[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysłany przez właścicieli w celu zbadania jej w 1876 roku ekspert Marcus Daly (1841-1900) odkrył na większejgłębokości olbrzymie pokłady miedzi i wkrótce zaczął dla swoich mocodawców skupować okoliczne tereny.Tak zrodziłsię potężny koncern miedziowy Anaconda, a założone przez Daly ego miasto Anaconda urosło wkrótce do rangiważnego ośrodka górniczo-hutniczego.Operacji hutniczych zaniechano tu w 1980 roku wobec wyczerpania się zasobówkopalin.Jednym z twórców i głównych udziałowców Anacondy był kalifornijski potentat George Hearst, ojciec okrągłego mężczyznę w czarnym pilśniowym kapeluszu i z cygarem w ustach.- Witam, panie sędzio - powiedział Ward, podnosząc się i wyciągając dłoń.- Jak tam sprawy?Proszę, niech pan siada.Sędzia Planet wsunął się ostrożnie do pokoju.Miał dziwny kołyszący chód, jakby go bolałynogi.Wymienili uścisk dłoni i wkrótce sędzia siedział w fotelu, twarzą do stalowego blaskuwpadającego przez wielkie okna za biurkiem Moorehouse a.- Pozwoli pan herbaty? - spytał Morton, podchodząc wolno ze srebrną zastawą połyskującą natacy.Zaskoczony sędzia upuścił na opiętą kamizelkę długi popiół, który starał się utrzymać nacygarze, by dowieść samemu sobie, że jest trzezwy.Tylko twarz pozostała okrągła i zadowolona.Była to twarz prowincjusza, z której starannie wymasowano prowincjonalny wyraz.Nim sięspostrzegł, popijał letnią herbatę z mlekiem.- Rozjaśnia umysł, panie sędzio, rozjaśnia umysł - powiedział Ward, przed którym stygła nietknięta filiżanka.Zamiast odpowiedzi sędzia Planet zaciągnął się cygarem.- Cieszę się, że pana widzę - odezwał się w końcu.W tym momencie Morton zaanonsował pana Barrowa, kościstego mężczyznę o wyłupiastychoczach i wystającym jabłku Adama nad postronkowatym krawatem.Pan Barrow miał nerwowysposób mówienia i palił papierosa za papierosem.Wyglądał, jakby był cały poplamiony nikotyną -twarz, palce, zęby, wszystko miał żółte.Na biurku Warda leżała fiszka następującej treści:BARROW, G.H.- stosunki w związkach zawodowych, typ reformatora.Były sekretarz BractwaMaszynistów Kolejowych.Niepewny.Wstając zza biurka, Ward odwrócił fiszkę.Wymieniwszy z panem Barrowem uścisk dłoni,usadowił go twarzą do światła i unieruchomił przy pomocy filiżanki herbaty, po czym przystąpił dorzeczy.- Kapitał i praca - rozpoczął wolnym odmierzonym głosem, jakby dyktował - jak z pewnościąpanowie zauważyliście, w toku waszych różnorodnych i tak użytecznych karier, kapitał i praca, tedwie potężne siły napędowe naszego narodu, z których żadna nie może egzystować bez drugiej, corazbardziej oddalają się od siebie; wystarczy wziąć do ręki gazetę, żeby się o tym przekonać.Otóżprzyszło mi do głowy, że jedną z przyczyn tego niefortunnego stanu rzeczy jest brak prywatnegoczynnika, który by rzetelnie oświetlał sytuację.Brak właściwie podanej informacji jest powodemwiększości nieporozumień na tym świecie.Wielcy przywódcy amerykańskiego kapitału, jak panzapewnię wie, panie Barrow, święcie przestrzegają zasad uczciwej gry i demokracji i sami myślą otym, by zapewnić robotnikowi udział w dochodach z przemysłu, jeśli to możliwe bez krzywdyWilliama Randolpha Hearsta. społeczeństwa i inwestora.W końcu to właśnie społeczeństwo jest inwestorem, któremu wszyscychcemy służyć.- No, może czasami - powiedział pan Barrow - ale na pewno.- Może napiliby się panowie whisky?Między nimi stał przylizany Morton z karafkami, wysokimi szklaneczkami pełnymi lodu orazparoma otwartymi butelkami wody Apolinans na tacy.- Ja bym się napił - powiedział sędzia Planet.Morton wyszedł cicho, zostawiając ich z pobrzękującymi szklaneczkami.Niebo za oknamizaczynało podchodzić lekką wieczorową czerwienią, zabarwiając pokój na kolor wina.Kieliszkirozwiązały języki.Sędzia żuł koniuszek nowego cygara.- Chciałbym się upewnić, czy dobrze pana rozumiem, panie Moorehouse.Uważa pan, że zeswoimi znajomościami w agencjach reklamowych i świecie wielkich interesów mógłby panzainicjować działalność w nowej dziedzinie pokojowego i polubownego rozstrzygania sporówmiędzy pracownikami a pracodawcami.Jak pan zamierza do tego przystąpić?- Jestem przekonany, że pracownicy zrzeszeni w związkach poparliby taką inicjatywę -powiedział G.H.Barrow, pochylając się na brzeżku fotela.- Oczywiście jeśli mieliby pewność, że.no, że.-.że nie chodzi o zamydlenie oczu  dokończył sędzia ze śmiechem.- Otóż to.- Moi panowie, właśnie zamierzałem wyłożyć karty na stół.Dewizą, na której opierałemwszystkie swoje przedsięwzięcia, było zawsze współdziałanie.- Co do tego jesteśmy zgodni - powiedział sędzia i znowu się roześmiał uderzając dłonią wkolano.- Trudność polega na tym, jak doprowadzić do takiej fortunnej sytuacji.- No, pierwszym krokiem jest nawiązanie kontaktu.W tej chwili, na naszych oczach,nawiązuje się właśnie taki przyjazny kontakt.- Muszę przyznać - powiedział G.H.Barrow z niepewnym uśmieszkiem - że nigdy niespodziewałem się pić whisky ze współwłaścicielem firmy Planet i Wilson.Sędzia trzepnął się po tłustym udzie.- Myśli pan o tych nieporozumieniach w Kolorado? Może się pan nie obawiać, nie zjem pana,panie Barrow.Ale szczerze mówiąc, panie Moorehouse, nie wydaje mi się, żeby to był odpowiednimoment do realizacji pańskiego projektu.- Ta wojna w Europie.- zaczął G.H.Barrow.-.to wielka okazja dla Ameryki.Pamiętają panowie przysłowie: gdzie dwóch się kłóci.Przyznaję, przeżywamy obecnie moment niepewności i załamania, ale z chwilą gdy amerykańskiprzemysł ochłonie po pierwszym wstrząsie i zbierze się w sobie.Zresztą, cóż będę panom tłumaczył.Dopiero co wróciłem z Europy, przypłynęliśmy z żoną w dniu, w którym Wielka Brytaniawypowiedziała wojnę.Mogę panów zapewnić, że był to ostatni dzwonek.I jeśli czegoś można byćpewnym, to tego, że ktokolwiek zwycięży, Europa wyjdzie zrujnowana gospodarczo.Ta wojna towielka okazja dla Ameryki.Sam fakt naszej neutralności.- Nie widzę, kto z tego może wynieść korzyści prócz fabrykantów broni - powiedział G.H.Barrow.Ward perorował długo, po czym spojrzał na zegarek leżący na biurku i wstał.- Panowie, przykro mi, ale będę was musiał przeprosić.Mam akurat czas na przebranie się dokolacji.Morton stał już z kapeluszami koło biurka.W pokoju zrobiło się ciemno.- Morton, światło - rzucił Ward sucho.Na wychodnym sędzia Planet powiedział:- Przyjemnie było z panem pogawędzić, panie Moorehouse, ale obawiam się, że pańskieprojekty są trochę idealistyczne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •