[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hans był jednak człowiekiem czynu.Kiedy miał przed sobąblokadę, omijał ją.Dobrze - powiedział.- Co zamierzamy z tym zrobić?Uśmiechnęła się.Górne zęby Gert prawie zawsze nosiły śladyszminki.Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem. - Zwołamy dziennikarzy? Wezwiemy kogoś z Uniwersytetu?Mógłbyś to zrobić.Gdybym to była ja, zostawiłabym sprawęw spokoju.Zobaczyła, co się stanie.Tak długo, jak nie spalą lasu,co to za różnica?Hans rozmyślał nad tym.Może była różnica, a może nie było.Też pomyślał, żeby zostawić to na jakiś czas.- Dobra, więc wyjaśnij nam, jakim cudem węże nie jedząmyszy, koty nie jedzą ptaków, koty, rysie, na litość boską, i wilkinie rozrywają się na strzępy? Wyjaśnij to.Uśmiechnęła się ponownie.- Królestwo spokoju powiedziała.- C o ?- Fragment ze Starego Testamentu, coś w rodzaju przepowiedni,chyba z Księgi Izajasza.Wielu dziewiętnastowiecznychprymitywistów upodobało sobie ten temat.Edward Hicks, HenriRousseau.Jest taka idylliczna scena, lew wąchający paszczę wołu,wilk leżący wraz z jagnięciem, lamparty leżące obok kozy, takierzeczy.Pamiętam z tego tylko jeden wers. I dziecię będzie jeprowadzić".Na obrazach są też dzieci.Królestwo spokoju.Interesujące.Hans zastanawiał się, czym był prymitywizm i co znaczyłoidylliczna.Dla niego brzmiało to jak choroba.Marzył, by mógł posmakowaćHeinekena.To było wczoraj.Zapadła noc i wspięli się na górę, trochę popółnocy, a zamiast sześciu ciężarówek zaparkowanych w miejscu,gdzie kończyła się droga a zaczynał szlak, samochody i ciężarówkibyły już wszędzie, a on i Homer Devins musieliprzejść jakieś czterysta metrów od miejsca, w którym zostawilidodge'a.Tym razem niektórzy z nich, pierwszy tłum z baru  NoneGrill" i garść innych, byli uzbrojeni w strzelby i karabiny.Pomimoich zakłopotania i wysiłku, by ukryć co zrobili, wieść o ich panicznej ucieczce w dół zbocza się rozeszła.Nawet Hans miałstrzelbę.Jego sąsiedzi i przyjaciele już byli na stanowisku, kiedy sięzjawili.Tym razem były również kobiety i dzieci.On i Homer stanęliobok Gert, Dot Hardcuff i Jacka Musiela, w miejscu, z któregomogli wszystko widzieć.Cisza była taka sama jak wczoraj.Niewytłumaczalne stało się ciałem.Nikt nie mógł uwierzyć w to,co widział.Tym razem było o wiele więcej zwierząt.Wielki, dziki, biało-czarnypies.Kolejny wilk, mniejszy, wilczyca, może partnerkatego pierwszego.Dwa dodatkowe kardynały i pół tuzina wróbli.Para ropuch.Modrosójka błękitna.Sowa i kogut.Para mokasynówbłotnych znad rzeki.Jastrząb.Nie tylko wygrzewały się przy ogniu.Poruszały się w powolnym,nieregularnym kręgu w obu kierunkach dookoła niego.Frisco Hans patrzył na rysia, który szedł ramię w ramię z wilczycąi na mysz, która wspięła się na grzbiet mokasyna błotnegosunącego w przeciwnym kierunku.Mokasyn nawet nie odwróciłpyska, nie zareagował w ogóle.- W imię Boga, co one robią! - wyszeptała Dot.Hans zauważył, że jej męża tam nie było.Chociaż Fogarty'egoteż nie.Zastanawiał się, czy się nie pozabijali.Teraz pół miastawiedziało już, że to Dot i Ray Fogarty spowodowali takie oblężeniegóry, poprzez przyniesienie nowiny do  None Grill".- Poruszają się - powiedziała Gert, jakby mówiła, skąd do cholerymam wiedzieć co robią, cholerny głupcze? co mogłaby z siebiewyrzucić po jeszcze paru piwach.Można było prawie słyszećkliknięcie w głowie Gert czasami, kiedy piła i wtedy nie była jużtaka grzeczna.Nie miało znaczenia, co robiły, ponieważ cokolwiek to było,przestały.Jakby jakiś wcześniej ustalony sygnał został imprzekazany.Stanęły na sygnał, wszystkie naraz.To było naprawdę przerażające.Można było usłyszeć dzwięk,jaki wydaje odbezpieczana broń na całej długości polany.Każdy myślał mogę się założyć, że już wiedzą, że tu jesteśmy.Wszyscybyli zdenerwowani jak prawiczek w burdelu, zastanawiając się,czy zwierzęta nie zwrócą się przeciwko nim.Nawet oswojonezwierzęta by się zwróciły.Te były dzikie.Ale tylko usiadły.Jak poprzedniej nocy.Jakby ludzie w cieniu kompletnie się nieliczyli.Jakby ich tam wcale nie było.Po prostu rozłożyły się przyogniu.Wiatr zawodził.Wilczyca westchnęła.Można było słyszećmiękki, chrapliwy szelest czarnego węża.To było dziwne, pomyślał Hans, chociaż był tego świadomy,że kiedy strach odpuścił, coś przerażającego zostało w tychzwierzętach,które powinny bać się uzbrojonych ludzi, a zamiast tegoich ignorują.A może chodziło o nich, o to, że wszyscy tu są - niktnie potrafił powiedzieć, jak to się skończy, a one straszą ich,straszą ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •