[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widać, żejest szczęśliwy z osobą, która go fotografuje.Luke'owi ściska się gardło i gwałtownym ruchem oddaje lapto-pa dziewczynie.Nie chce dłużej oglądać zdjęć.- Wiem.- Lanore przestaje walczyć ze łzami.- Nie mogęznieść myśli, że go nie ma.Odszedł na zawsze.Odczuwam jegonieobecność jak dziurę w sercu.Uczucie, które żywiłam przezdwieście lat, zostało mi siłą odebrane.Nie wiem, jak dam sobieradę, i dlatego proszę.zostań ze mną.Nie mogę być sama.Zwa-riuję.- Kładzie laptopa na podłodze i bierze Luke'a za rękę.Jejdłoń jest mała i ciepła, spocona, choć Luke nie potrafi stwierdzić,czyj to pot.- Nie jestem w stanie ci podziękować za to, co dlamnie zrobiłeś - mówi, patrząc mu w oczy.Luke odnosi wrażenie,że Lanore widzi wszystko, co kłębi się na dnie jego serca.- Ja.nigdy.to znaczy nikt nigdy nie był dla mnie taki dobry.Nikt dlamnie tyle nie ryzykował.Nagle przyciska usta do jego ust.Luke zamyka oczy i cały po-grąża się w pocałunku.Opada z powrotem na wznak, czując nasobie jej lekkie ciało.Ma wrażenie, że jakaś część jego osobyrozrywa się na pół.Jest przerażony własnym postępowaniem, ajednak pragnął to zrobić od chwili, gdy ją zobaczył.Nie wróci do252St.Andrew, w każdym razie jeszcze nie, pojedzie z nią - jakmógłby ją zostawić? Jakby jej potrzeba jego obecności była ha-czykiem wbitym w pierś, za który Lanore bez wysiłku go ciągnie,a on nie jest w stanie się sprzeciwić.Skacze ze skały w czarnąwodę, nie widzi, co czeka na niego pod taflą, ale wie, że żadna siłana tym świecie go nie zatrzyma.ROZDZIAA 26Boston, rok 1817ysłuchawszy opowieści Adaira, wróciłam do swojego po-W owładnięta strachem i żalem nad sobą.Wczołgałamkojusię pod pościel i skuliłam.Bałam się wspominać o rzeczach, któremi opowiadał, i starałam się je od siebie odepchnąć.Zapukał Alejandro, a kiedy nie zareagowałam, pchnął drzwi iwszedł, niosąc tacę z herbatą i ciastkami.Zapalił kilka świec - Nie możesz siedzieć w ciemności, Lanore, to takie ponure - poczym spokojnie postawił filiżankę i spodek na nocnym stoliku, alemnie nie zależało na jego uprzejmości.Udawałam, że przez oknopatrzę na spokojny bostoński zaułek, choć w rzeczywistości ni-czego nie widziałam, oślepiona furią i rozpaczą.- Och, moja droga, nie bądz taka smutna.Wiem, że to przera-żające.Też się bałem, kiedy mi się to przydarzyło, ponieważ by-ło.nieznane.Tajemnica, mroczna głęboka otchłań.- Alejandro, kim jesteśmy? - zapytałam, tuląc poduszkę dopiersi.254- Jesteś sobą, Lanore, nie stanowisz części magicznego świa-ta.Nie potrafisz przenikać przez ściany jak duch ani odwiedzaćBoga w jego raju.Musimy spać i budzić się, jeść i pić, przeżywaćkolejne dni jak wszyscy ludzie.Jedyna różnica polega na tym, żeinni od czasu do czasu może się zastanawiają, kiedy nadejdzie ichkoniec, ty i ja zaś wiemy, że nasze dni nigdy się nie skończą.Trwamy, przyglądając się zdarzeniom dziejącym się wokół nas.-Powiedział to wszystko obojętnie, jakby owa niekończąca się pa-rada dni pozbawiła go całej radości.- Kiedy Adair wyjaśnił, co mizrobił, chciałem się zabić.Pragnąłem uciec od straszliwego nie-znanego, nawet gdyby oznaczało to odebranie sobie życia - ale tobyła jedyna rzecz, której nie mogłem uczynić.Ty jednak straciłaśprzy tym dziecko.to potworne.Biedna Lanore.Ale twój smutekprzeminie - ciągnął swym śpiewnym angielskim, wciąż naznaczo-nym wyraznym hiszpańskim akcentem.Napił się, patrząc na mnieprzez parę unoszącą się z filiżanki.- Z każdym dniem będzie sięoddalał, a życie z Adairem będzie się stawać coraz bardziej zna-jome.Jesteś częścią rodziny.Pewnego dnia przypomnisz sobiejakieś element poprzedniego życia, brata lub siostrę, święto, dom,w którym mieszkałaś, ulubioną zabawkę, i pojmiesz, że już niepłaczesz po ich stracie.To wydarzyło się dawno, już do ciebie nienależy.Wtedy będziesz wiedziała, że zmiana jest całkowita.Obej-rzałam się na niego przez ramię.- Ile czasu upłynie, zanim ból odejdzie?Alejandro maleńkimi szczypcami wyjął kostkę cukru z cukier-nicy i wrzucił do filiżanki.- To zależy od tego, czy jesteś sentymentalna.Ja mam bardzoczułe serce.Kochałem rodzinę i po zmianie długo tęskniłem zanimi.Za to Dona chyba nigdy nie oglądał się wstecz.Nie zostawiłza sobą nic cennego.Rodzina porzuciła go, kiedy był małymchłopcem, bo sypiał ze starszym mężczyzną.- Alejandro przy255ostatnich słowach zniżył głos, chociaż w tym domu wszyscy byli-śmy sodomitami, i gorzej jeszcze.- Jego życie pełne było niepew-ności i niedostatku.Lincze.Głody.Uwięzienie.Nie, nie wyobra-żam sobie, że Donatello czegoś żałuje.- Nie wydaje mi się, żeby mój ból kiedyś zelżał.Straciłamdziecko! Chcę je odzyskać.Chcę odzyskać moje życie.- Nigdy nie odzyskasz dziecka, wiesz o tym - powiedział ła-godnie, wyciągając rękę, by pogładzić mnie po ramieniu.- Aledlaczego chcesz odzyskać dawne życie, moja droga? Z tego, co miopowiadałaś, nie masz do czego wracać: rodzina cię wyrzuciła,zostawiła samą w potrzebie.Nie widzę nic, czego warto by żało-wać.- Alejandro przypatrywał mi się swymi ciemnymi, łagodny-mi oczyma, jakby potrafił odpowiedz odczytać z mego serca.- Wtrudnych chwilach zwykle chcemy wrócić do tego, co dobrze zna-ne, ale to minie.- Cóż, jest pewna rzecz - mruknęłam.Nachylił się, czekając na moje wyznanie.- Przyjaciel.Tęsknię za przyjacielem.Jak Alejandro sam powiedział, był wrażliwy, uwielbiał nostal-gię.Zamknął oczy, przypominał kota wygrzewającego się w słoń-cu na parapecie.- Zawsze najbardziej tęsknimy za ludzmi.Opowiedz mi onim.Od opuszczenia St.Andrew z całej siły starałam się nie myślećo Jonathanie.Naturalnie nie byłam w stanie całkowicie wyrzucićgo z pamięci, rzadko więc sobie pobłażałam, zwykle na kilka mi-nut przed zaśnięciem, wspominając dotyk jego rozgrzanego po-liczka na mojej twarzy i dreszcz przebiegający mi po kręgosłupie,kiedy mnie brał, przytrzymując w talii.Nie umiałam zapanowaćnad emocjami, gdy Jonathan był tylko duchem na obrzeżach mejpamięci, mówienie o nim sprawiałoby zbyt wielki ból.256- Nie mogę.Tak bardzo za nim tęsknię.Alejandro usiadł wygodnie.- Ten przyjaciel wiele dla ciebie znaczy, prawda? Jest miło-ścią twojego życia.Ojcem dziecka.- Tak.To miłość mojego życia.- Alejandro czekał na dalszyciąg, jego milczenie było niczym ponaglenie, w końcu więc muuległam.- Na imię ma Jonathan.Kocham go, odkąd oboje byliśmydziećmi.Większość ludzi powiedziałaby, że dla niego małżeństwoze mną byłoby mezaliansem.Do jego rodziny należy nasze mia-steczko i choć nie jest wielkie czy bogate, życie każdego miesz-kańca zależy od ojca Jonathana.I jeszcze jest jego niezwykła uro-da.- Zarumieniłam się.- Musisz uważać mnie za strasznie płytkąosobę.- Ależ nie! - zaprotestował przyjaznie.- Nikt nie jest odpornyna piękno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexGrippando James Jack Swyteck 08 Wieczny uciekinier
§ Haas Wolf Simon Brenner 06 Wieczne życie
Gray Claudia Wieczna noc 03 Ucieczka
Między teraz a wiecznoœciš Marie Lucas
Gregory Philippa Wieczna księżniczka
Widziałem wiecznosc o. James Manjackal(1)
Kursa Małgorzata J Niespodziewany trup
PS07 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Fantomas
Sam Harris Koniec wiary. Religia, terror i przyszłoÂść rozumu
Moore Robin Moskiewski Å‚Ä…cznik (2)