[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemal każdy obraz wybitniejszegotwórcy ma swój, że tak się wyrażę  rodowód , swoją  metrykę.I równie jak trudno goukraść, tak i trudno go sprzedać.- A może ów Fantomas kradnie dla siebie? Może to jakiś zwariowany kolekcjoner?- Wątpię.Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia nie z amatorem, lecz zzawodowcem.A w takim razie on kradnie na czyjeś polecenie albo dla konkretnego nabywcy,z którym jest umówiony.Większość skradzionych w Europie dzieł sztuki trafia do AmerykiPołudniowej, gdzie nabywają je różni tamtejsi dyktatorzy i milionerzy.W swychniedostępnych rezydencjach mogą spokojnie je gromadzić nie lękając się, że ktoś trafi na ichślad.- I tak jest z naszą sprawą?- Nie wiem.Ale wydaje mi się, że Fantomas to zawodowy złodziej.I do tegoniezwykle sprytny.- Dobrze - zgodziła się madame Eveline.- Jutro rano pojadę do Paryża i przezVincenta i paryskich marchandów dowiem się, kim jest osobnik o nazwisku Burges.Wracaliśmy do zamku główną aleją.Minął nas duży czarny humber.Przebył obydwamosty zwodzone i zatrzymał się przed głównym wejściem.- Pan Gaspard Pigeon - domyśliła się madame Eveline.Przyśpieszyliśmy kroku, tak ciekawiła nas ta osobistość.Poznaliśmy fałszywegoPigeona.Jak wygląda ten prawdziwy? Czy jest podobny do fałszywego?Gdy weszliśmy do zamku, Pigeon siedział już w hallu.Na spotkanie i nim przybylibaron i Yvonne.Detektyw otrzymał od nich relację o tym, co się wydarzyło, lecz jeszcze niewyraził swojego zdania na ten temat.- Tylko trochę przypomina pan Fantomasa - stwierdziła Yvonne.A ciotka Eveline huknęła głośno: - Caramba, porca miseria, Fantomas był jakby trochę przystojniejszy od pana.Ibardziej przypominał detektywa.Te opinie chyba dotknęły Pigeona.Zapalił gauloisa i stwierdził z przekąsem:- Fantomas? Państwo wybaczą, ale z osobnikiem o tym nazwisku zetknąłem się tylkow kinie.- Jak to? - oburzyła się Yvonne.- Więc to nieprawda, że za schwytanie FantomasaAgencja Ubezpieczeniowa wyznaczyła nagrodę w wysokości stu tysięcy franków?- Owszem - skinął głową Pigeon - wyznaczono taką nagrodę za schwytanie złodziejaobrazów.Albo - dodał po chwili ze złośliwym uśmieszkiem - za wyjaśnienie zagadki,dotyczącej owego hokus-pokus z zamianą obrazów prawdziwych na fałszywe.- Co pan przez to rozumie? - zapytał baron, zmarszczywszy brwi.Pigeon podniósł sięz fotela i powiedział dumnie, odrzucając głowę do tyłu:- Proszę państwa.Nie przyjechałem tutaj, aby zajmować się jakimś tam Fantomasem.Od chwytania przestępców jest policja.Agencja Ubezpieczeniowa płaci pensję detektywompo to, aby wyjaśniali prawdę o kradzieżach oraz znajdowali powody do niewypłaceniaodszkodowań.Zapadło ponure milczenie.Chyba wszyscy zgodnie doszliśmy do wniosku, że tamtenPigeon był sympatyczniejszy od tego, który stał teraz przed nami.Tamten był wspaniały zeswoją ideą walki z Fantomasem, ten zaś okazał się małym człowieczkiem, któremu Agencjakazała szukać kruczków do niewypłacenia odszkodowań.Tamten Pigeon był nieco wyższy i chyba znacznie młodszy.Albo, wyrażając sięściślej, był młodszy, tylko ucharakteryzowany na starszego.Ten drugi miał oczywiścieprawdziwe wąsiki i więcej siwizny w czarnej czuprynie.Tamten był trochę śmieszny, tenwydawał się niebezpieczny poprzez wyraz nieustannej czujności i podejrzliwości, którymalował się w jego oczach.Obydwaj mieli identyczne nesesery podróżne.Postawa detektywa poirytowała madame Eveline.- Zacznijmy od tego, caramba, porca miseria - zawołała głośno - że w pewnym sensieto pan ponosi odpowiedzialność za drugą kradzież w galerii.Agencja Ubezpieczeniowazakomunikowała nam telefonicznie, że przybędzie pan do nas w celu wyjaśnienia zagadkikradzieży pierwszego obrazu oraz w sprawie zabezpieczenia przed kradzieżą obrazu Renoira.- No i co z tego? - Pigeon ujął się pod boki.- Oto jestem.- Po fakcie, drogi panie - machnął ręką baron - jest pan jak musztarda po obiedzie.Zamiast pana przybył tu inny Pigeon i skradł obraz. - To pan go przywiózł z Paryża - detektyw oskarżycielskim gestem skierował w mojąstronę swój duży palec prawej ręki - to jakaś z góry ukartowana historia.W Hotel du Nord,gdzie zamieszkałem po przybyciu z Anglii, uśpiono mnie jakimiś środkami nasennymi.Spałem prawie do wieczora.- A więc nie ukradziono panu samochodu? - zdumiałem się.- Nie.Mój humber stał przed hotelem na parkingu.Jeszcze się nie zdarzyło, aby ktośukradł Pigeonowi samochód - dodał zarozumiale.Wzruszyłem ramionami.Zbędne były wszelkie wyjaśnienia.Gdy prawdziwy Pigeonspał w swoim pokoju, Fantomas, czy jak się tam zwał naprawdę, opowiedział mi bajeczkę oskradzionym humberze.Nikt fałszywego Pigeona nie legitymował.Ja sądziłem, żemieszkańcy zamku go znają, oni zaś przypuszczali, że skoro go przywiozłem, to pewnie gojuż zdążyłem poznać.A w ogóle komu by przyszło na myśl, że to nieprawdziwy Pigeon?- Znał mnóstwo szczegółów z pańskiego życia - rzuciłem tylko.- Mówił, że wLondynie zajmował się pan sprawą kradzieży klejnotów lady Pembroke.- To prawda - wykrzyknął Pigeon.- A jak wyglądał?- Był niezbyt wysoki - stwierdziłem.- Tak jak i ja - kiwnął głową.- Miał wąsiki.- Tak jak i ja.- Nosił neseser.- Tak jak i ja.- Mówił, że zamierza kupić sobie domek na południu Francji.- Tak jak i ja - zdumiał się Pigeon.- Znał się na winach.- Tak jak i ja - pokiwał głową.A mnie przypomniała się zabawa z dzieciństwa, gdy to koledze kazało się powtarzać: Tak jak i ja.- Był szpakowatym brunetem - rzuciłem.- Tak jak i ja.- Mówił, że lękają się go wszyscy przestępcy, którzy próbują wykorzystać AgencjęUbezpieczeniową.- Tak jak i mnie - zgodził się Pigeon.- Palił gauloisy.- Tak jak i ja. - Był pyszałkiem.- Tak jak i ja - rzekł.Ale zaraz połapał się, że palnął głupstwo.Zerknął na mnie z wściekłością i wrzasnął:- To jest: nie tak jak ja! Należę do ludzi skromnych.I właśnie dlatego państwopowinni byli poznać, że mają do czynienia z fałszywym Pigeonem.Madame Eveline nie wytrzymała.Machnęła ręką.- Caramba, porca miseria, pan też jest pyszałkiem.I ostentacyjnie opuściła hallzamkowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •