[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby rozmawiali przez interkom, Mówiący dawno już przerwałbypołączenie.Dlatego właśnie Louis wolał odbyć tę rozmowę na ziemi.- Popatrz, jakie to intelektualnie piękne.Byłbyś naprawdę wspaniałymbogiem.Z ludzkiego punktu widzenia jesteś osobą robiącą ogromnewrażenie.Chociaż przypuszczam, że będziesz musiał uwierzyć mi na słowo.188 Larry Niven - Pierścień- Do czego mielibyśmy potrzebować Nessusa?- Do rozdzielania kar i nagród.Ty, jako bóg, rozdzierasz wątpiących nakawałki i pożerasz na oczach tłumu: to kara.Tych, których obdarzasz swojąłaską, nagradzasz przy użyciu taspu lalecznika.- Nie możemy obejść się bez niego?- A czy możesz wyobrazić sobie bardziej boską nagrodę? Uderzenie czystejrozkoszy, sięgające prósto do mózgu.Bez efektów ubocznych.Bez kaca.Tasp to coś lepszego niż seks!- Niezbyt mi się to podoba.Co prawda, tubylcy są tylko ludzmi, ale mimowszystko nie chciałbym ich uzależniać.Chyba lepiej byłoby ich zabić.Zresztą,tasp lalecznika działa tylko na kzinów, nie na ludzi.- Chyba się mylisz.- Louis, przecież obaj wiemy, że tasp skonstruowano tak, by działał nastrukturę mózgu kzina.Sam go na sobie odczułem.W jednym masz rację: torzeczywiście niemal ekstaza religijna, czy raczej diaboliczna.- Ale skąd wiesz, że ten tasp nie działa na ludzi? Ja sądzę, że działa.ZnamNessusa.Albo ten tasp działa i na ciebie, i na nas, albo ma drugi.Nie byłobytutaj ani mnie, ani Teeli, gdyby Nessus nie miał na nas jakiegoś haczyka.- To tylko domysły.- Więc może zapytamy go?- Nie.- Dlaczego?- Nie ma potrzeby.- Zapomniałem.Po prostu nie jesteś ciekawy.- Małpia ciekawość byłauczuciem nieznanym większości inteligentnych gatunków.- Chciałeś pobudzić moją ciekawość, tak? Rozumiem.Miałeś zamiarpopchnąć mnie do działania zgodnego z twoimi oczekiwaniami.Nic z tego.Lalecznik leci dalej sam.I zanim Louis zdołał cokolwiek odpowiedzieć, kzin odwrócił się i dał susa w189 Larry Niven - Pierścieńzieloną gęstwinę.Zakończyło to dyskusję równie nieodwracalnie, jakwyłączenie interkomu.Zwiat sprzysiągł się przeciwko Teeli Brown.Teela Brown pochlipywałacichutko, użalając się nad swoim losem.Na te żale udało jej się znalezćnaprawdę przepiękne miejsce.Motywem przewodnim była ciemna zieleń.Gałęzie i liście nad jej głowątworzyły zbyt gęsty parasol, by przepuszczać bezpośrednie światło słońca.Bliżej ziemi robiło się jednak znacznie luzniej, dzięki czemu nie miało siężadnych kłopotów z chodzeniem.Prawdziwy raj dla miłośników przyrody.Płaskie, pionowe skały otaczały głębokie, kryształowo czyste jeziorko,którego woda tylko w jednym miejscu była mącona wbijającą się w niąkolumną wodospadu.Teela znajdowała się właśnie w jeziorku.Szumwodospadu zagłuszyłby jej rozpaczliwe szlochania, gdyby nie amfiteatralneustawienie skał, wzmacniających słabe odgłosy.Można było odnieśćwrażenie, że Natura płacze wraz z nią.Nie zauważyła Louisa.Nawet Teela, wyrzucona jako rozbitek na obcym świecie, nie oddaliłaby sięnigdzie bez swego zestawu pierwszej pomocy.Było to niewielkie, płaskiepudełeczko, przymocowane do jej paska; miało wbudowany miniaturowy,działający bez przerwy nadajnik.Jego sygnał doprowadził Louisa do ubraniaTeeli, ułożonego na sięgającej niemal powierzchni wody granitowej półce.Ciemnozielona iluminacja, szum wodospadu i wzmocnione odgłosy łkania.Teela siedziała chyba na czymś przy samym wodospadzie, bowiem jejramiona i barki wystawały nad powierzchnię wody.Miała pochyloną głowę, aczarne włosy zakrywały jej twarz gęstą zasłoną.Nie było sensu czekać, aż sama do niego przyjdzie.Louis zdjął ubranie iułożył je na półce.Zadrżał, kiedy doszedł go jakiś zabłąkany podmuch wiatru,po czym skoczył na głowę.W tej samej chwili przekonał się, że popełnił olbrzymi błąd.Podczas swoich Oderwań niezbyt często trafiał na ziemiopodobne planety.Te, na które trafił, były przynajmniej równie ucywilizowane i oswojone, jaksama Ziemia.Louis nie był głupi.Gdyby przyszło mu do głowy zastanowić się,jaką temperaturę może mieć woda.Ale nie przyszło.Woda pochodziła z topiącego się gdzieś wysoko, na zboczu góry lodu iśniegu.Louis wrzasnąłby wniebogłosy, gdyby nie to, że jego głowa znajdowała190 Larry Niven - Pierścieńsię już pod wodą.Zachował jeszcze przynajmniej tyle przytomności umysłu,żeby nie wykonać rozpaczliwego wdechu.Kiedy wreszcie udało mu się wystawić głowę na powierzchnię, prychał zzimna i łapał rozpaczliwie powietrze.Potem zaczęło mu się to podobać.Wiedział, jak należy zachowywać się w wodzie, chociaż swą wiedzęzdobywał w dużo wyższych temperaturach.Poruszał rytmicznie nogami irękami, utrzymując się na powierzchni i czując, jak woda z wodospaduobmywa mu skórę rześkimi, podpowierzchniowymi strumieniami.Teela nie mogła go nie zobaczyć.Siedziała bez ruchu, czekając na niego.Popłynął w jej kierunku.Musiałby wrzeszczeć z całej siły, by cokolwiek do niej dotarło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl