[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach, mister Grant - zauważył go Devos - czy idzie pan może także do lasu?- Właśnie mam zamiar.- To doskonale się składa.Niech pan będzie łaskaw odszukać signora Enrico iprzysłać go tu do mnie.Znowu mam boleści, a on tak świetnie masuje.- Dobrze, mister Devos - odparł Grant i wyruszył ostrym krokiem w stronę czarnejściany puszczy.Nie przeczuwał ani on, ani tym mniej mister Devos, że w tej chwili krewkiEnrico Furia z prawdziwie włoską furią masuje wargami niezbyt kształtne, lecz bardzozmysłowe usta mistress Daisy Devos na ślicznej, begoniami otoczonej polance, podmalowniczym daszkiem figowców.Ta czuła parka z dawna już czekała na podobnąsposobność i wykorzystując dzisiejszy wypadek mister Jamesa, zginęła zręcznie z oczuswoim towarzyszom.A że redaktor Martel, knujący także jakieś chytre zamiary wobec swejtowarzyszki spławił gładko pastora, przeto trzej  osieroceni gentlemani, to jest pastor, komikJeffries oraz Murzyn Boot zasiedli nad szemrzącym strumykiem i zaczęli sobie opowiadać takpieprzne kawały, jakich na pewno nie słyszano jeszcze na całym archipelagu malajskim.Trudno by było znalezć bardziej zgrany komplet, niż ta trójca, jeśli chodzi o dziedzinęsprośnych anegdotek.Aby nie uronić przez zapomnienie ani jednej dykteryjki, wprowadziłakuratny pastor pewien system do opowiadania, system seryjny, jeśli można tak powiedzieć,czyli podział kawałów według umiejscowienia ich akcji, więc podział na kawały kolejowe,morskie, dziecinne, klasztorne itd., itd.Wobec takiego ulepszenia szanowna trójca niepotrzebowała się lękać, by jej tematu zabrakło przed zachodem słońca.Brakło za to szybko tematu redaktorowi Martelowi, którego po tak długotrwałej, a przymusowej abstynencji, odurzyło zupełnie z dawna upragnione sam na sam z klasyczniepiękną lady Maud Violet Mackay.Pożądał jej jeszcze wówczas na statku Old Boy, kiedy cowieczór mógł podziwiać jej toczone ramiona gibkie jak węże i alabastrową biel skóry wgłębokich wycięciach wieczorowych toalet.ale wówczas mógł jej pożądać z równymskutkiem, jak którejś z księżniczek krwi.Romantyczny pobyt na zapomnianej przez ludziwyspie poprawił, o niebo, szanse mizernego redaktorka, przynajmniej w jego własnymmniemaniu.Więc przy każdym spotkaniu, w toku każdej układnej zawsze rozmowy, rozbierałw myśli cudną lady, co wieczór podniecał swą lubieżną wyobraznię urojonymi scenamipieszczot, jakich oczekiwał po pierwszym sam na sam.a teraz, kiedy nareszcie znalezli sięwe dwoje w głębi puszczy, w jej malowniczym zakątku.stracił cały tupet tak troskliwiewyhodowany przez imaginację.Czuł, że wezbrane fale jego pożądania rozbijają się o skałę jejarystokratycznej dumy, że nie osiągnie celu, jeśli nie zdobędzie się na brutalny atak.Ale na tonie mógł się zdobyć, przynajmniej na razie; cienka warstewka lakieru kultury pękała już, leczjeszcze nie odpadła.- Mylady.porównuję panią w tej chwili do leśnych nimf mitologicznych - wykrztusiłwreszcie, wachlując się zawzięcie kapeluszem.Dyskretnym, ironicznym spojrzeniem musnęła jego świecącą łysinę i przekornyuśmieszek zaigrał jej na wąskich, dumnych wargach.- Nie wiem, czy nawzajem mogłabym pana porównać do leśnego bożka.ach.jakżesię nazywał.- Faun?.Pan?- Wiem już.Satyr!Przełknął to z najsłodszym uśmiechem, po czym wypalił czubatą kadzielnicępochlebstw na cześć ciętego dowcipu lady Maud, dowcipu, który przejdzie niewątpliwie dohistorii, skoro on sam, redaktor Martel, słyszał o nim wiele jeszcze na kontynencie.Ach, nadwa lata przedtem, zanim miał szczęście poznać jego czarującą rodzicielkę.Odsapnął z ulgą.Wydało mu się, że tą zmyśloną co dopiero bajeczką połechtał przyjemnie angielską rafędumy.Jeszcze trochę, a runie w spienione fale jego namiętności.- W Paryżu, oczywiście w naszych sferach, mówiono o pani często - łgał dalej.-Interesowano się szczególnie kwestią, kto właściwie jest pani kochankiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl