[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle jego palce dotknęły opatrunku, a wówczas raptownie cofnął głowę.- JeśliCharles Richards jeszcze żyje, uduszę tego gada gołymi rękami.- Zasłużył na to - przytaknęła Leonida i zadrżała na wspomnienie oprawcy, któryczerpał perwersyjną przyjemność z zadawania jej bólu.- Bawił go mój strach, z rozkosząznęcał się nade mną.Z pewnością nie byłam pierwszą kobietą, nad którą się pastwił.- Już nigdy nie zrobi ci krzywdy.Uroczyście ci przysięgam.- Bardziej martwię się o kobiety, które są zdane tylko na siebie.Ten człowiek topotwór.Jak najszybciej należy powiadomić Herricka Gerhardta.- Zajmiemy się tym jutro.- Pogłaskał kciukiem jej policzek.- Zgoda.A dzisiejszego wieczoru.- Straciła wątek, gdy Stephen zaczął obsypy-wać jej twarz, szyję i ramiona kuszącymi pocałunkami.- Przestań, proszę.- Czyżbym sprawiał ci przykrość?RLTLeonida położyła dłonie na torsie Stephena.Nie była w stanie się oprzeć uwodzi-cielskim sztuczkom.Im więcej czasu spędzała w jego towarzystwie, tym trudniejszastawała się jej sytuacja.Towarzyszyła jej bowiem świadomość, że życie Stephena jestnierozerwalnie związane z Anglią.- To nieodpowiednia chwila na pocałunki - zganiła go bez przekonania.Stephen westchnął, ale posłusznie się odsunął.- Niestety, masz słuszność.Leonida zignorowała ukłucie rozczarowania jego nazbyt szybką rezygnacją.Teraznależało się skupić na tym, co najbardziej istotne.- Gdzie moja torba? - zapytała.- Zakładam, że Borys zostawił ją w stajni razem z moim wierzchowcem.Nie bądzniemądra.- Stanowczo ją przytrzymał, gdy usiłowała wyśliznąć się z pościeli.- Zostań włóżku, zaraz ją przyniosę.Posłał jej surowe spojrzenie, jakby spodziewał się oporu, i dorzucił drew do ognia,a gdy płomienie wystrzeliły w górę, znikł za drzwiami.Leonida odetchnęła głęboko.A zatem jej trudna, niemal tragiczna wyprawa dobie-gała końca.Odzyskała listy, a jej matce nic już nie groziło.Dlaczego zatem piekło ją wgardle i miała ochotę się rozpłakać?- Borysie?! - zawołał Stephen.- Jak mniemam, jaśnie pan nie przynosi nic do jedzenia?Stephen odchylił głowę i patrzył, jak sługa z małpią zręcznością zeskakuje z pobli-skiego drzewa.- Jeszcze nie.- Wzruszył ramionami.- Pokojówka panny Karkowej oświadczyła,że nie potrafi szybciej przyrządzić potrawki z królika.- Ech, te kobiety.- Borys pokręcił głową.- Na szczęście zachowałem kilka króli-ków do upieczenia nad ogniskiem.Jaśnie panie, zapraszam do wspólnego posiłku.- To miło z twojej strony, ale chwilowo bardziej interesuje mnie bagaż hrabiankiLeonidy.Chciałem zabrać jej torbę.- Ach.- W blasku księżyca w pełni grymas Borysa był świetnie widoczny.- Za-mierzałem jaśnie pana powiadomić, ale wyleciało mi to z głowy.RLTStephen znieruchomiał, wyczuwając złe wieści.- Co się stało?- Odprowadzając konie do stajni, zauważyłem, że torba hrabianki znikła.- Psiamać! - zaklął Stephen.- Brakowało jeszcze czegoś?- Nie.Szukałem wśród drzew, bo pomyślałem sobie, że po prostu odczepiła się odsiodła jaśnie pana, ale nie znalazłem.Stephen nawet nie pytał, czy służący na pewno gruntownie przetrząsnął okolicę.Skoro Borys jej nie odszukał, to bez wątpienia torba zginęła.- Najwyrazniej ktoś ją zabrał.- Też tak uważam.Ale kto i po co?Stephen pokręcił głową i poklepał Borysa po ramieniu.Znał odpowiedz tylko najedno z tych pytań- Miej się na baczności - powiedział.- Ta przygoda jeszcze nie dobiegła końca.Niespiesznym krokiem wrócił do domu, a w głowie kłębiły mu się rozmaite myśli.Pewnie dlatego nie zauważył niepokojąco zmrużonych oczu Leonidy, gdy wszedł dopokoju i stanął przy łóżku.- Myślałam, że przyniesiesz torbę - odezwała się chłodno.- Torba znikła.Leonida wyskoczyła z łóżka, zanim Stephen się zorientował, co zamierza zrobić.- Co takiego?! - wykrzyknęła.- Do diaska, nie wstawaj - wycedził przez zaciśnięte zęby.Chwycił ją na ręce i siłą położył z powrotem na materacu, a sam usiadł na brzegułóżka.- Co zrobiłeś z listami? - wysyczała oskarżycielskim tonem.Stephen zmarszczył brwi.Pomyślał, że Leonida wygląda przepięknie z zaróżowio-ną twarzą i włosami rozrzuconymi na poduszce.- Powiedziałem ci.- Powiedziałeś mi, że miałeś je w ręku, a teraz wracasz i utrzymujesz, że znikły wtajemniczych okolicznościach.- Wpatrywała się w niego z nieskrywaną podejrzliwością.- Poszedłeś nakazać słudze, by je ukrył?RLTStephen dopiero po kilku sekundach pojął, że Leonida oskarża go o kradzież li-stów.Z wściekłością zacisnął dłonie na jej rękach.Dlaczego nadal mu nie ufa?- Rozum ci odjęło?! Gdybym chciał zatrzymać listy, nie mówiłbym ci, że je przy-wiozłem.- Może dopiero teraz dotarło do ciebie, ile są warte.- Sugerujesz, moja droga, że postanowiłem wykorzystać listy własnej matki do te-go, aby oskubać z pieniędzy hrabinę Karkową?Leonida niepewnie przygryzła wargę.- Właściwie.- A może postanowiłem obalić Aleksandra Pawłowicza i samemu zasiąść na tro-nie? - ciągnął z ironią.Leonida zrobiła zakłopotaną minę.Pomyślała, że miał prawo poczuć się urażonyjej oskarżeniami.- Skoro ty ich nie masz, to gdzie są?- Najwyrazniej padły łupem złodzieja.- Ale kto nim jest?- Ktokolwiek - odparł.- Choćby miejscowy, który przechodził nieopodal i uznał, żetorba jest nabita pieniędzmi, albo jeden z pachołów Charlesa Richardsa.Leonida uniosła głowę, jakby olśniła ją jakaś myśl.- Józef - wyszeptała.- Kto?- Człowiek, który dopomógł sir Charlesowi w ucieczce.Stephen przypomniał sobie drobnego osobnika o twarzy przeoranej blizną, którywciągnął sir Charlesa do powozu.W tamtej chwili był zbyt przejęty ranną Leonidą, byprzejmować się tym skromnie odzianym sługą.- Nie było go w domu, kiedy wkroczyliśmy do środka - myślał głośno Stephen.-Niewykluczone więc, że zauważył nasze przybycie i postanowił ukryć się w lasach, żebyuniknąć pojmania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexHieber Leanna Renee Percy Parker 02 Walka œwiatła i mroku o Percy Parker
Lensman 02 Smith, E E 'Doc' First Lensman
Swann S. A. Wilczy miot 02 Wilczy Amulet
Benzoni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały
Kaplan Andrew Skorpion 02 Zima Skorpiona
Anne Stuart Czarny lód 02 Zimny jak lód
Gauze Jan Brazylia 02 Brazylia mierzona krokami
Bidwell George Michał i Pat 02 Synowie Pat
Stuart Anne Czarny lód 02 Zimny jak lód
§ Holt Jonathan Carnivia 01 BluŸnierstwo