[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stanowimyw tym kraju mniejszość, ale jak się pan wkrótce przekona, nasza społeczność dysponujepewnymi wpływami.Plotki szybko się rozchodzą  dodaję znacząco. Benedetti prostuje się.Tłusta łasica została sprowokowana! Sprzedaję wszystkie moje domy w najlepszej wierze, signor Samper.Nie ponoszęodpowiedzialności za ewentualny brak dobrych manier moich klientów.Nie przypominam sobie,bym dawał panu gwarancję na piśmie, że pana przyszli sąsiedzi są pustelnikami. To prawda  przyznaję, coraz bardziej rozochocony.Mieszkańcy Camaiore mijają nas,rzucając ciekawskie spojrzenia. Ale dał mi pan słowne zapewnienie, którego ważność takidżentelmen jak pan naturalnie uzna za nie mniej wiążącą.Sądzę jednak, że już za pózno na to, bymyśleć o rekompensacie, nie uważa pan? Niestety, tak już jest.Pomyślałem tylko, żepowiadomię pana, iż La Roccie jest bardzo dalekie od bukolicznej harmonii, którą obiecywał mipan w zeszłym roku.Cóż, jak już wspomniałem, plotka ma to do siebie, że się roznosi.Nie będępana dłużej zatrzymywał.%7łegnamy się oficjalnie, po czym Benedetti oddala się, drobiąc kroczki, z chusteczkąprzytkniętą do czoła, a ja ruszam do pobliskiego baru na zasłużoną przedpołudniową nagrodę.Dawno się tak nie ubawiłem.Kiedy wybierałem się dziś rano do miasta, nawet nieprzypuszczałem, że będę miał przyjemność obsztorcowania łasicy.Nie zaszkodziło mu, żepoczuł ostrze języka Sampera, a duchowi Sampera przyniosło same pożytki.Mogę wrócić dodomu o c z y s z c z o n y. 37Mija kilka bardzo przyjemnych dni.Szybko posuwam się do przodu z pisaniem planuramowego książki Nanty ego.Spokój i odosobnienie zawsze sprzyjały mojej pracy.W końcu dlanich zdecydowałem się przyjechać i zamieszkać tutaj, pośród górskich grani i przepaści.Skądmiałem wiedzieć, że kłamstwo chciwego agenta nieruchomości rzuci mnie na pastwęekscentrycznej prukwy Marty?Prukwa zachowuje się jednak ostatnio nienaturalnie cicho.Ze stanowiska obserwacyjnegow rogu okna na piętrze udało mi się dostrzec przebłyski czerwieni między drzewamiotaczającymi jej dom, a to znaczy, że tajemniczy czerwony kabriolet nadal tam stoi.Kto, dolicha, jest w końcu jego właścicielem? To, jak również wiele innych pytań dotyczących Marty,pozostaje bez odpowiedzi, ergo szybko mi się nudzi.Niech Marta robi, co jej się żywnie podoba,byle pozwoliła mi w spokoju zarabiać na życie.Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to jejsamochód, który kupiła pod wpływem chwilowego kaprysu.Wynikałoby z tego, że zołza jestjednak dobrze sytuowana, a w takim wypadku mam pełne prawo spekulować na temat zródeł jejbogactwa.Wschodnioeuropejskie pochodzenie, czarny helikopter: jak tu oprzeć się fantazjomrodem z prasy bulwarowej o mafii, która ponoć trudni się przemytem narkotyków, plutonui nielegalnych imigrantów? Gdy się nad tym lepiej zastanowić, są jeszcze te wielkie przekręty,które kojarzą się z rządami na Bałkanach& gdziekolwiek leżą Bałkany.Jest chyba coś takiego,jak handel zakontraktowanymi prostytutkami, które szmugluje się do UE? Takich newsówzwykle słucha się jednym uchem.Wrosły w krajobraz współczesnego świata.Zdaje mi się, żekilka z dziewczyn (a może nawet paru chłopców) leżących na kupie w apartamencie Lucaw Klosters było z Zagrzebia czy z Sarajewa.Jakaś taka nazwa.Czy to w Polsce? Brzmi jakbyz polska.Powinienem kupić sobie atlas, ale nie mam ochoty wyzbywać się złudzeń.A jednak myśl, że Marta może być zamieszana w coś takiego, trąci absurdem.Nawetgdyby Le Roccie było idealnym miejscem na dom rozpusty, Marta nie nadaje się na burdelmamę.Jest zbyt zapijaczona i flejtuchowata.Poza tym Marta w roli prostytutki& Spuśćmy na to zasłonęmilczenia.Wieczorem siedzę pod pergolą i obmyślam jeszcze jedną kulinarną kreację.Najgorszeupały mamy już nieodwołalnie za sobą.Dni są nieznacznie mniej skwarne, za to wieczory sporochłodniejsze.Za tydzień dwa będę musiał przed wyjściem na taras zakładać kardigan i w swetrzeobserwować, jak słońce gaśnie ospale w morzu gdzieś za Sardynią.Można już zacząć cieszyć sięna myśl o napaleniu w kominku pierwszy raz tej jesieni i o tym wonnym dymie, który unosi sięnad skwierczącym paleniskiem i snuje ukośnie między nagimi gałęziami drzew na dworze.Czujęspokój.Spokojny jest daleki ocean, spokojne są pobliskie urwiska i lasy.Daleko w dole błyszcząświatełka miast, a ludzie jak zwykle krzywdzą się nawzajem, czasem od niechcenia, a czasemz tak obłąkańczym pedantyzmem, że zastanawiam się, czy nie został nam on zakodowanygenetycznie w toku ewolucji jako niezbędny dla przetrwania gatunku.W dole rozciąga się światrządzony przez kilka korporacji, armię prawników i miliony fanatyków religijnych.Nie maw nim miejsca na niszę dla Geralda Sampera.Na szczęście tu w górze nie muszę nawet udawać,że należę do gatunku ludzkiego, i mogę pozostać sobą.Swego przeznaczenia nie upatrujęw kulinarnej sztampie.N i e w s z y n c e (jest! Jeszcze jeden anagram frazy  sen wieczny ).Mogę rozkoszować się odrobiną trzustki cielęcej na zimno  flaczki i borówki są dla siebiestworzone  oraz kieliszkiem lub trzema Barolo i w spokoju oddawać się anarchistycznymmyślom.Zastanawiacie się bezczelnie, dlaczego nie mam żony albo przynajmniej partnerki.Proszę bardzo, łamcie sobie głowy dalej.Wasza impertynencja to wasza sprawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •