[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I dobył z zanadrza garść asygnat, które na stoliku rozsypał. Widzisz  dodał  chodzę w butach niezupełnie świeżych, ale mógłbymich sobie sprawić par dziesięć.Wprost tylko fantazja.Czasem mi przyjdzieochota do zbytków.to znowu zabrukać się pragnę i czynię maleńkim umyślnie,niech więc pozory te nie ustraszają ciebie.Wiary i ufności we mnie! Wiary!wiary!  dorzucił z patetycznością  a wszystko będzie dobrze.Kirkuć przekonany, zbałamucony, przejęty uszanowaniem na widok pieniędzy,skłonił głowę i zamilkł.łza czułości zakręciła mu się w oku. Pójdę  rzekł  za tobą, choćby na koniec świata.Oto ręka moja, czyń zemną, co chcesz.prawdę rzekłszy, nigdy sam sobie nie poradziłem dobrze.zawsze ludziom się dałem wodzić i zawiedziony zostałem okrutnie.Tu zaszlochał i otarł łzy rękawem.Pluta spoglądał nań z politowaniem szyderskim. Nieoszacowany talent  odezwał się  umiesz, widzę, płakać, a w twoimpołożeniu to rzecz droga i pożyteczna.Na ten raz możesz się nie ekspensować,bo mnie to wszystko jedno.Wypij jeszcze kieliszek wódki, to cię wzmocni.ale nie pozbywaj się tej łatwości do łez, bo nam się to przydać może.Kirkuć płakał ciągle. A! kapitanie czyli pułkowniku  zawołał z głębi duszy  gdybyś znał życiemoje, nie dziwiłbyś się rozranionemu sercu! Niesprawiedliwość ludzka!prześladowanie losu. Przyznaj się  przerwał Pluta  ty musisz mieć jakiś defekt, jakąś słabość.co ciebie gubi? Przyznam ci się, powiem! Tak, powiem wszystko! Nie chcę dla ciebie miećżadnych tajemnic.Ginę zawsze przez to nieszczęśliwe kochanie. Ale ba! otóż jest!  krzyknął Fryderyk. a nie wiesz tego, żekogokolwiek kochać, szczególniej zaś kobietę, rzecz ze wszystkich aktówsłabości najgłupsza.i prowadzi.prowadzi. Czyż ja nie wiem tego  odparł pan Mateusz  ale natura! serce! paniepułkowniku.Sto razy przysięgałem sobie, a nigdym dłużej dwóch godzinprzysiędze wierności nie dochował! Natura, nieszczęśliwa natura taka, że abymtwarzyczkę nieszpetną zobaczył, szaleję.Ot i teraz. rzekł, rozlewając sięwe łzy i smutnie kiwając głową. ot i teraz dałem się zwieść jak student.A!ale cóż bo to były za oczy! Ale ba! czarne czy niebieskie?  spytał, śmiejąc się Pluta.  A! czarne! czarne! i czarna w nich zdrada mieszkała. Ona i w niebieskich czasem się lokuje, a w ogóle ile jest oczów, wszystkiedla niej dobre.Stary waćpan już jesteś, a tak się łapać dajesz. Niestary  przerwał Mateusz. ale to mi się zdała bardzo przyzwoitakobieta; miała własny magazynik strojów przy ulicy Freta  gdyby licho nieprzyniosło artylerzysty. Jakże to waćpanu chciało się mierzyć z siłą zbrojną i walczyć z mundurem? A! to już taka dola moja.zawsze ktoś mi w drogę wlezie, nie może byćinaczej, przeznaczenie  smutnie zwieszając głowę nad szklanką dodał Kirkuć człowiek wierzy i zawsze zawiedziony zostaje.a serce nigdy nie starzeje.Człowiek ma i talenta.a do niczego dojść nie może. Czybyś, uchowaj Boże  rzekł przestraszony kapitan  grać miał nafortepianie? Ale nie, ja to mówię. skromnie dodał Kirkuć  względem kart.Wniejednym porządnym banku ciągnąłem.ale cóż to tam! nie się nie zarobiłonawet na porządne odzienie. A! prawda  zawołał kapitan  pociągnij no mi pan sztosa. A jakiego?  spytał Kirkuć, któremu oczy zabłysły, biorąc rzucone karty wręce i zaczynając je przerzucać tak, iż dostrzec nie było można młynków, którepod jego palcami przewracały. Ułóż no lisa. E! lisa  zawołał zgorszony Kirkuć, rzucając talią z niechęcią. Nie mana co rąk walać! Waćpan myślisz, żem student.ja tego nie potrzebuję.lisałapią i może wyniknąć nieporozumienie.na co mnie to, kiedy ja każdą kartęznam na wylot i sfiluję, którą zechcę.Fryderyk wstał z uśmiechem i ukłonił mu się. Z waćpana, widzę, istotnie mistrz  zawołał, skłaniając jeszcze raz głowę cieszy mnie mocno, że takiego poznaję artystę.Ja, powiem panu, środków tychużywać nie chciałem, choć umiem je szacować, gdy chodzi o nauczenie rozumui naprowadzenie na drogę moralności młokosów.którzy się rzucają do kart.Talent masz waćpan istotnie.użycie tylko jego ograniczyć należy, gdyż ludziezaraz posądzają o interesowność i oszustwo.choćby pobudki byłynajszlachetniejsze.Kirkuć, który nic podobnego nie słyszał, szeroko gębę otworzył. Tak jest  zawołał kapitan  w rękach rozumnego człowieka sztuka takamoże być środkiem wielce zbawiennym przeciwko rozpuście.Młodzi naprzykład ludzie rzucają się namiętnie i nierozważnie na szulerkę, cóżpiękniejszego jak dać im przestrogę dobitną na kieszeniach i powstrzymać odbrzydkiego nałogu, którego szpetotę my najlepiej znamy, bo sami go mamy.Prawda, panie Kirkuć? Prawda, panie pułkowniku. Jedziesz więc waćpan ze mną  dodał Pluta  i pracować będziesz podmoim kierunkiem, gdyż dowiedziona rzecz, że ci, co sobą rządzić nie umieją, najlepiej drugimi potrafią.Dam ci zajęcie i utrzymanie, może się trafić i okazjaokazania talentu.Masz waćpan co lepszego do roboty? Jak na teraz nic  odparł Kirkuć  chciałem się tylko oddalić od Warszawyi ulicy Freta, aby mi się moje nieszczęście nie przypominało. A! to dzieciństwo  zawołał Pluta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •