[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co dzień chodziłem do Lamplightera na podwieczorne piwo, w porze, kiedy jeszczenie było dużego ruchu.Czasem zamawiałem Smażonki z Homara.Ani razu nie widziałemtam Franka Dunninga i nie chciałem go zobaczyć.Lamplighter stał się moim regularnymprzystankiem z innego powodu.Gdyby wszystko dobrze się ułożyło, wkrótce miałemwyruszyć do Teksasu i chciałem przed wyjazdem pomnożyć moje finanse.Zaprzyjazniłem sięz barmanem Jeffem i pewnego wieczora pod koniec września poruszył temat, który samzamierzałem zagaić.- Na kogo stawiasz w World Series, George?- Yankees, oczywiście - powiedziałem.- Ty? Człowiek z Wisconsin? - Patriotyzm lokalny nie ma nic do rzeczy.W tym roku fortuna sprzyja Yankees.- A gdzie tam.Ich miotacze są starzy.Obrona jest dziurawa.Mantle ciągle łapiekontuzje.Dynastia Bombardierów z Bronxu wygasła.Nie będę zdziwiony, jak Milwaukeewygra do zera.Zaśmiałem się.- Argumenty masz mocne, Jeffery, widzę, że rozmawiam z fachowcem, ale przyznaj:nienawidzisz Yankees jak cała Nowa Anglia i przez to masz wypaczony punkt widzenia.- Może się założymy?- Jasne.O piątaka.Mam zasadę, że z ludzi pracy więcej nie ściągam.To jak, stoi?- Stoi.- Uścisnęliśmy sobie dłonie.- No dobra - powiedziałem - a korzystając z okazji, że poruszyliśmy tematy baseballu izakładów, dwóch ulubionych rozrywek Ameryki, tak sobie pomyślałem, że może wiesz, gdziew tym mieście mógłbym zagrać na serio.Jeśli pozwolisz, że popadnę w poetycki ton,chciałbym postawić sporą sumkę.Daj jeszcze jedno piwo i przy okazji nalej sobie.Powiedziałem  sporą sumkę z akcentem z Maine i Jeff zaśmiał się, nalewając dwanarragansetty (które nauczyłem się nazywać Marnymi Gansettami; kiedy wejdziesz międzywrony, w miarę możliwości powinieneś krakać jak i one).Stuknęliśmy się szklankami i Jeff spytał, co rozumiem przez  zagrać na serio.Udałem, że się zastanawiam, po czym mu powiedziałem.- Pięć stów? Na Yankees?! Kiedy Braves mają Spahna i Burdette'a? %7łe nie wspomnę oAaronie i Eddiem  Pewniaku Matthewsie? Zwariowałeś!- Może tak, może nie.Zobaczymy po pierwszym pazdziernika, nie? To co, jest wDerry ktoś, kto przyjąłby zakład tej wysokości?Czy wiedziałem, co odpowie? Nie.Aż takim prorokiem to ja nie jestem.Czy byłemzaskoczony? Też nie.Przeszłość bowiem jest nie tylko nieustępliwa; pozostaje w harmonii zsamą sobą i z przyszłością.Co rusz doświadczałem tej harmonii na własnej skórze.- Chaz Frati.Pewnie widziałeś go tutaj.Prowadzi kilka lombardów.Nie nazwałbymgo bukmacherem, ale w trakcie rozgrywek ligi szkolnej i World Series ma ruch w interesie.- I myślisz, że przyjmie mój zakład.- Jasne.Poda ci kurs i tak dalej.Tylko.- Rozejrzał się, zobaczył, że nadal mamy całykontuar dla siebie, ale i tak zniżył głos do szeptu.- Tylko nie próbuj go kiwać, George.Onzna ludzi.Mocnych ludzi.- Rozumiem.Dzięki za radę.Wiesz co? Będę dla ciebie łaskawy i kiedy Yankeeswygrają, daruję ci te pięć dolców. 4Nazajutrz wszedłem do Lombardu i Kasy Pożyczkowej  Fair Deal Chaza Fratiego.W środku wyrosła przede mną tęga dama o kamiennej twarzy, na oko sto czterdzieści kilożywej wagi.Miała na sobie fioletową sukienkę, indiańskie paciorki i mokasyny naopuchniętych stopach.Powiedziałem jej, że chciałbym przedstawić panu Fratiemu dużąpropozycję biznesową na tle sportowym.- To po ludzku znaczy zakład? - spytała.- Pani z policji?- Tak - odparła, wyjęła z kieszeni sukienki tiparillo i zapaliła go zapalniczką Zippo.-Nazywam się J.Edgar Hoover, synu.- Cóż, panie Hoover, przejrzał mnie pan na wylot.Tak, mówię o zakładzie.- Na World Series czy mecz Tygrysów?- Nie jestem stąd i nie odróżniłbym Tygrysa z Derry od Pawiana z Bangor.Chodzi obaseball.Kobieta wsadziła głowę w ukryte za zasłoną drzwi w głębi pomieszczenia, prezentującmi bez wątpienia jeden z największych tyłków w centralnym Maine, i krzyknęła:- Hej, Chazzie, chodz no tu! Jeleń ci się trafił.Frati wyszedł i pocałował korpulentną jejmość w policzek.- Dziękuję, kochanie moje.- Miał zakasane rękawy i widziałem syrenę.- Mogę wczymś pomóc?- Mam taką nadzieję.Nazywam się George Amberson.- Podałem mu rękę.- Jestem zWisconsin i choć serce każe kibicować ziomkom, Portfel trzyma z Yankees.Odwrócił się w stronę regału za jego plecami, ale tęga jejmość już miała to, czegochciał - poobcierany zielony brulion ze słowem PO%7łYCZKI na okładce.Otworzył go iprzekartkował, aż znalazł czystą stronę, od czasu do czasu zwilżając czubek palca.- O jak dużej części portfela mówimy, brachu?- Jaki kurs zaproponuje pan, jeśli postawię pięćset na wygraną?Gruba kobieta zaśmiała się i wydmuchnęła dym.- Bombardierów? Jeden do jednego, brachu.Jeden do jednego.- Ile dostałbym za pięćset na wygraną Yankees w siedmiu meczach?Zamyślił się i odwrócił do tęgiej jejmości.Pokręciła głową, wciąż wyraznierozbawiona.- Nie da rady - powiedziała.- Jak pan nie wierzy, niech pan wyśle telegram do Nowego Jorku i sam sprawdzi, ile tam dają.Westchnąłem i zabębniłem palcami w szklaną gablotę wypełnioną zegarkami ipierścionkami.- No dobra, a co powiecie na to: stawiam pięćset, że Yankees odrobią straty ze stanujeden do trzech i wygrają.Zaśmiał się.- Niezłe masz poczucie humoru, brachu.Pozwól, że skonsultuję się z szefową.Naradził się szeptem z tęgą jejmością (wyglądał przy niej jak krasnolud z Tolkiena) iwrócił do lady.- Jeśli masz na myśli to, co mi się wydaje, przyjmę twój zakład po kursie cztery dojednego.Ale jeśli Yankees nie będą przegrywać jeden do trzech i nie wygrają potem całegofinału, stracisz wszystko.Chcę, żeby warunki zakładu były jasne.- Są jasne jak słońce - powiedziałem.- I.nie chciałbym urazić pana ani pańskiejprzyjaciółki.- Jesteśmy małżeństwem - wtrąciła tęga jejmość - więc nie nazywaj nas panprzyjaciółmi.- I jeszcze trochę się pośmiała.- Nie chciałbym urazić pana ani pańskiej żony, ale cztery do jednego to za mało.Za toosiem do jednego.to już byłaby gra o coś, dla obu stron.- Dam pięć do jednego i na tym koniec - rzekł Frati [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •