[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zatem co?.- Pójdziemy do biblioteki jutro z rana.Ty, panie, zatrzymasz Ida, żądając licznychtomów z drugiego końca księgozbioru, a ja w tym czasie zakradnę się do środka przezokienko jego sypialni i spróbuję przyjrzeć się z bliska zawiasom tajemnych drzwi.- Mam lepszy pomysł.To ja będę z bliska przyglądał się zawiasom, a ty w tym czasiestaniesz przed Idem w swoim najbardziej pstrokatym trykocie i powiesz, że właśniepostanowiłeś zostać professorusem.Więc niech nie zwleka i nauczy cię czytać.Ido w tejsamej chwili pęknie ze śmiechu i będziemy go mieli z głowy.Droga do schowka wolna!Chłopcy pośmiali się serdecznie, uciszając nawzajem w obawie przed rozmownymiścianami, jak je wcześniej nazwał Perino, po czym zgodnie wymknęli się w stronę stajni.Jeżeli nie można było zostać tej nocy bibliotecznym włamywaczem i złodziejem świętegoobrazu, można było na pewno poszaleć na księżycowej łące, ujeżdżając górskie osły.ROZDZIAA XINo nie! - zdenerwował się nie na żarty książę Ariel, łomocąc po raz kolejny kołatkądo głównych drzwi biblioteki - Czy on musiał akurat dzisiaj zarządzać sprzątanie?! Jestem wkońcu synem królewskim i mam prawo wziąć księgę ze zbioru, kiedy tylko chcę! Nawet wporze śniadania!- Zwłaszcza w porze śniadania - dorzucił swoje Perino.- Mogłem chociaż skubnąćtrochę tej trutki na szczury.Pachniała niczego sobie.Bo czekanie na łaskę Ida jest gorsze niżpasztet z podrobów lisa.Próbowałeś tego kiedyś, panie? Nie? No to masz szczęście.Poprzednik kucharza Waszej Książęcej Mości był jeszcze bardziej szalony od obecnego.Tojuż widać taka tradycja.Po eksperymentalnym pasztecie z podrobów lisa pożegnał się z tym światem w tajemniczych okolicznościach.Niektórzy twierdzą, że po prostu kazano mu zjeśćcałą brytfannę tego specjału, i tyle.Całą brytfannę, którą próbował otruć wszystkichczłonków Najwyższej Rady.Sprawiedliwy wyrok, jak sądzę.- Przestań żartować, Perino! Lepiej zużyj resztki rozumu na właściwy pomysł, co terazrobić! Okna do biblioteki są jeszcze pozamykane i kurz nie unosi się ze szpary, to znaczy, żeIdo dopiero zaczyna.- Albo to znaczy, że nawet nie ma zamiaru zacząć.Może robi coś innego?- Nie znasz go.- Zgoda.Nie znam dobrze Ida.Ale znam trochę ludzi.Przez osiemnaście latbłaznowania nauczyłem się o nich tego i owego.I wiem, że nie każdy, kto wiesza tabliczkę znapisem  sprzątam i zamyka drzwi na cztery spusty, musi rzeczywiście robić to, co sugerujeinnym.Książę Ariel przyjrzał się Perinowi z szacunkiem i po chwili namysłu powiedział:- Sprawdzmy.Pomału obeszli bibliotekę, zwracając uwagę na każdą okiennicę.Po pierwsze należałoupewnić się, czy nie jest uchylona.Po drugie zajrzeć do środka w taki sposób, żeby nie zostaćzauważonym przez osobę, która przypadkiem mogła coś robić w tym pomieszczeniu.Niebyło to wcale łatwe.Ariel z podziwem przyglądał się kocim ruchom i zwinności Perina.Napoczątku próbował go naśladować, ale tak dalece mu to nie szło, że zadowolił się ostatecznienajostrożniejszym deptaniem błaznowi po piętach.Trzeba było przecież rozglądać się pookolicy i mieć na baczności.Poranna uczta członków Najwyższej Rady nie trwała nigdy zbytdługo.W każdej chwili któryś z nich mógł przedefilować aleją w tę stronę i zdemaskowaćdwóch młodocianych poszukiwaczy przygód.Perino węszył więc, jak dostać się do środka, aksiążę uważnie obserwował park.Jedyne, co udało im się ustalić, to fakt, że w szerokichkorytarzach z księgozbiorem na parterze, korytarzach widocznych przez północne oknabudynku, na pewno nie było Ida.Nikt tam nie odkurzał ani nie sprzątał.Obeszli bibliotekędookoła, wracając niemal do głównych drzwi.I właśnie wtedy, kiedy książę zaczął denerwować się, że tracą czas, a Perino,rozgrzany tropieniem Ida, wspiął się do ostatniego z okien, zauważyli między drzewamiróżową pelerynę.Nie było wątpliwości, kto jest nią okryty.Po raz pierwszy w życiu Arielpomyślał, jakim błogosławieństwem może być czyjś kiepski gust.Szarpnął niezadowolonegobłazna za rękaw bluzy i obaj wylądowali na trawniku.Różowa peleryna zbliżała się wyrazniew ich stronę.Wyglądało na to, że Amea biegnie.Zdezorientowany książę rozejrzał siępanicznie i dostrzegł kątem oka wgłębienie w ziemi oraz kilka schodków, które prowadziły do ogrodniczej piwniczki nieużywanej od lat i zarosłej kępami długiej, zaniedbanej trawy.Nie było to może schronienie idealne, ale dawało nadzieję, że zejdzie się z oczu osobiezmierzającej wprost na nich.Perino pomyślał pewnie o tym samym, bo mijał już Ariela,czołgając się po ziemi w stronę sztucznego pagórka.Na szczęście tego ranka zawiesił swójbłazeński styl na kołku i rozsądnie ubrał się na szaro.Do pierwszego schodka piwniczkipozostało jeszcze dobre kilka kroków, kiedy pełzający z twarzą przy ziemi książę usłyszałwyraznie tupot obcasów Amei i jej przyspieszony oddech.Biegła.I rzeczywiście była tużtuż.Perino oceniał sytuację równolegle i spontanicznie złapał księcia za wyciągnięty nadgarstek.Obaj zastygli bez ruchu.Szansa, że nie zostaną zauważeni, była znikoma.Ale gwałtownepełzanie w trawie równało się wystawieniu na pośmiewisko nadziei położonych wewszystkich naraz bogach Królestwa! Ariel próbował wymyślić naprędce jakieś zabawnetłumaczenie tej sytuacji, gdy zostaną zapytani wprost o przyczynę swojego zachowania,jednak nic choć trochę rozsądnego nie przychodziło mu do głowy.Liczył na Perina.Co jakco, ale błaznowanie to była jego specjalność.Amea nie zatrzymała się jednak.Minęła ich niczym dwa owalne, wrośnięte w ziemięgłazy i po chwili usłyszeli kołatanie do drzwi biblioteki.Nie było to jednak kołatanie zwykłe.Najwyrazniej miało swój rytm i melodię.Przypominało fragment starej, ludowej piosenki,urywanej w połowie refrenu.Nasłuchiwali pilnie, nie wierząc, że im się upiekło.Drzwi stały głuche.Za to do uszuprzypadkowych poszukiwaczy przygód dolatywał inny, cichy, nieco piskliwy dzwięk: Ameapłakała.Tak! Płakała po prostu, wystukując po raz kolejny swoją dziwną melodię.Ariel bałsię przekręcić głowę i popatrzeć na Perina, ten jednak sam pociągnął go za rękaw i wyszeptałnajciszej jak potrafił.Tak cicho, że właściwie książę bardziej domyślał się z ruchu warg niż zdzwięku, co naprawdę mówi do niego błazen:- Musimy ostrożnie dostać się do schodków.Amea mogła być ślepa, nieprzytomna izapłakana, ale Ido na pewno nie będzie.Odważyli się poruszyć najwolniej jak się dało.Ariel ostrożnie uniósł głowę nad trawęi stwierdził, że dziewczyna stoi teraz tyłem do nich, cierpliwie przykładając ucho dozamkniętych drzwi i wystukując swoją melodię po raz trzeci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •