[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— No, no — usłyszał jej głos.— O tak.Pokręciła kluczami, nacisnęła pedały, nuciła przez chwilę.— W takim razie!Stare organy zagrzmiały tak mocno, że nieomal wypadł z ławki.Aha.Małe Preludium i Fuga C-durBacha, i grała je z całej mocy.Ta kobieta łykała witaminy, bez dwu zdań.Na koniec zawołała głośno:— I jak wrażenia, ojcze?— Ależ.proszę grać dalej! — odparł.Bardzo pewna siebie.Dźwięki Przez wszystkich świętych poszybowały pod samo sklepienie.Ach, jak cudownie słyszećorgany w tym miejscu.Prawdziwe błogosławieństwo.Słuchał uważnie, nie mogąc powstrzymać się od nucenia szeptem.— „Przez wszystkich świętych, którzy po pracy odpoczywają, którzy swą wiarą przed światemcałym Cię wyznali, Twoje Imię, o Jezu, niech będzie błogosławione.Alleluja, alleluja."Nie jakoś wyjątkowo poruszające, jak można byłoby z pewnością oczekiwać, ale lepsze, niż mógłsię spodziewać, szczerze mówiąc.Klepał się po nodze, uważnie wsłuchując się w każdą nutę i nie ferującsądów do samego końca.Przyjemnie poprawne, doszedł do wniosku.— I jak? — zagrzmiała.— Dobra robota!T L R— Dziękuję, ojcze, szczerość jest najlepszym rozwiązaniem.I nie będę nieskromna, jeśli powiem,że wszyscy moi księża byli zadowoleni z mojej gry.Deszcz zacinał w okna, pac, pac, pac.— Panno Bridgewater, czy już czas na moje osobiste życzenie?— Tak, i muszę przyznać, że zżera mnie ciekawość.— A co powie pani na Dodaj sił do służby, Panie? Pieśń śpiewana podczas komunii, potężna iporywająca.— Cudownie, ojcze! Dwa-zero-jeden w starym śpiewniku, trzy-dwanaście w nowym.Proszębardzo.Zachichotał.Nie miał do czynienia z taką brawurą od czasu ostatniego spotkania z grupąmłodzieżową.— „Dodaj sił do służby, Panie — szeptał, kiedy kobieta grała — dłoniom, które święte rzeczywzięły; spraw, aby uszy, które Twych świętych pieśni słuchały, na zawsze głuche na zgiełk pozostały." —Głuche na zgiełk.To był jego ulubiony werset.Rozejrzał się dookoła po ścianach i w górę, na sufit, jakby muzyka malowała samo belkowanie, któ-re zdawało się w niej skąpane, a przez to mocniejsze.Chłonął to wszystko, jakby był spragniony.Przesłuchanie dobiegło końca.Wstał i spojrzał na balkon, a potem zaczął bić brawo, nie bez pewnego entuzjazmu.Dysząc lekko i ściskając swoją kopertę, zeszła po schodach, przeszła między ławkami i w sekundziestanęła obok jego ławki.Jej długi nos i pochylone ramiona sprawiały, że przypominała orientalnegożurawia.— Dobra robota! — powtórzył.— Dziękuję, ojcze.Chciałabym coś wyznać.Trzymała swoją kopertę jak tarczę, osłaniając nią pierś.Wyglądała na strapioną, ale jednocześniepewną siebie.— Podejdziemy.do ołtarza? — zaproponował.— Proszę nie robić sobie kłopotu, wyrzucę to z siebie tutaj.— Proszę usiąść — zaprosił ją.Sam też usiadł i pochylił się.Usiadła energicznie w dębowej ławce.— Skłamałam odnośnie do swojego wieku.— Tak?— Skończyłam siedemdziesiąt cztery lata miesiąc temu.Myślałam, że nie zatrudni mnie ojciec, jeślipowiem prawdę, i chcę, żeby ojciec wiedział, że bardzo mi przykro.Gdy grałam utwór, o który mnie ojciecpoprosił, Pan poruszył moje serce i poprosiłam Go, aby mi wybaczył.Być może ojciec zechce zrobić tosamo.Wyglądała na bardzo cierpiącą.T L R— Ależ oczywiście, panno Bridgewater.Oczywiście.I, czy mogę powiedzieć, że nie wygląda panina siedemdziesiąt cztery lata?W jednej sekundzie się rozpromieniła.— Tak bardzo ojcu dziękuję.Widzi ojciec, wierzę, że Pan wezwał mnie do St.John's.Gdy siędowiedziałam, że macie wakat, natychmiast Go o to zapytałam, a On powiedział: „Ella Jean — Pan zawszeużywa mojego drugiego imienia — idź tam natychmiast i poproś o tę pracę, potrzebują cię".— Aha.— Nie mówi do mnie słyszalnym głosem.— Rozumiem.— Kładzie mi myśli wprost do głowy, można powiedzieć.Jak na pewno dobrze ojciec wie, przedBogiem należy zachować ciszę i trzymać usta zasznurowane, żeby mógł wtrącić słowo, takie jest mojedoświadczenie.— Panno Bridgewater.— Proszę mówić do mnie Ella — poprosiła.— Ella, jeśli dojdziemy do porozumienia w sprawie twojego honorarium, myślę, że możesz byćidealną kandydatką dla St.John's.Do oczu napłynęły jej łzy.— Naprawdę tak ojciec myśli?— Tak.— Ale — zauważyła, odzyskując równowagę — będzie to ojciec musiał uzgodnić z radą parafialną.— Zgadza się.To właśnie zamierzam zrobić.— Kiedy może się to stać?— W środę.Odezwę się do ciebie zaraz po spotkaniu.Nie powinno być żadnego problemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •