[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Partyzanci zostali przyjęci ciepło i życzliwie.Około południa do Werszyhory zgłosiło się kilku mieszkańców z okolicznych wsiz prośbą o ochronę przed grasującymi w tym rejonie bandami UPA.Dowódca zgru-powania chętnie spełniłby prośbę tych ludzi, tym bardziej że miał z banderowcamiwłasne porachunki - niedawno upowcy zdradziecko zamordowali Saszę Kożenkowa,jego  adiutanta , a ostatniej nocy schwytali zwiadowcę zgrupowania Dymitra Psze-nycznyja, któremu odrąbali palce prawej ręki i odesłali go do swoich z ulotką nastę-pującej treści:  Czerwoni partyzanci, wracajcie za Bug, bo rycerze tryzuba wybiją wasdo nogi - niestety nie mógł im nic obiecać.Zgrupowanie musiało zająć się dywersjąna liniach zaopatrujących front i nie mogło tracić czasu na poszukiwanie rozproszo-nych band.PIERWSZA BAZA - PUSZCZA SOLSKANocny marsz do wsi Borowiec w Puszczy Solskiej nie powinien przynieść żad-nych niespodzianek, ponieważ do przebycia mieli zaledwie około 30 kilometrów, awysłani wcześniej zwiadowcy meldowali, że po drodze na pewno nie spotkają żad-nych jednostek wroga.Jednocześnie jednak poinformowali oni dowódcę, że w nieda-lekim miasteczku Cieszanów znajdują się dobrze zaopatrzone magazyny i bank.Ta ostatnia wiadomość szczególnie zainteresowała Werszyhorę.Na terenach Pol-ski obiegowe pieniądze były partyzantom bardzo potrzebne, dlatego  Boroda posta-nowił nieco zboczyć z wytyczonej trasy i uderzyć na miasteczko.Szybko wydał roz-kazy i do przodu ruszyła piąta kompania lejtnanta Aarionowa, której powierzono toodpowiedzialne zadanie.Główne siły znajdowały się jeszcze kilka kilometrów od Cieszanowa, kiedy douszu maszerujących partyzantów dobiegły z zachodu odgłosy strzelaniny i wybuchygranatów.To kawalerzyści Aarionowa zaatakowali z marszu miasteczko, rozbili po- sterunek policji, zdobywając 7 karabinów oraz 1000 sztuk amunicji, i pocztę.Piątakompania czas jakiś przeszukiwała miasteczko, gdyż Aarionow starał się zdobyć sio-dła dla swoich ludzi (bez prawdziwych siodeł Lenkin nie chciał uznać podwładnychlejtnanta za drugi szwadron kawaleryjski), ale ich nie znalazłszy pomknęła dalej.Ma-gazynami i bankiem zajęła się poprzednio wyznaczona grupa pod dowództwem An-drosowa.Gdy w Cieszanowie pojawiły się główne siły zgrupowania, do dowództwa zgłosilisię granatowi policjanci, obserwujący dotychczas z ukrycia wkraczające do miastaoddziały, przedstawili się jako żołnierze Armii Krajowej, podwładni kapitana  Wa-cława , i zasugerowali kowpakowcom, aby zaatakowali Niemców przebywających woddalonym o 7 kilometrów Nowym Lublińcu.Tłumaczyli, że w znajdującym się tammajątku rolnym jest obecnie kilkudziesięciu niemieckich żołnierzy przywiezionych nakurację z kotła korsuń-szewczenkowskiego.Sprawa wydawała się prosta, wysłał więc Werszyhora do Nowego Lublińca szwa-dron Aarionowa.Kawalerzyści zaatakowali z marszu majątek, jednak za niepokojenistrzelaniną w Cieszanowie hitlerowcy nie dali się zaskoczyć.Otworzyli gęsty ogień zmurowanego budynku dworu i gorzelni.Partyzanci zaczęli ponosić straty.Dwóchzginęło, kilku zostało rannych.Atak załamał się.W tym właśnie czasie do Nowego Lublińca dotarł z kompanią zwiadu lejtnantKlein i chcąc uniknąć dalszego rozlewu krwi zaczął wzywać Niemców do poddaniasię.W odpowiedzi posypały się granaty i Klein został ciężko ranny.Wtedy zwiadow-cy wezwali na pomoc artylerzystów.Celne pociski ugodziły w dwupiętrowy, muro-wany budynek administracyjny, w którym po przegrupowaniu bronili się hitlerowcy, ito przesądziło sprawę.Po chwili strzelanina ucichła.Nad ranem główne siły zgrupowania dotarły do położonej nad rzeczką Tanewniewielkiej wsi Borowiec.O tym, aby cała jednostka mogła się tu rozlokować, niebyło nawet mowy - wioska składała się wówczas ze 150 gospodarstw - toteż pozostałw niej jedynie sztab i oddziały z nim związane, zaś na postój dla pozostałych batalio-nów Wojciechowicz wyznaczył pobliskie wsie: Zamch i Lubliniec.Jak v każdej no-wej bazie partyzanci natychmiast przystąpili do prac mających na celu zabezpieczenie przed niespodziewanym atakiem wroga i penetracją jego agentów.Rozrzucono sze-roko łańcuch ubezpieczeń, ustawiono zapory oraz zaminowano drogi i przesieki.Po wykonaniu tych prac partyzanci udali się na kwatery, gdzie przekonali się, iżtutejsze gospodarstwa nie różnią się właściwie od gospodarstw ukraińskich.Miesz-kańcy przyjęli ich serdecznie.Podziwiali broń i zapraszali na poczęstunek, częstozakrapiany spirytusem lub bimbrem.Gospodynie stawiały na stołach dymiące saganyziemniaków - przyjmowały gości  czym chata bogata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •