[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przywożę pozdrowienia od mistrza wojennego Tsavonga Laha -zaintonował, - Dziękuje wam za pracę, jaką włożyliście w przygotowa-nie drogi i czeka na chwilę, kiedy będzie mógł włączyć się do walki.Niepozorna postać Choki emanowała jednak mocą.Wąski w bio-drach, ale o silnych i muskularnych nogach, siedział sztywno na krze-śle z rzezbionego i polerowanego koralu, jakby sam był posągiem.Czarnopióre latające istoty chłodziły wokół niego powietrze potężnymiskrzydłami.Wytatuowana twarz, spłaszczony nos, nieruchomopatrzące przed siebie oczy nad wielkimi, błękitnawymi workaminadawały mu królewski wygląd.Niczym nieozdobiona tunikakontrastowała pięknie z krwistoczerwonym płaszczem dowódcy,spływającym mu z ramion.Z palców wyrastały mu różnobarwnepierścienie, okalając również przeguby dłoni i bicepsy.Czarne jak noc,długie i wiotkie włosy sczesane były w tył ze spadzistego czoła,sięgając mu prawie do pasa.- Ja również gratuluję ci udanego zbioru - rzekł po chwili.- Dobrzesię urządziliście.Wasi niewolnicy z Obroa-skai, Ord Mantell i Gyndineskąpią we krwi wasze nominacje.Zanim jednak ogłosimy poświęceniejeńców lub dowiemy się od komandora Malika Carra, na jakim etapieznajduje się inwazja, wykorzystamy ten moment, aby wynagrodzić nie-których z was za zaangażowanie.Arcykapłan, który towarzyszył Choce, wstał i przemówił:- Dziękujemy bogom za przeniesienie nas w tę krainę obiecaną.Niech krew, którą rozlewacie, oczyści i uświęci j ą na przyjście Najwyż-szego Władcy Shimmry.Uczcijmy bogów ożywczymi sokami, jakie wnas krążą, by mogli wiecznie rozkwitać i pozwolili nam dalej opiekowaćsię swoim dziełem.Wszystko, co czynimy, czynimy na ichpodobieństwo i na ich chwałę.Kapłan odwrócił się w kierunku poduszek, które unosiły się za ple-cami Choki i skinął dłonią.Trzepotki uniosły się, odsłaniając czterymetrowej wysokości święte posągi.Pierwszy przedstawiał Yun-Yuzzha-na.Pana Kosmosu, pozbawionego tych części ciała, którepoświęcił w celu stworzenia mniejszych bogów i Yuzzhan Vong.Drugi itrzeci posąg wyobrażały Yun-Yammka, Zabójcę, i Yub-Harla,Zawoalowaną Boginię.Czwarty, bez wątpienia najbardziej groteskowy, przedstawiał Yun-Shu-no, wielookie bóstwo opiekuńcze zhańbionych", których ciała odrzuciły żywe implanty wskutek brakuprzygotowania albo nadmiaru ambicjikandydata.Teraz wstał jeden z komandorów podległych Choce.- Młodszy oficer Doshao - zaczął - za czyny i dokonania na świe-cie zwanym Dantooine.Młodszy oficer Sata'ak, za czyny na świeciezwanym Ithor.Młodszy oficer Harmae, za czyny na świecie zwanymObroa-skai.I wreszcie młodszy oficer Trugom, za zaszczepienieświata zwanego Belkadanem i czyny na świecie zwanym Gyndine.-Zamilkł na chwilę, po czym dodał: - Wystąpcie wszyscy i bądzciewywyższeni.Podczas, gdy czterech niższych stopniem oficerów wchodziło natrybunę, z zagłębień tronu wyskoczyły cztery implantery.Kandydacistanęli rzędem przed najwyższym komandorem.Za każdym z nichustawił się implanter.Implantery małe, szare i sześcionożne, były spokrewnione zestworami odpowiedzialnymi za wszczepianie jeńcom okaleczającychich narośli.Podobnie jak ich kuzyni, wyposażone były w bortrioidalneorgany optyczne i cztery kończyny skutecznie tnące ciało i instalującew otwartych ranach zarodki koralu.O ile jednak kalcyfikatorwykorzystywał w tym celu kawałki samego siebie, implanter byłzaopatrzony we wszystkie elementy niezbędne do przeprowadzeniarytualnego wywyższenia.Stworzenia zaczęły powoli wspinać się ponagich plecach oficerów.Każde z nich niosło dwa długie na palec rogiz koralu o lekko zakrzywionych, ostrych czubkach.Implantery rozpoczęły swoją pracę dopiero wówczas, gdyusadowiły się pewnie na karkach oficerów, skąd mogły swobodniesięgać do ich obu ramion.Używając ostrych odnóży wykonały głębokiecięcia przez mięśnie ramion aż do stawu.Po zakończeniu nacięć izebraniu przez akolitów krwi płynącej z ran, implantery wprowadziłyzakrzywione haki do ran.Korzystając z żywicznej wydzieliny, którąprodukowały, połączyły najpierw rogi z kośćmi barków, a następniezasklepiły otaczające je rany.Jednocześnie podobny do ślimaka ngdinkrążył promieniście wokół stóp kandydatów, zbierając krople krwi,które umknęły akolitom.Młodzi oficerowie, choć pocili się obficie, a nogi im dygotały, nieokazali bólu ani krzykiem, ani nawet grymasem.Choka, zadowolony zich zimnej krwi, skinieniem przywołał czterech ze swoich adiutantów,którzy pospieszyli niosąc starannie złożone różnobarwne płaszcze ofi-cerskie.Tymczasem akolici przekazali wypełnione krwią naczynia arcyka-płanowi, a kiedy ten skrapiał nią bóstwa, adiutanci Choki rozpostarlipłaszcze i zawiesili je na świeżo implantowanych, haczykowatych ro-gach.Dobosze zagrali krótki werbel i zamilkli.- Zostaliście wywyższeni i przemienieni - oznajmił Choka.- Teraz,kiedy nosicie płaszcze oficerskie, dostaniecie własne statki,zostaniecie dowódcami sektorów i otrzymacie zadanie nadzorowania ireedukacji ludów światów, które stanowić będą wasze włości.- Na chwałę bogów! - krzyknęli chórem oficerowie i wojownicy.Choka odprowadził wzrokiem promowanych wojowników, po czymzwrócił się w stronę Malika Carra.- Jeszcze jedna sprawa, zanim przejdziemy dalej, komandorze.-Spojrzał ponad ramieniem Malika Carra w stronę miejsca, gdziesiedział nom Anor.- Proszę podejść, egzekutorze.Nom Anor, odziany z większym przepychem niż ktokolwiek w sali,wstał i powoli przemierzył platformę.Zatrzymał się przed Nas Choką iskłonił głowę -jako członek kasty intendentów, choć najniższy rangą,nie był zobowiązany salutować. - Ty i ja nie pochodzimy z tej samej klasy, a więc nie jestem upo-ważniony, aby cię wywyższyć Wiedz jednak, egzekutorze, że gdybymmiał prawo, raczej bym cię zdegradował, niż promował.Wyraznie zaskoczony Nom Anor nie odpowiedział, choć ustadrgnęły mu kilka razy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •