[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Próbo-wał zdusić płomienie palcami, ale wszystko na nic.Zawiniątko buch-nęło ogniem.Odskoczył oślepiony.Bezcenna kolekcja płonęła jak po-chodnia - utracona na zawsze.- Mercer, musimy iść!Ociągając się, pobiegł za Sykesem.Wszystkie półki płonęły \ywymogniem.Setki lat mrówczej pracy szły z dymem.Wrócił jeszcze pouprzą\ i karabin i pognał za resztą, w głąb ziemi.Przez kolejnych dziesięć minut maszerowali tunelem, a\ w końcudoszli do kolejnej wielkiej komory.Ta była znacznie większa ni\ archi-wum, miała zdobny sufit z bogatymi kandelabrami i bogato rzezbionemeble.Przypominała królewskie komnaty z Wersalu.Gburek i Sykes pierwsi weszli do środka.Biegnąc pod ścianami, zdwóch stron okrą\ali pomieszczenie.Pozostali czekali w wejściu,wodząc lufami na wypadek, gdyby wróg wynurzył się z jakiegoś za-kamarka.Nieśmiałek nagle krzyknął.Sykes i Gburek padli na ziemię,303 chowając się za jakąś wazą.Nieśmiałek strzelił w lewo, przebijającdrewniany panel przy drzwiach.Z drugiej strony pokoju pojawił sięmnich i z wrzaskiem zaczął strzelać.Gburek pociągnął za spust, dziu-rawiąc napastnika od krocza do ramienia.W ciągu dziesięciu sekund w ró\nych miejscach pojawili się kolejnimnisi.Hałas pojedynczych wystrzałów urósł do ciągłego grzmotu, któ-ry kołysał kandelabrami.Jeden z nich chciał wystrzelić z miotacza gra-natów, ale padł ścięty serią z automatu, zanim jeszcze uniósł wyrzutniędo ramienia.Mercer wystrzelił długą serię i ruszył biegiem, by ukryć sięza biurkiem.Jakiś inny mnich przypadł do zwłok towarzysza, podniósłjego broń i udało mu się trafić w ścianę nad wejściem.Komandosi czmychnęli na wszystkie strony, kiedy na głowy zaczęłyim lecieć kawałki kamieni i pył.Gburek strzelał na wszystkie strony, byich osłaniać, kiedy Mercer zmieniał magazynek.Potem geolog wychyliłsię nad biurkiem, zabił dwóch zakonników i kilkunastu innych zmusiłdo ucieczki.Nikt nie musiał wydawać rozkazów.Komandosi wiedzieli, \e jeślinie ruszą naprzód, zanim wróg się przegrupuje, mo\e być za pózno.Przez komorę popędzili \abimi skokami.Broń trzymali w pogotowiu,lecz nie u\ywali jej podczas biegu, tylko na postojach.Mercer był w połowie drogi, kiedy tu\ pod jego nogami wylądowałgranat.Przeskoczył go i skrył się w przejściu, przyciskając plecy dościany.Detonacja wyrwała drzwi z futryną, jego omijając.Geolog sie-dział przez chwilę ogłuszony, a potem się rozejrzał.Komandosi wyparlimnichów z komnaty.Pokój, w którym się schował, uciekając przed granatem, był wypo-sa\ony w wielkie łó\ko.Na ścianach wisiały bogate kobierce.Myślał,\e pomieszczenie było puste, dopóki nie zobaczył nagiego szkieletu nałó\ku, z poduszką pod głową.Człowiek patrzył, gdy Mercer mu sięprzyglądał.śałosna kreatura zaczęła chichotać.- Co to ma.?Chichot zmienił się w pisk, kiedy szaleniec zatopił szpony w skó-rze.Długimi pazurami odrywał z ramion i nóg krwawe pasy.Ociekają-ce krwią strzępy rzucał na cię\kie zasłony, zakrywające ścianę sypialni.Tkanka lepiła się do materiału i spływała na podłogę.Przera\ony Mer-cer nie był w stanie zrozumieć, co widzi, ale zauwa\ył wybrzuszenietam, gdzie kawałki ciała uderzały w zasłonę.304 Schylił się i okrą\ył łó\ko.Kiedy wychudzony szaleniec zobaczył,\e Mercer idzie w tamtą stronę, natychmiast się uspokoił.Geolog dotarłdo zasłony i wsunął lufę pod fałdy.Materiał skrywał przejście.- To o tym chciałeś mi powiedzieć? - zapytał na głos.Mę\czyzna na łó\ku wyglądał, jakby nic do niego nie docierało.Mercer sprawdził przejście.Drzwi w ścianie były otwarte.Ze środ-ka wiała ciepła bryza, niosąc ostry zapach, jakby znajomy.zapacholeju maszynowego.- Sykes! - Mercer u\ył systemu komunikacji.- Sykes, słyszyszmnie? - W głośniczkach rozlegały się jedynie trzaski.Zespół walczyłnajpierw w pierwszym pomieszczeniu, a kiedy odparł atak, pewnie rzucił się w pogoń za mnichami.Gruba skała blokowała sygnał radiowy.-Czy ktoś mnie słyszy?Odwrócił się, \eby sprawdzić, czy mo\e przy drzwiach zostawili ko-goś na czatach, ale kiedy tylko zrobił krok w tył, staruszek znów zacząłkrzyczeć i orać ciało pazurami.Mercer się zatrzymał.- Spokojnie.Chciałem tylko coś sprawdzić.Ruszył naprzód.Szaleniec cisnął w stronę ukrytych drzwi kawałmięsa wyrwany z tułowia i sięgnął do ramienia po następny.- Dobrze ju\, dobrze.Rozumiem.Ju\ tam wchodzę.- Kiedy tylkosię odwrócił, wariat znów się uspokoił, choć zapadnięta klatka piersiowa unosiła się i opadała jak skrzydła kolibra.Tunel za sypialnią był znacznie wę\szy i ni\szy.Mercer musiał po-suwać się na czworakach.Nie było w nim lamp, a latarka przy karabi-nie rozbiła się w czasie walki.Rzucała słaby promień, który nie rozpra-szał ciemności.Co dwadzieścia kroków Mercer zamierał i nasłuchiwał.Bardziej towyczuwał, ni\ słyszał, ale gdzieś dalej musiała pracować jakaś wielkamaszyna.Wra\enie to, wzmocnione zapachem oleju, zamieniło się pra-wie w pewność.Ciepłe powietrze było naelektryzowane.W duchu modlił się, \eby wskazówki staruszka nie zaprowadziły gow ślepy zaułek.Trzysta metrów dalej tunel się rozgałęział.Mercer zatrzymał się,wstrzymał oddech i powąchał powietrze, by ustalić, skąd pachnie ole-jem.Wyłączył te\ latarkę.20 - Przepowiednia ognia305 Tam! Po lewej dostrzegł słabiutkie światło w oddali.Bezgłośnie ru-szył dalej.Poświata stawała się coraz mocniejsza, podobnie jak głoś-niejsze były odgłosy maszyny.Widział ju\ koniec tunelu, który zmieniałsię w szeroką komorę.Upadł na kolana i zaczął się czołgać po kamien-nej posadzce.Starał się robić jak najmniej hałasu.W ręku trzymał go-towy do strzału karabin.Zatrzymał się za łagodnym zakrętem.Rzeczywiście, znalazł się wkomorze.a właściwie w podziemnej grocie, wysokiej na trzydzieścimetrów, dłu\szej i szerszej ni\ boisko piłkarskie.Zupełnie jakby stał wwejściu na podziemny stadion.Ale przedmiot, przez który prawiestanęło mu serce i przez dłu\szą chwilę nie mógł nabrać tchu, znajdo-wało się dokładnie pośrodku komnaty.Nigdy jeszcze nie widział niczego podobnego.Nie potrafił sobie na-wet wyobrazić, by coś takiego w ogóle dało się zbudować.Mercer znalazł Wyrocznię.Komnata WyroczniKlasztor Rinpoche-LaAtak przyszedł z prawej strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl