[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyłam, w progu stali dwaj milicjanci.Okazało się, żeprzyszli do mnie.Pokazali zdjęcie Andrieja i spytali, czy znam tegoczłowieka.Potwierdziłam.Przesłuchiwali mnie przeszło półtorejgodziny.Wypytywali o jego interesy i o to, czym się zajmuje.Odpowiadałam zgodnie z prawdą, że nie wiem.Na koniec powiadomilimnie, że Andriej siedzi w więzieniu za działalność antypaństwową i żego raczej więcej nie zobaczę.Zapytałam, gdzie jest i czy mogę goodwiedzić, na co dowiedziałam się, że lepiej dla mnie, jeśli zapomnę otej znajomości i potraktuję ostrzeżenie poważnie, jeżeli zamierzamzostać w Rosji na stałe.Uświadomiłam sobie wtedy, że zrobiłampoważny błąd.Moskwa nie była dla mnie bezpiecznym miejscem.Zadzwoniłam do rodziców, stęskniona i gotowa wypłakać się w ichkochających ramionach, a tu czekała jeszcze gorsza wiadomość.Ojciecodmówił zapłacenia haraczu miejscowej mafii i tego samego dnia obasklepy zostały zdemolowane.Zniszczono znaczą część wyposażenia itowaru.Następnie gangsterzy przyszli do ojca i kazali mu się jeszczeraz zastanowić.Odparł, że przemyśli i da odpowiedz za tydzień.Okazało się, że to dla nich za długo.Ponieważ ojciec wyraziłpowątpiewanie, czy się zgodzi, następnego dnia miał wypadeksamochodowy.Zginął na miejscu, mama wylądowała w szpitalu, gdziewalczy o życie, ale najprawdopodobniej nigdy nie odzyskaprzytomności.W Rosji, w przeciwieństwie do Ameryki, ludzi nietrzyma się długo w szpitalach, bo państwa na to nie stać.158 Nie miałam dokąd wracać, więc zostałam u ciotki i tu urodziłammoją śliczną córeczkę Nastię.Od razu po porodzie zaczęłam sięgimnastykować, żeby wrócić do dawnej figury i formy.Wkrótce byłamrównie atrakcyjna jak przed ciążą.Miałam licznych adoratorów, ale zżadnym nie wiązałam planów na przyszłość.Zostały mi niewielkie oszczędności, z których korzystałam w raziepotrzeby, ale koniecznie chciałam znalezć jakiś sposób, żeby znówpojechać do Ameryki.Nic mi nie przychodziło do głowy, a wtedykoleżanka opowiedziała o agencji, która nazywa się  Swietłana".Przeztę agencję można na przyjęciu poznać Amerykanów, którzy chętnieżenią się z Rosjankami, także z takimi, które mają już dziecko.Uznałam, że przynajmniej powinnam spróbować.Wpłaciłam trzystadolarów i zaczęłam chodzić na takie przyjęcia.Za trzecim razempoznałam Rogera.Nie był już pierwszej młodości ani też specjalnieprzystojny, ale za to bardzo miły.Obiecywał mi cudowne życie w SaintLouis.Miał tam własny dom, służbę i basen.Dla Nastii byłoby towręcz idealne.Często byśmy gdzieś wyjeżdżali, nie musiałabympracować, a moja córka miałaby zapewnioną dobrą przyszłość.Bardzo ujął mnie tym, że był wobec mnie miły i troskliwy.Zdusiłam więc w sobie wątpliwości i zgodziłam się.Roger zapłacił Swietłanie" dwa tysiące dolarów za przygotowanie niezbędnychdokumentów.Dwa tygodnie pózniej, z biletem w jedną stronę,siedziałam w samolocie Lufthansy do Frankfurtu, skąd miałam leciećdo Nowego Jorku, a na koniec do Saint Louis.Mój przyszły mąż czekałna mnie na lotnisku i zawiózł do swojego domu, który okazał sięzwykłym dom-159 kiem na osiedlu.Basen był wspólny dla wszystkich mieszkańców.Niezupełnie tak to przedtem przedstawiał, ale dla mnie najważniejszabyło, że Nastia będzie mieć dom i że ktoś zaopiekuje się nami obiema.W podróż poślubną pojechaliśmy do Las Vegas.Tam zatrzy-maliśmy się w hotelu  Stardust", w pokoju za pięćdziesiąt dolarów zanoc.W życiu nie widziałam czegoś takiego jak Las Vegas.Podobałomi się tam wszystko, nawet to, że korzystaliśmy z trzech bezpłatnychposiłków, przysługujących gościom grającym na hotelowychautomatach.Jak tylko skonsumowaliśmy nasze małżeństwo, Rogercały czas grał, zostawiwszy mnie samej sobie.Tak minął weekend itaką miałam podróż poślubną.Po powrocie do Saint Louis okazało się, że życie znacznie odbiegaod wcześniejszych obietnic.Roger zapowiedział, że musimy żyćoszczędnie, żeby odłożyć coś na przyszłość i na naukę Nastii, wzwiązku z tym ja miałam zajmować się domem.Oznaczało to, żesprzątałam, prasowałam i gotowałam.Kolejna sprawa, to naszewspólne wieczory.Roger uprzedził, że dużo pracuje, co oczywiście wpełni rozumiałam.Ale często wracał do domu bardzo pózno, a w jegooddechu czuć było alkohol.Raz odważyłam się spytać, dlaczego pije ico sobie w ogóle myśli, a on kazał mi się zamknąć i nazwał mnie ruskąsuką.Szybko rozwiała się iluzja o szczęśliwym małżeństwie i ko-chającym mężu; wszystko okazało się fikcją.Musiałam z nimwytrzymać jeszcze rok, żeby dostać zieloną kartę.W sprzyjającychokolicznościach trwa to właśnie tyle, ale jemu nie zawsze chciało sięiść ze mną na rozmowę czy dotrzymać terminów różnych spraw, więcpapiery dostałam dopiero po dwóch160 latach.Zapewne uważał, że nie mam dokąd pójść, więc - tak czysiak - z nim zostanę.W dniu, w którym dostałam zieloną kartę, zmieniłam się w potulnążonę niewolnicę.W domu zawsze czekał ciepły posiłek, niezależnie odtego, o której Roger wrócił, a obok kanapy leżały przygotowanepapierosy.Kiedy zasiadał przed telewizorem, żeby obejrzeć sport, nastoliku natychmiast pojawiał się popcorn z masłem.Jak zachciało musię seksu, spełniałam wszystkie zachcianki i zgadzałam się na różnefanaberie.Stałam się idealną żoną, grzeczną lalką Barbie, czekającą wdomu na męża, który w tym czasie upija się i robi, co mu się żywniepodoba.Znajomym opowiadał, że niezle mnie wytresował i że jestemnajlepszą żoną w Saint Louis.Raz przyniósł mi w prezencie pudełkosłodyczy, ale już otwarte i z nadjedzoną zawartością.Robiąc zakupy,uważnie wydawałam jego pieniądze, zawsze przy tym podkradająckilka dolarów, które dołączałam do oszczędności ukrytych podpodszewką walizki.Wykonywałam wszystko tak, jak sobie życzył, niezmiennie zpromiennym uśmiechem.Jak tylko się rano obudził, w te pędy robiłamśniadanie i przynosiłam mu kawę do łóżka.Czuł sięusatysfakcjonowany, ale cały czas strasznie na wszystko skąpił.Największy luksus, jaki mi fundował, to raz w miesiącu kino albo stekw pobliskiej smażalni.Pół roku po otrzymaniu zielonej kartyugotowałam wspaniałą kolację z sufletem na deser.Tej nocy w łóżkurobiłam wszystko, co mu przyszło do głowy, udając zachwyt nad jegomęskością, aby połechtać jego ego.Kiedy nazajutrz wieczorem wróciłz pracy, nie zastał animnie, ani Nastii.Zniknęły wszystkie nasze rzeczy, przy czymstarannie zatarłam za nami ślady [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •