[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdzie postawiliściesamochód? Oby nie przed moim domem. Przekrzywiła głowę na bok. Pewnieprzyjechaliście służbowym.Joanna uspokoiła ją. My nie jezdzimy służbowymi autami  wyjaśniła. Jesteśmyz Wydziału Kryminalnego. Co za różnica? Nie chcę, żeby sąsiedzi myśleli. Zerknęła na nich. Botutaj ludzie skłonni są do wyciągania pochopnych wniosków. Zaparkowaliśmy trochę dalej, przy ulicy. Joanna zdążyła już poczuć do tejkobiety ogromną niechęć.Ale skoro znalezli się w środku, postanowiła nie tracićczasu. Niestety, nie znamy jeszcze przyczyny zgonu pani córki  zaczęła.Nasi lekarze przeprowadzą jeszcze kilka badań.A dopóki nie stwierdzą przyczynyzgonu, nie możemy wydać ciała.Dochodzenie zostanie wszczęte, gdy tylkozbierzemy wszystkie informacje.Matka Marilyn spojrzała na nią z zacięciem. To znaczy kiedy?  spytała. Trudno powiedzieć. Joanna zerknęła na twarz kobiety.Była niewzruszona. Ja nie mam pieniędzy  oznajmiła pani Smith. Trzeba będzie ją pochować wLeek.Nie stać mnie nawet na przywiezienie jej ciała tutaj.Za drogo by mnie towyniosło.Nie był to odpowiedni czas ani miejsce, ale Joanna postanowiła poinformować ją ospadku. Dostanie pani sporą część jej majątku jako najbliższa krewna, nawetjeśli córka nie sporządziła testamentu.Kobieta spojrzała na nią pogardliwie. Przecież była tylko pielęgniarką żachnęła się. Znając ją, na pewno za wiele nie miała.Marilyn nigdy nieliczyła się z pieniędzmi.Joanna była bezradna.Wtedy wtrącił się Mikę: Miała dom i samochód. No, to chociaż coś  odparła i na tym poprzestali.102 Nagle pani Smith wyraznie się rozpromieniła. Oj, zapominam o dobrych manierach rzuciła. Proszę do salonu.Joannie zdawało się, że w dzisiejszych czasach nie ma już salonów tych zimnych, przygnębiających miejsc z twardymi krzesłami, o które takbardzo się dbało, by sprawiały dobre wrażenie.Ruszyła w krok za panią Smith iMikiem i przysiadła ostrożnie na skraju dębowego krzesła o skórzanym siedzeniu,Mikę zaś stanął przy drzwiach, jakby gotów do ucieczki.Joanna rozejrzała się po pokoju.Wreszcie jej wzrok spoczął na półce nadkominkiem.Stało tam zdjęcie dwóch świeżo dyplomowanych pielęgniarek,otaczających z obu stron mężczyznę w białym kitlu.Wyglądali jak troje bliskichprzyjaciół i obejmowali się ramionami.Pulchna dziewczyna o ciemnych włosach to niewątpliwie Marilyn.A kim była tadruga?Pani Smith powiodła wzrokiem za jej spojrzeniem. To Pamella wyjaśniła. Najlepsza przyjaciółka Marilyn. Wskazała palcem mężczyznę wbiałym kitlu. Wyszła za niego.To lekarz.Marilyn u niego pracuje.Toznaczy, pracowała  poprawiła się. Pracowała u niego.To zdjęcie zrobiono jużjakiś czas temu.Joanna przyjrzała się twarzy Pamelli.Otoczona jasnobrązowymi włosami, świeża,wrażliwa, pełna życia.Bardzo dyskretny makijaż, idealne, białe zęby, wysoka,szczupła sylwetka.Nic dziwnego, że Jonah Wilson zauroczył się właśnie nią, anie tą drugą pielęgniarką ze zdjęcia.Joanna uznała, że należało przejść do pytań. Przepraszam  odezwała się  alemusimy zapytać o kilka rzeczy.Pani Smith natychmiast zrobiła wrogą minę. Nie obchodzi mnie, w co ona sięwplątała.To jej sprawa.W końcu była dorosła  dodała obronnym tonem  i zawszeuparta. Jej ciemne oczy przewiercały wzrokiem Joahnę. Ja i córka serdeczniesię nienawidziłyśmy  dodała.Przysiadła niezdarnie na krześle, gryząc wargę.Ale nic z tego nie rozumiem  przyznała. Przecież Marilyn nie chorowała.Jakto się stało, że zmarła tak nagle?  W jej głosie zabrzmiała nutka urazy. Była silna jak wół.Dlaczego nikt nie potrafi tego wyjaśnić? Czy będę musiałajechać na przesłuchanie?  Miała zbolałą minę. Podróż tyle by mniekosztowała.Joanna wytłumaczyła pani Smith, że wcale nie musi jechać na przesłuchanie.Mimoto nie mogła się powstrzymać od uwagi, że większość rodziców pojechałaby naproces w sprawie śmierci ich dziecka.103 Bo widzi pani, ja cierpię na artretyzm. bąknęła pani Smith, a Joanna podwpływem rozbawionego spojrzenia Mike'a zaniechała dalszych pytań.Utrata bliskiej osoby stanowiła temat któregoś z pisemnych egzaminów Joanny.Miała wtedy opisać sytuację, w której zachodzi konieczność poinformowaniarodziny o śmierci jednego z jej członków.Było to dla niej czystą teorią jeszcze nigdy tego nie robiła.Teraz jednak zrozumiała, że przypisując nawetcałą gamę emocji komuś, kto właśnie utracił bliską osobę, i tak można siępomylić.Westchnęła i wsłuchała się w jękliwy ton głosu pani Smith, która żaliła się nacórkę. Stroniła od towarzystwa.Nigdy nie pomagała rodzinie.Po śmierciojca przestała się mną interesować.Nigdy mnie nie odwiedzała.Przestałaprzyjeżdżać do Cardiff. Przybierała coraz bardziej płaczliwy ton. Pisałam doniej listy, raz w tygodniu.Przysyłała wprawdzie pieniądze, to była duża pomoc.Ale poza tym była strasznie samolubna, przez całe swoje życie.Nie po raz pierwszy Joanna wysłuchiwała rodzica zawiedzionego tym, że dzieckonie spełniło jego oczekiwań. A pani pisywała do niej regularnie?  spytała.Gniewny wzrok pani Smith skupił się na niej. Przecież trzeba utrzymywaćkontakt  odparła. Ale ona prawie nigdy nie odpisywała.Nie wiedziałam nawet,co u niej słychać, co porabia.Pojęcia nie miałam.Czasem czułam się tak, jakbymwcale nie miała córki.Joanna zerknęła na Mike'a.Czuła się, jakby nie miała córki.A córka udawała,że nie ma matki.Mikę uśmiechnął się.Joanna przypomniała sobie jeden z listów, który przeczytali oboje z Mikiem.Kartki zapisane plotkami, intymnymi sprawami, oszczerczymi pomówieniamiprzelanymi na papier.Widocznie pani Smith nie miała co zrobić z wolnym czasem,więc stała za firaną i podglądała sąsiadów.Podobnie jak Evelyn, życie paniSmith ograniczało się do tego, co zobaczyła zza firan przez okno.%7łyła życiem innych.I o tym pisała w listach do Marilyn.Joanna poczuła wielką niechęć dotej wścibskiej kobiety, która czerpała złośliwą satysfakcję z donoszenia córce oprywatnych sprawach innych ludzi.A córka?  pomyślała Joanna.Kim naprawdębyła? Bezwzględną manipulatorką, która jako pielęgniarka wykorzystywała poufneinformacje o pacjentach w celach finansowych, by zaspokoić swoją chciwość?104Pani Smith patrzyła na nią gniewnym wzrokiem. No więc jak zmarła? Napiła sięczegoś? A może przedawkowała narkotyki? Gdzie ją znalezliście? Wpakowała się wjakieś kłopoty?Joanna klęła w duchu na lokalną policję.Czy nic jej nie powiedzieli?Zmobilizowała się, by wykonać to, co do niej należało. Zmarła w domu  odparłaspokojnie. W łóżku.I prawdopodobnie była sama. Za młoda była na zawał  burknęła kobieta.Joanna spojrzała jej w oczy. Nasz lekarz nie stwierdził jeszcze przyczynyzgonu.Kobieta wybałuszyła oczy z niedowierzaniem. Jak to? W dzisiejszych czasach?Więc niech się lepiej postara.Jestem jej matką i chcę wiedzieć, co się stało zmoją córką.Joanna przeszła przez pokój i wzięła do ręki zdjęcie Marilyn Smith.Nawet w tymujęciu, upojona sukcesem, była zdecydowanie nieładna.W jej wyrazie twarzy kryłasię jakaś złośliwość, która czyniła ją podobną do matki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •