[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze wierzył we mnie i był ze mnie dumny.Prowadziłam kopalnię, starałam się, by przynosiła dochody.Zajęłam się pracą zamiastpogrążać się w bólu.Nigdy nie żałowałam swojej decyzji.W rzeczywistości niewyobrażam sobie innego życia.Jeszcze jedna drobna nieścisłość.Jak każda kobieta często myślała o małżeństwiei dzieciach, spokojnym życiu i urokach domowego ogniska.Wszystko to tyczyło sięjednak odległej przyszłości.Kusząca perspektywa, na którą nie miała czasu.Pewnegodnia - tak, ale jeszcze nie teraz.Cienie wydłużały się wolno, choć nieubłaganie.Jackbędzie musiał wkrótce odejść.Obserwowała, jak położywszy sobie Kropkę nakolanach, drapał ją pod brodą.Kot przewrócił się na bok i mruczał rozkosznie.- Czy to zwierzę robi cokolwiek innego poza spaniem?- Nie.Uśmiechnął się, opierając się na krześle.Nie był dziś rozmowny.Wolał słuchaćjej głosu.Miał jakąś tajemnicę w sobie, coś ukrytego i nie wypowiedzianego.Nie byłoto jednak przyczyną jej niepokoju czy braku zaufania.Mocno wierzyła, że żaden z jego117SR sekretów nie mógłby jej skrzywdzić.Była tego pewna, zawsze ufała swojej intuicji.- Masz ochotę na przechadzkę, Sophie?Ostatnio spacerowali wolno, bardzo wolno po ogrodzie, Sophie oparta o laskę ijego ramię.Doktor Hesselius miał rację.Uszkodzenie kostki było poważne i jej planypowrotu do pracy za dzień czy dwa okazały się skrajnie nierozsądne.Jack pomógł jej wstać i podał laskę, którą wolała się posługiwać niż kulami, gdyon lub Maris byli w pobliżu.Anne Morrell znalazła gdzieś wózek na kółkach i kiedySophie zmęczyła się chodzeniem, jezdziła na nim wokół domu i po wyżej położonejczęści ogrodu.Była utrapieniem dla siebie samej i otaczających ją osób.Czuła się jakzniedołężniała staruszka.Nie potrafiła znosić cierpliwie swego kalectwa.Aż nagle.Aż nagle uświadomiła sobie, że nie chce szybko wyzdrowieć.Usiłowała sięprzekonywać, że zależy jej na pierwszych od prawie trzech lat wakacjach.Prawda byłajednak inna.Nie chciała, by godziny spędzane z Jackiem skończyły się.Nie potrafiła, araczej wolała nie nazywać tego, co się między nimi działo.Wiedziała jednak, że wmomencie gdy wróci do poprzedniego trybu życia, do normalnego życia, wszystko sięskończy.To była idylla, czas poza wymiarem, coś nierzeczywistego i porywającego.Chciała trwać w takim stanie tak długo, jak tylko to było możliwe.Uczyła Jacka imion róż.- Dzika róża - zgadywał, wskazując na białoróżowe kwiaty porastającekratownice wzdłuż ścieżki.- Dobrze, a ta?- Hm.róża mszysta?- Biała róża damasceńska.- Damasceńska.Wiedziałem.A to rumieniec dziewczyny.- Dobrze.- A to gloria dla Johna.- Glorie de Dijon.118SR - A to generał Jack.- Generał Jacqueminot - roześmiała się, opierając na moment skroń na jegoramieniu.Jakże mogłaby się wyrzec tych słodkich, powolnych spacerów? Uwielbiaładotyk silnego ramienia Jacka, miękką tkaninę jego płaszcza pod swoimi palcami.Uwielbiała, gdy pachniał wodą i mydłem, gdy spoglądał na nią szarymi, pełnymiciepła, śmiejącymi się oczami, które nie dostrzegały nikogo poza nią.Gdybyktokolwiek, Maris, Thomas czy pani Bolton, ich zobaczył, wiedziałby, że sprawykopalni są ostatnią rzeczą, o której myśleli.Mogła stać się przedmiotem rozmówcałego miasta.Prawie o to nie dbała.Poza tym nie sądziła, by wieść taka się rozniosła idotarła na przykład do wuja Eustace'a.A gdyby tak się stało? Mogła przewidzieć jegoreakcję.Swojej nie.Czy przeciwstawiłaby się wujowi przez wzgląd na Jacka? Niewiedziała.Prowadziła niebezpieczne życie i prawie jej się to spodobało.Tym razem poszli dalej, za głogowy żywopłot, do starego sadu.- Będziesz mnie musiał zanieść z powrotem - zażartowała i pisnęła cichutko, leczz zadowoleniem, gdy pochylił się i ją podniósł.- Nie chcę cię nigdzie odnosić - powiedział - chcę cię zanieść tam i pocałować.I tak się już prawie całowali.Ich usta były nieomal złączone, twarze napięte wrozkosznym oczekiwaniu.- Tam to znaczy gdzie?- Za tamte róże.- Nie, nie za tamte - wyszeptała, wskazując ręką w nieokreślonym kierunku.-Tam jest ławka, możemy usiąść.Czekali na to od dawna, dziwne, że aż tak długo.Sophie oplotła ramionami jegoszyję, przyciskając czoło do jego twarzy, oczy miała zamknięte, drżała.Osobliweuczucie, gdy unosił ją bezwolną, przemówiło do tej cząstki jej istoty, której tak długonie ulegała, że zapomniała, iż takowa istnieje.Znalazł białą żelazną ławkę, z którejprawie nikt nie korzystał.Usiedli, ona wciąż na jego kolanach.Nie spodziewała się tak119SR intymnej bliskości.Jego śmiejące się oczy uspokoiły ją, a gdy przycisnął twarz do jejszyi, wdychając jej zapach, jakby nie istniało nic słodszego na świecie, roześmiała się,szczęśliwa.Tak bardzo pragnęła dotknąć jego włosów.Były ciemne, błyszczące jak gruby,czarny atłas.Bawiła się ich koniuszkami, kręcącymi się powyżej kołnierzyka jegokoszuli.Przesuwała dłonie ku jego skroniom, rozkoszując się chłodnym, zmysłowymłaskotaniem pod palcami.On gładził wolno jej plecy, drugie ramię spoczywało ciężkona jej kolanach, dłoń władczo obejmowała biodro.Wyczuła dokładnie moment, wktórym zorientował się, iż nie nosi gorsetu.Była chora, mogła sobie pozwolić namaksymalne wygody w domowym zaciszu.Jego ręka zatrzymała się w pół pieszczoty,a twarz przybrała zachwycony, zmysłowy wyraz.Choć przekroczyli już granice flirtu,nie udało jej się ukryć figlarnego uśmiechu, gdy jego zdumiony wzrok odnalazł jejoczy.- Ach, Sophie - zamruczał, jak gdyby obdarzyła go czymś hojnie.Pocałował ją.Wspomnienia pocałunków zalały ją słodką falą.Znała już smak jego ust, nie takoszałamiająco nowy jak za pierwszym razem, gdy zaledwie pozwoliła sobie upajać sięich bliskością.Teraz mogła się delektować wyrafinowanym sposobem, w jaki sięcałowali.Pocałunki długie i krótkie, delikatne i namiętne, głębokie, powolne i palące.Gdy wyszeptała jego imię, zauważyła, że znieruchomiał.- Cicho - powiedział i zanim mogła się nad tym zastanowić, rozchylił jej wargiswoim językiem.To było coś nowego.Ucichła i pozwoliła mu pieścić wewnętrzną stronę ust,zadziwiona niewyobrażalną tego intymnością.Jej ciało szybciej niż umysł zrozumiało,że była to najczystsza przyjemność, klasyczne uwodzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl