[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SpoÅ›ród nich wyróżniaÅ‚a siÄ™ twarz Raiji.ZobaczyÅ‚ też Walentina.Od razu wiedziaÅ‚, że ku­zyn z trudem opanowuje wÅ›ciekÅ‚ość.Z pewnoÅ›ciÄ…miaÅ‚ nadziejÄ™, że mu siÄ™ nie uda, że zobaczy, jak gi­nÄ… z Piotrem w morzu.Wasilij podniósÅ‚ dÅ‚oÅ„ w stronÄ™ marynarzy.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i zawoÅ‚aÅ‚:- Czy ktoÅ› jeszcze potrzebuje pomocy?PotrzÄ…snÄ™li gÅ‚owami.Z pokÅ‚adu  Toni" zaczÄ…Å‚schodzić nastÄ™pny mężczyzna.Znowu Oleg musiaÅ‚podpÅ‚ynąć jak najbliżej.Ranny, choć przerażony, za­ryzykowaÅ‚ skok.UdaÅ‚o mu siÄ™.Schodzili jeden po drugim.Dla wielu byÅ‚ toogromny wysiÅ‚ek, lecz wiedzieli, że to ich jedynaszansa.Mieli też Å›wiadomość, że w ten sposób mogÄ…pokazać Walentinowi, że zostaÅ‚o w nich jeszcze tro­chÄ™ siÅ‚y, że nie odebraÅ‚ im do reszty woli życia.Każdy z rannych, zanim zszedÅ‚ z pokÅ‚adu, Å›ciskaÅ‚dÅ‚oÅ„ Raiji.Nie znajdowali odpowiednich słów, bypodziÄ™kować, nie znali takich.Nie mieli też zbyt wie­le czasu na pożegnania, ponieważ Walentin zaczynaÅ‚siÄ™ niecierpliwić.ZpieszyÅ‚o mu siÄ™ i popÄ™dzaÅ‚ ich - woÅ‚aÅ‚, żeby prÄ™dzej przebierali nogami, jeżeli nie chcÄ… wrócić do kubryka.Nie musiaÅ‚ dwa razy tego powtarzać.Schodzili, ratujÄ…c życie.Kazimir, najstarszy z nich, miaÅ‚ opuÅ›cić statek ja­ko ostatni.Nie mógÅ‚ wprost uwierzyć, że to siÄ™ dzie­je naprawdÄ™.Do koÅ„ca obawiaÅ‚ siÄ™, że Walentin ichjeszcze zatrzyma.Dlatego chciaÅ‚, by Piotra zniesionow pierwszej kolejnoÅ›ci.- Poddaj siÄ™, póki masz takÄ… możliwość - rzuciÅ‚,przechodzÄ…c obok Walentina.Nic wiÄ™cej nie dodaÅ‚.Nawet na niego nie spojrzaÅ‚.Walentin nie odpowiedziaÅ‚.NastÄ™pnie Kazimir objÄ…Å‚ RaijÄ™ i uÅ›cisnÄ…Å‚ jÄ….- Bez ciebie już byÅ›my nie żyli - rzekÅ‚.- DziÄ™kujÄ™ci za wszystko.Wiele bym daÅ‚, żeby ciÄ™ zabrać z sobÄ…!- BÄ™dÄ™ na siebie uważać - obiecaÅ‚a Raija cicho.- Szybko za burtÄ™! - Walentin odepchnÄ…Å‚ Kazimira.Raija odsunęła siÄ™ i stanęła bliżej krawÄ™dzi.Nie pa­trzyÅ‚a na Walentina.WiedziaÅ‚a, że nie odważy siÄ™ jejskrzywdzić na oczach Olega.Kazimir ruszyÅ‚ na dół po sznurowej drabince.Jed­nak zatrzymaÅ‚ siÄ™ za nisko i odbiÅ‚ odrobinÄ™ za póz­no.yle wymierzyÅ‚ skok.RozlegÅ‚ siÄ™ gÅ‚uchy stuk, kiedy burta Å‚odzi uderzy­Å‚a go tuż nad biodrem.TrwaÅ‚o to uÅ‚amki sekundy.Lecz również uÅ‚amki sekundy mogÄ… mieÅ›cić w so­bie wieczność.Kazimir krzyknÄ…Å‚, jego gÅ‚os uniósÅ‚ siÄ™ niczym ptakku obÅ‚okom, nie zniknÄ…Å‚ pod wodÄ… razem z nim.Pal­ce marynarza zeÅ›liznęły siÄ™ z drabinki.Raija uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że i ona krzyknęła.Ku niebu leciaÅ‚y dwa ptaki. Lecz ptak Raiji miaÅ‚ wrócić, ten Kazimira byÅ‚w drodze do gniazda.CiaÅ‚o rannego nie wypÅ‚ynęło już na powierzchniÄ™.StraciÅ‚ Å›wiadomość.Może przez krótki moment rozumiaÅ‚, że jego ży­cie siÄ™ koÅ„czy.- UmarÅ‚ wolny! - krzyknÄ…Å‚ Wasilij do Walentina,kiedy woda siÄ™ uspokoiÅ‚a i morze znowu tylko lekkofalowaÅ‚o.Rai ja miaÅ‚a oczy peÅ‚ne Å‚ez.Nie byÅ‚a w stanie ichpowstrzymać.Nie chciaÅ‚a.PomyÅ›laÅ‚a, że nikt nie powinien umierać, jeÅ›li ktoÅ›po nim nie pÅ‚acze.Kazimira żegnaÅ‚o wiele Å‚ez.- Nie zabiÅ‚em go - odparÅ‚ Walentin gÅ‚osem rów­nie zimnym i surowym jak zawsze.NajwyrazniejÅ›mierć starego marynarza nie zrobiÅ‚a na nim naj­mniejszego wrażenia.Rai ja miaÅ‚a ochotÄ™ uderzyć go w twarz.Jednak siÄ™ pohamowaÅ‚a.PÅ‚akaÅ‚a, tÅ‚umiÄ…c zÅ‚ość,gniew i nienawiść.- Nie, twoje rÄ™ce sÄ… czyste jak Å›nieg! - zawoÅ‚aÅ‚w odpowiedzi Wasilij.- Poddaj siÄ™, jeÅ›li potrafisz!Narażasz na Å›mierć wielu ludzi, Walentin, nie tylkoswojÄ… wÅ‚asnÄ… cennÄ… skórÄ™.Nie masz żadnych szans,jeÅ›li wyÅ›lÄ… za tobÄ… inne statki z uzbrojonymi ludzmina pokÅ‚adzie.- Mam BykowÄ….- %7Å‚aden z armatorów siÄ™ tym nie przejmuje - od­parÅ‚ za Wasilija Oleg.NiechÄ™tnie to przyznaÅ‚, ale taka byÅ‚a prawda.Dla innych wÅ‚aÅ›cicieli statków rybackich i frach­towców to, że Raija znalazÅ‚a siÄ™ w rÄ™kach buntowni- ków nie miaÅ‚o żadnego znaczenia.Nie zamierzaliulec naciskom marynarzy tylko dlatego, że żona By-kowa straciÅ‚a rozum i dobrowolnie weszÅ‚a na pokÅ‚aduprowadzonego statku.Jeżeli zacznÄ… Å›cigać Walentina i zajÄ™te przez niegojednostki, to na pewno nie z powodu Raiji Bykowej.Nawet im to by nie przeszÅ‚o przez myÅ›l, zrobiÄ… totylko dla siebie.Nie pragnÄ™li jej ratować.JeÅ›li bÄ™dzie trzeba, zabi­jÄ… wszystkich na  Raiji" i  Antonii".Nie mieli skrupułów - wszak Rai ja dobrze wiedzia­Å‚a, na co siÄ™ decyduje.Nie traktowali jej jak zakÅ‚adniczki, którÄ… trzebawykupić za wysokÄ… cenÄ™.Niech to zaÅ‚atwia Oleg.Walentin nie potrafiÅ‚ tego zrozumieć.Raija od poczÄ…tku wiedziaÅ‚a, jak jest naprawdÄ™.Walentin mniemaÅ‚, że w osobie żony JewgienijaBykowa zyskaÅ‚ cennego zakÅ‚adnika.Nie chciaÅ‚ przy­jąć do wiadomoÅ›ci, że ta kobieta nie przedstawia dlainnych wÅ‚aÅ›cicieli statków żadnej wartoÅ›ci.- PamiÄ™taj, że nie zawaham siÄ™ jej zabić - rzekÅ‚ lo­dowatym gÅ‚osem.Raija czuÅ‚a, że nie kÅ‚amie.- MogÄ™ tylko podtrzymać swojÄ… propozycjÄ™ - od­parÅ‚ Oleg.- Jednak dotyczy ona wyÅ‚Ä…cznie marynarzyna naszych statkach.ObiecujÄ™, że nawet ty ujdzieszbezkarnie, Walentin, pod warunkiem, że zaciÄ…gnieszsiÄ™ gdzie indziej.Gotów jestem ci wrÄ™cz zapÅ‚acić, że­byÅ› zniknÄ…Å‚.Zastanów siÄ™, co robisz.RadzÄ™ ci, oddajnam RaijÄ™, nic dziÄ™ki niej nie zyskasz.- Nie ma mowy!- W takim razie przyjmij i mnie! - zaproponowaÅ‚ Wasilij.- Nie przyÅ‚Ä…czÄ™ siÄ™ do twoich zwolenników,ale i mnie możesz potraktować jak zakÅ‚adnika.Niemam broni.Walentin wahaÅ‚ siÄ™.- No, dobrze - rzekÅ‚ wreszcie.W jego gÅ‚osiebrzmiaÅ‚o zadowolenie.- Wchodz, Wasilij.Wreszcierodzina bÄ™dzie razem! - NastÄ™pnie zwróciÅ‚ siÄ™ do Ra-iji i patrzÄ…c na niÄ…, pogardliwie spytaÅ‚: - Jest twoimkochankiem? Czy dlatego tak siÄ™ poÅ›wiÄ™ca?Raija splunęła na pokÅ‚ad tuż pod jego stopy.Po­tem popatrzyÅ‚a na morze, a nastÄ™pnie na Wasilija,który zwinnie jak kot wspinaÅ‚ siÄ™ po sznurowej dra­bince z Å‚odzi Olega na statek.- A wiÄ™c znalazÅ‚ siÄ™ ktoÅ›, dla kogo pani Bykowaprzedstawia wielkÄ… wartość - przywitaÅ‚ go ironicznieWalentin.Wasilij nie odpowiedziaÅ‚.Raija nie pojmowaÅ‚a, dla­czego dobrowolnie oddaje siÄ™ w rÄ™ce kuzyna.Prze­cież chyba nie tylko z jej powodu. 12- Nie musiaÅ‚eÅ› tego robić - powiedziaÅ‚a Raija doWasilija.WzruszyÅ‚ ramionami niemal w ten sam sposób jakWalentin.ZobaczyÅ‚a, jak bardzo kuzyni sÄ… do siebiepodobni - w ruchach, budowie ciaÅ‚a.I jak bardzoniepodobni pod innymi wzglÄ™dami.- ZrobiÅ‚em w życiu wiele rzeczy, których nie musia­Å‚em robić - rzekÅ‚ beztrosko, ale w jego oczach byÅ‚o coÅ›,co mówiÅ‚o Raijj, ze za owÄ… beztroskÄ… kryje siÄ™ powaga.Walentin nie pozwoliÅ‚ im rozmawiać.Z kamiennÄ…twarzÄ… mocno chwyciÅ‚ RaijÄ™ za rÄ™kÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ zasobÄ…, a ruchem gÅ‚owy daÅ‚ Wasilijowi do zrozumienia,żeby poszedÅ‚ za nimi.- Jak widzÄ™, zachowaÅ‚eÅ› swe dobre maniery - za­uważyÅ‚ sucho Wasilij.SÅ‚yszÄ…c te sÅ‚owa, Raija musiaÅ‚a siÄ™ uÅ›miechnąć,choć Walentin sprawiaÅ‚ jej ból.Z pewnoÅ›ciÄ… na jej rÄ™­ce zostanÄ… siÅ„ce.Ludzie Walentina przeszukali Wasilija, kiedy tylkowszedÅ‚ na pokÅ‚ad [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    >
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mebleogrodowe.htw.pl
  •