeciego dnia sir Alric wrócił sam.Wiedziałem, że coś się stało, ale nikomu nic niepowiedziano.Dopóki nie wezwał mnie do swojego gabinetu i przekazał wiadomość, że Erikzginął.Podczas obsunięcia się ziemi.- Boże.- Cassie dotknęła jego dłoni.- Musiałeś być kompletnie załamany.- Tak.Był taki młody, inteligentny, obiecujący i pełen możliwości.Oczywiście teżpiękny.W końcu był jednym z Wybranych.Podejrzewam, że odrobinę się w nim zadurzyłem. W każdym razie miał przed sobą całe życie pełne szczęścia i sukcesów.- Wbił wzrok wobrus.- I to wszystko zniknęło, tak po prostu.To było nierealne.Zapadła cisza, która nie była krępująca.Wydawała się całkiem na miejscu.WreszciePatrick uniósł głowę i skinął na czekającego w pobliżu kelnera.- Zawsze się zastanawiałem, czego szukali tam, na Jukatanie.- Wzruszył ramionami.-Ale sir Alric nigdy nie powiedział.Podejrzewam, że po śmieci Erika to przestało być ważne.A teraz.- Usiadł, próbując przybrać bardziej radosny wygląd, iuśmiechnął się do kelnera.-Jesteś gotowa zamówić?Kiedy już wybrali - Cassie z pewnym trudem, skoro chciała co najmniej pięciu potrawz menu - Patrick pokręcił głową iuśmiechnął się radośniej.- Nie rozmawiajmy już o smutnych sprawach, dobrze? Chciałbym usłyszeć, coporabiałaś w tym semestrze.Jacyś mili chłopcy? Co się stało z tym Ran.- Och, nie rozmawiajmy o nim - wtrąciła z nieco sztywnym uśmiechem.- Aha - Patrick kiwnął głową.- Nie ma sprawy.Będę się trzymał bezpieczniejszychtematów.Jak wygląda budynek akademii? Nigdy tu nie byliśmy, kiedy ja byłem studentem.Cassie uśmiechnęła się, czując ulgę, że nie naciskał w kwestii związków.- Jest zjawiskowy.Z pewnością bardzo odbiega od Cranlake.- Nie wątpię! To opowiedz mi o tym, a skoro już jesteśmy przy szkole, to zdradz miplotki o nauczycielach.Niektórzy z nich nie zmienili się od moich czasów, wiesz?- Tak, możesz znać tych z pajęczyną na rzęsach - dokuczyła mu.- Hej, nie jestem aż tak stary!Gdy Patrick zaczął wymieniać nauczycieli, którzy go uczyli, gdy studiował wakademii, Cassie westchnęła z zadowoleniem.Przynajmniej jedna sprawa się ułożyła.Chichocząc z jego pozbawionych szacunku uwag, zdała sobie sprawę - z ogromną ulgą - jakbardzo za nim tęskniła.Dzięki Bogu, że wysłała tego esemesa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •