[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze zgadłem? - szepnął Thei prosto w ucho, parzącgorącym oddechem, i znów ją pocałował.Była w siódmym niebie.Przebywanie pod jednym dachemz Gisem było rozkoszą, natomiast tulenie się do niego byłoprawdziwym cudem, który za każdym razem przeżywała od nowa.Tym razem pocałunek stał się namiętny, a żywiołowa reakcja Thei świadczyła, że temperamentem potrafi nadrobić brakwprawy w miłosnej grze.Nie powinieneś tego robić, upomniał siebie ostro i natychmiast złamał zakaz.Thea zarzuciła mu ramiona na szyję, odwzajemniając pocałunek z taką pasją i żarem, że Gis jęknął rozpaczliwie i z najwyższym wysiłkiem woli odsunął ją od siebie,zmuszając, by opadła z powrotem na fotel.- Mam jeszcze dużo pracy - wyjaśnił szorstko.Każdy pretekstbył dobry, byle nie dopuścić do finału, który zdawał się być corazbardziej nieunikniony.- Poza tym musimy uważać, Thea.Jeszczenie do końca wyzdrowiałaś - dodał bez przekonania.Rzuciła mu zawiedzione spojrzenie spod rzęs. 199- A gdy wyzdrowieję, to co?- Będziemy mieli nowe zmartwienie - oznajmił, z uśmiechem wzruszając ramionami.Thea naburmuszyła się i wydęła wargi.Zganiła się szybkoza ten dziecięcy odruch i z ociąganiem sięgnęła po szycie.Każdego dnia dokonywała nowych odkryć na swój temat.Jednymz najbardziej fundamentalnych było to, że jej ciało zaczęło nadobre oswajać się z myślą, że będzie kochane przez mężczyznę.Nie mając doświadczenia, od dawna grzeszyła myślą, podobniejak Gis.Thea czuła równie dobrze jak on, że jeśli w pocałunkachi pieszczotach przekroczą pewną niewidoczną granicę, nieuchronnie skończą w łóżku.Miał nad nią tylko tę przewagę, żedokładnie wiedział, jak naprawdę wygląda miłosny akt.Ponadtoświetnie rozumiał, że seksualne spełnienie będzie nie tylezwieńczeniem tego związku, co jego prawdziwym początkiem,a konsekwencje, które z tego wynikały, wcale nie wprawiały gow zachwyt.Thea, zafascynowana własnym, rodzącym się pożądaniem i pieszczotami Gisa, przynajmniej na razie nie sięgaławyobraznią aż tak daleko.Gis usiłował za wszelką cenę wyhamować tempo romansuz Theą, z obawy, że nawet jej dzielny duch może nie podołaćnowej sytuacji.Ponadto zaczynał nie ufać sile własnego charakteru i poważnie zastanawiał się, jak długo jeszcze wytrzyma,nim straci kontrolę nad sobą.Wyzwanie było coraz poważniejsze.Jednocześnie nie chciał czynić z Thei seksualnej partnerki,aby pózniej nie żałowała swojego kroku.O tak, musiał być spokojny i opanowany jak nigdy; musiał, nie obrażając jej kobiecejdumy, dać Thei do zrozumienia, że to, o czym oboje marzą, będą mogli zrobić tylko wtedy, gdy dziewczyna przemyśli wszystko dokładnie, okrzepnie i stanie się w pełni gotowa do podjęcia 200tej nowej życiowej roli.I na pewno nie tutaj, w jego domku,gdzie była tylko gościem, a raczej uciekinierką oddzieloną odświata i zdaną na łaskę i niełaskę gospodarza.A przecież, prędzej czy pózniej, będzie musiała do owego świata wrócić i zdaćrelację ze swych uczynków.Zasiadł z powrotem za biurkiem i po niedługim czasie usłyszał, jak Thea, ziewając, odkłada robótkę.Odwrócił się ku nieji zaproponował, by położyła się spać.Posłuchała, lecz najpierwzrobił jej porcję ovaltiny, którą wzięła ze sobą na górę.- Wypij ją, jest pożywna.Szybciej wrócą ci kolory, bo jeszcze jesteś blada - powiedział z troską, z trudem powstrzymującsię, by nie przytulić i nie pocałować jej na dobranoc.Czy on naprawdę uważa, że jestem małą dziewczynką? -rozmyślała urażona Thea, idąc na górę ze świecą i kubkiemz odżywką.Ciekawe, czy tak samo troszczył się o Dianę Troy.Zmiem wątpić, czy zamiast siebie podawał jej do łóżka kakao!Jednak zdrowy rozsądek, którego resztki mimo wszystko zdołała zachować, podpowiadał jej nieśmiało, że wszystko, co czyni Gis, jest spowodowane szczerym niepokojem o jej zdrowie,a porównywanie się z Dianą Troy zupełnie nie ma sensu.Jesttak różna od tej kobiety, że nie powinna wymagać od Gisa, bytraktował ją w ten sam sposób!- Och, jakie śliczne! Zawsze chciałam się tak ubierać, alemama mi nie pozwalała! - wykrzykiwała z zachwytem Thea,oglądając stroje, które Gis przywiózł z Banbury.Na kanapieprzed kominkiem leżała cytrynowa jedwabna sukienka z szeroką, kremową szarfą, oraz druga, z krepdeszynu o morskimodcieniu, podkreślająca kolor oczu dziewczyny, a do tegocienkie jedwabne pończochy i kremowe, wygodne pantofle na 201słupkowym obcasie.Gis wziął ze sobą jeden jej but na miarę.Z równym wyczuciem wybrał bieliznę z cienkiej bawełny, przeplecionej dla ozdoby błękitną wstążką.Kupił także, jako strójbardziej swobodny, beżowy rozpinany sweter i jasnozielonyżakiet z dopasowaną sukienką.Całość uzupełniał kremowy kapelusz ze słomki, ozdobiony lilijką, pasujący do wszystkichubrań.- W takich kreacjach mogę spokojnie iść na ogrodowe przyjęcie do królowej - zachwyciła się Thea.- Ale tutaj jak mamnosić te cuda? Na pewno nie będę w nich sprzątać ani gotować- westchnęła, przykładając do siebie piękną suknię z krepdeszy-nu i podziwiając się w lustrze.- Spokojnie, pomyślałem i o tym - zapewnił wesoło Gis,wręczając jej kolejne pudła, tym razem z prostymi, domowymisukienkami i fartuszkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl