[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dnie kilka purpu-rowych koralików.- Podniósł głowę, szukając odpowiedzi w twarzy Szkota.- Ty jesteś guwernerem Ramseyów.Wyjaśnij mi nadchodzące nieszczęście.- Huroni.Lord Ramsey.Major Pike - powiedział Duncan.- Nie braknieszczęść, które nam grożą.- Znów poczuł na sobie badawczy wzrok Mo-rawianina.- Nie wiem.Evering został zamordowany, zanim zdążył ze mnąporozmawiać.Siedzieli i milczeli, spoglądając w gwiazdy.- Mój syn wkrótce wyrusza, by sprowadzić nowych osadników - rzekł315 wreszcie Zettlemeyer.- Przygotowuje piękną przemowę o szansach i ziemina własność.Powiedziałem mu, że nie popłynę ze względu na stan zdrowia,lecz prawdę mówiąc, nie mogę, ponieważ nie wiem, co powiedzieć o tymmiejscu, o tym, jak dobry chrześcijanin ma ujarzmić dzicz.- Boisz się dziczy?- Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy się nie bali.Niemal co noc któreś zdzieci budzi się z krzykiem z koszmarnego snu o atakujących Indianach.Jednak to nie wszystko.- Misjonarz znów zamilkł.- Myślisz, że jako osad-nik przynosisz ze sobą swoją dawną tożsamość - zaczął po chwili.- Twojąkulturę, wartości, twoją wiedzę o tym, co to oznacza być człowiekiem.Kie-dy jednak osiedlasz się na nowej ziemi, wkrótce przekonujesz się, że towszystko znikło.Jesteś nagi.Nie możesz polegać na niczym, co znasz zeStarego Zwiata.Jest tylko to, co tutaj.- Zettlemeyer postukał się palcem wpierś - i co jest tam.- Wskazał na las.- Kiedy tu przybyłem, poznałem sta-rego Indianina imieniem Conawago.Powiedziałem mu:  To raj.A on od-powiedział:  Tak, tylko że to osiemnasty wiek.- Niemiec znów zamilkł.- To wielki eksperyment Boga na ziemi - dodał po chwili.- Tutaj spro-wadza wszystkich do wspólnego mianownika, aby zobaczyć, jak sobie po-radzą.W tym lesie są inni, którzy znacznie dłużej od nas wiodą uducho-wiony żywot.Zakończył nieoczekiwanym gestem, spiralnym ruchem unosząc dwapalce ku niebu.Duncan widział już ten gest.- Czy ten znak, wielebny, ma coś wspólnego z niebem?- Różnie go nazywają.Wielki Duch.Strażnik Lasu.Starsi ludzie prze-ważnie zwą go Wielką Tajemnicą.Spoglądali na gwiazdy, a Duncan zastanawiał się nad słowami Mo-rawianina.- Chcesz powiedzieć, wielebny, że straciłeś ochotę do nawracania In-dian?Zettlemeyer zdawał się z wysiłkiem szukać odpowiedzi.- Ja tylko pytam.A jeśli nasze duchy są oślepione tym, co przywiez-liśmy zza oceanu?Duncana przeszedł dreszcz.- Dlaczego mówisz mi takie rzeczy?Jakieś stworzonko w lesie zaczęło piszczeć z przerażenia, coraz ciszej, ażskonało.316 - Ponieważ to ja zdradziłem zaklinaczy duchów - wypalił wyraznie zde-nerwowany Zettlemeyer.- A cena za to okazała się znacznie wyższa, niż sięspodziewałem.- Przecież zostali schwytani przez żołnierzy.- Ci troje prosili mnie, żebym ich wypuścił.Odmówiłem dla dobra ichdusz.Zatrzymałem tu Sarah Ramsey zamkniętą w pokoju, dopóki nie za-brano jej do Nowego Jorku.Duncan wyczuł, że kryło się w tym coś jeszcze.Misjonarz nie wyznał te-go, co najbardziej ciążyło mu na sercu.- W zeszłym tygodniu odwiedziłeś Edentown - powiedział Szkot.Zettlemeyer ciężko westchnął.- Nie mieliśmy nic, ledwie mogliśmy się wyżywić, nie mając nadziei nazakup czegoś tak kosztownego jak piec hutniczy.Duncan wreszcie poskładał wszystkie kawałki układanki.- Lord Ramsey wypłacił wam nagrodę - stwierdził.Morawianin skinął głową.- Wóz żywności na początku zimy.To było prawdziwe błogosławień-stwo.Dziękowaliśmy Ramseyowi w naszych modlitwach.Jednak okazałosię, że go nie rozumiałem.- Taki człowiek jak on - podsunął Duncan - nie wypłaca nagród.Onpłaci swoim dzierżawcom.- Skrzynie Biblii.Narzędzia do budowy pieca.Kolejne skrzynie z Bi-bliami, a nawet dziełami greckich filozofów.- Pieniądze na przetransportowanie nowych osadników - rzekł Dun-can.- Teraz nawet nasz biskup modli się za Ramseya.A ja otrzymuję zEdentown listy z pytaniami o różne sprawy.- Jakie sprawy?- Ilu ochrzciliśmy Indian.Ile indiańskich dzieci uczęszcza do naszejszkoły.Gdzie ostatnio widziano szamana Tashguę.Czy możemy przysłaćmapę z lokalizacją wszystkich farm, o których wiemy.Wydaje się, że toniewiele, prawda? Ramsey przysłał mi cytat ze Starego Testamentu, mó-wiący o tym, że obrońcy prawdziwej wiary muszą zniszczyć świątynie bał-wochwalców.Będąc tu dwa dni temu, wielebny Arnold oznajmił, że dłońBoga wkrótce zaciśnie się w pięść.Te słowa pozostawiły w powietrzu zapach podobny do tego, jaki wy-czuwa się po uderzeniu pioruna.317 - Co kilka dni na skraju pól przy północnym szlaku widuję niedz-wiedzia - rzekł cichym i znużonym głosem Zettlemeyer.- Czasem przynosize sobą jakąś zdobycz.Pożera ją, a potem siedzi i obserwuje nas.Nie byłemw stanie powiedzieć Sarah o moich snach, kiedy mnie zapytała.Częstozlany zimnym potem, z mocno bijącym sercem budzę się ze snu, w którymniedzwiedz siedzi w fotelu przy kominku, czytając naszą Biblię.Duncan nic nie powiedział, obawiając się, że głos go zawiedzie.StaryMorawianin zaczął odmawiać modlitwę po niemiecku.Duncan spoglądałna tysiące gwiazd na niebie.Kiedy oderwał od nich wzrok, Zettlemeyer jużodszedł.Duncan zabrał swój plecak leżący w cieniu obok pieca i poszedł do obo-ry, gdzie znalazł chłopca przytulonego do drzemiącego muła.Ułożył sięobok Aleksa na ziemi pokrytej słomą, po czym nakrył nią siebie i jego.Przez długą chwilę słuchał dziwnie harmonijnych oddechów obu tych stwo-rzeń.- Alex - szepnął wreszcie.- Nie wiem, jak do ciebie dotrzeć na jawie.Jednak mój dziad nauczył mnie, że część nas słucha, nawet kiedy śpimy.Muł zaczął oddychać głośniej, unosząc wielki włochaty bok.- Nazywam się Duncan McCallum - zaczął Szkot.- I żyję między świa-tami, tak jak ty.Po tych pierwszych trudnych słowach następne popłynęły zaskakującołatwo.Opowiedział, jak został aresztowany i przewieziony tutaj, jak poznałAdama Munroe i jak ten umarł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •