[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie była w nastroju do zabawy.Jake to chyba wyczuł, boprzeprosił kowbojów, z którymi rozmawiał i przyłączył się do niej.- Wygląda pani na zagubioną, zupełnie jak ja - powiedział.- Nieczęsto bywam naprzyjęciach.- Ja też nie mam nastroju do zabawy.- Westchnęła, zaciskając dłonie.ObserwowałaCarsona.Przywitał się z czterema braćmi stojącymi przy podeście dla zespołu.Chwyciłgitarę, którą wręczył mu jeden z nich.Rzucił kapelusz do Patty i usiadł obok muzyków.- To prawdziwa przyjemność usłyszeć, jak gra mój szef - powiedział Jake półgłosem.-Nie robi tego zbyt często.- Nigdy nie słyszałam, jak gra - wymamrotała.Spojrzał na nią.- Nie dziwi mnie to.Carson na pewno sądzi, że woli pani muzykę klasyczną.- Wszystkim się wydaje, że znają mnie lepiej ode mnie samej.- Znowu westchnęła.Wrzeczywistości bardzo lubiła muzykę country. Stroili instrumenty.Carson coś powiedział i wszyscy się roześmieli.Tutaj z ludzmi,których znał, wydawał się zupełnie inny.Był swobodny, odprężony, wesoły i otwarty.Zupeł-nie inny.Chyba wyczuł, że Mandelyn go obserwuje, bo spojrzał na nią, ale się nieuśmiechnął.Spuściła oczy, by uniknąć jego spojrzenia.- Pokłóciliście się? - zapytał cicho Jake.- Przez ostatnie kilka dni był nie dowytrzymania.- Zauważyłam - odpowiedziała krótko.Jake wzruszył ramionami i oparł się o drzwi, żeby posłuchać muzyki.Jeden z braciGibsonów podał im rytm i zaczęli grać szybko własną interpretację  Róży z San Antonio.Zespół tworzyły dwie gitary klasyczne, gitara basowa i skrzypce.Szczupłe palce Carsonaprzesuwały się po strunach z wyjątkową precyzją.Mandelyn stała i gapiła się na niego.Sądziła, że będzie dobry, ale to, co wyczyniał z instrumentem, przeszło jej najśmielszeoczekiwania.Był mistrzem.- Jest dobry, prawda?.- Jake uśmiechnął się szeroko.- Strofowałem go, kiedy niechciał zająć się tym profesjonalnie.On jednak twierdził, że podróżowanie z zespołem pocałym kraju nie jest dla niego.Zamiast tego wolał hodować bydło.Mandelyn przyglądała się Carsonowi smutnym wzrokiem.- Jest wspaniały - powiedziała cicho, a jej ton sugerował, że nie myśli tylko o jegogrze.Jake zerknął na nią z zaciekawieniem.Zdziwiła go jej udawana obojętność i rozpalonespojrzenie.Więc to tak, pomyślał.Ponownie zerknął na swojego szefa i uśmiechnął się.Patty stała obok Carsona, biła.brawo i wiwatowała.- Może zagracie  Choices ? - wrzasnął Jake.Carson zerknął na niego.Kiedy zobaczył, że stoi obok Mandelyn, zmarszczył czoło.- No właśnie - zawtórowała Patty.- No, dalej, zagraj to, Carsonie!- To jego piosenka - Jake wytłumaczył Mandelyn.- Zmusiliśmy go, by zapewnił sobieprawa autorskie do niej, ale nie chciał jej nagrać.Przyglądała się mężczyznie w koszuli w kratkę i nie potrafiła go zrozumieć.Wreszciesię poddał naleganiom publiczności.To, co wydobył z gitary, było tak ekscytujące iwspaniałe, że Mandelyn poczuła, jak bardzo był jej bliski.To była piosenka miłosna,wzruszająca i prosta.Opowiadała o dwojgu ludziach, których wszystko dzieliło.Zpiewał głę-bokim, zmysłowym głosem, który przyprawiłby o drżenie serca nawet najbardziejzatwardziałą starą pannę.Miał najbardziej seksowny głos, jaki Mandelyn kiedykolwieksłyszała.Patrzyła na niego oczarowana.Raz podniósł wzrok, popatrzył na nią i spojrzał na Patty.Uśmiechnął się.Mandelyn zamknęła oczy, czując przeszywający ból.Kiedy skończył śpiewać, przez chwilę panowała cisza, a potem rozbrzmiała burzaoklasków.- I on zajmuje się hodowlą bydła? Możesz W to uwierzyć? - wołała Patty.Roześmiałasię i mocno pocałowała Carsona w usta.- Byłeś wspaniały!Mandelyn zrobiło się słabo.Jake powiedział coś półgłosem.Spojrzał na nią i kiedyzauważył jej nienaturalną bladość, ujął ją pod ramię.- Czy pani się dobrze czuje? - zapytał delikatnie.- Trochę mi się kręci w głowie.- Mandelyn roześmiała się nerwowo.- Ostatnio ciężkopracowałam.- Nie jest pani w tym odosobniona.Szef robił to samo.Zespół zaczął grać muzykę taneczną.Jake zerknął na swojego szefa, który terazbadawczo ich obserwował.Odwzajemnił się takim samym spojrzeniem.- Czy pani ze mną zatańczy?- No, cóż.- Rzucił mi wyzwanie - powiedział szorstko.- Tylko dwoje może grać w tę grę.- Nie rozumiem.Zaprowadził ją na parkiet.- Nieważne.- Machnął ręką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl