[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tymi słowami odwrócił się i wyszedł z oranżerii.Dlatego nie słyszał ostatnich słów wuja, który szepnął:- A kto powiedział, że już nie jesteś zgubiony, mójdrogi? Jeśli wejdziesz miedzy wrony,Jeśli wejdziesz miedzy wrony,Jeśli wejdziesz miedzy wrony,Jeśli wejdziesz miedzy wrony,musisz krakać jak i one.musisz krakać jak i one.musisz krakać jak i one.musisz krakać jak i one.Cytat wyhaftowany przez siedemnastoletniąCytat wyhaftowany przez siedemnastoletniąCytat wyhaftowany przez siedemnastoletniąCytat wyhaftowany przez siedemnastoletniąJuliet Laverick na ręcznikuJuliet Laverick na ręcznikuJuliet Laverick na ręcznikuJuliet Laverick na ręcznikuTydzień pózniej Juliet spacerowała po pokoju, zmęczonaTTTrobótkami i wycieraniem niewidzialnego kurzu.Niezostało już nic, co mogłaby wyczyścić, ułożyć lubwyszorować.W srebrach można się było przejrzeć niczymw lustrze; usunęła nawet wszystkie drobinki kurzuz baldachimu nad łóżkiem.Plan Rosalind uniemożliwił jej wyjście z pokoju.Ktośzawsze kręcił się po korytarzu, a służbie powiedziano, żeJuliet zachorowała.Prawdę znała tylko pokojówkaRosalind, która zgodnie z umową miała opiekować sięJuliet.Tak więc po tygodniu takiego życia Juliet byłabliska utraty zmysłów, skazana wyłącznie na towarzystwosiostry lub Polly.Sama zresztą nie była bez winy.Przez swójemocjonalny wybuch straciła całkowicie kontaktz Sebastianem.Unikał jej prawie cały tydzień.Nawetgdyby udało się jej go znalezć, nie wyznałby terazprawdy.Zresztą nie udało się jej go odszukać.Wysyłała muliściki z informacją, że powinni porozmawiać, ale on niezwracał na nie najmniejszej uwagi.Gdy w nocy potajemnie wymykała się z pokoju, nigdzie go w pobliżunie było.Raz poszła nawet pod drzwi jego sypialni, alei tam go nie zastała.A to niepokoiło ją bardziej, niż powinno.Choć ze słówRosalind wynikało, że Sebastian zjawia się czasem naposiłkach, większość czasu spędzał zapewne gdzie indziej.Może w Foxglen? Albo z przyjaciółką?Aż do tej pory nie brała pod uwagę takiej możliwości,ale Sebastian mógł mieć przecież w mieście kochankę.I nawet dokładnie w tej chwili całował ją i pieścił.Azy stanęły jej w oczach, ale szybko je otarła.Nawetjeśli tak, to co? Nie obchodziło ją to zupełnie.Nic a nic.I nie liczył się fakt, że po dwóch dniach spędzonychw jego towarzystwie czuła się dziwnie, spędzając bezniego cały tydzień.Ani to, że prawie nie jadła i nie spała.Kiedy już udało się jej zasnąć, miała zadziwiające,fantastyczne sny, w których tarzała się naga pomarmurowej posadzce oranżerii, a bluszcz wił się jej ponogach.Potem okazywało się jednak, że to nie bluszcz,tylko wszędobylskie palce i gorące usta, które budziły jąze snu, tulącą w ramionach zmiętą poduszkę.Niech diabli porwą tego drania! Dwa lata próbowałao nim zapomnieć, a teraz zakradał się w jej życie, ledwozdążyła spostrzec, co się dzieje.Nie miał do tego prawa!Drzwi do jej sypialni otworzyły się z hukiem -przerażona Juliet wskoczyła szybko na łóżko, lecz ledwona nim wylądowała, Rosalind zjawiła się w pokoju.- Niezbyt przekonujące przedstawienie  warknęła.- Todobrze, że Griff jest dżentelmenem i nigdy nie wtargnąłbytutaj bez pukania. Juliet łypnęła na nią spod oka.- Szkoda, że nie da się powiedzieć tego samego o jegożonie.- Rzeczywiście.- Zupełnie niezrażona Rosalind usiadłana łóżku.- Boże, on doprowadza mnie do szału.- Tak? - spytała z nadzieją, że zyskuje przynajmniejtowarzyszkę niedoli.- Tak, on i ta jego gorąca woda.Marudzi z powodu zbytchłodnej kąpieli.Marudzi z powodu twojej choroby.Marudzi, bo Templemore nie przychodzi na większośćposiłków, więc jest przekonany, że pewnie coś knujei może narobić nam kłopotów.Griff miał tylko w połowie rację.Templemore niebywał na posiłkach, by tych kłopotów uniknąć.- Narzeka nawet na pana Pryce'a, który jest naprawdębardzo sympatyczny, ale Griff ma do niego i tak wrogistosunek, gdyż to powinowaty Templemore'a.Zaczynammyśleć, że to nie był najlepszy pomysł.- Zwietnie, bo chyba oszaleję, jeśli będę musiałaspędzić jeszcze jeden dzień dłużej w tej sypialni, choćmuszę przyznać, że jest naprawdę śliczna.Czas na mojecudowne ozdrowienie.- Nie! W przyszłym tygodniu spodziewam się okresui nie wyjadę ze Shropshire, nie wiedząc, czy te cudownesposoby podziałały.Może będę musiała znów pójść doWinnie.Juliet z jękiem osunęła się na poduszki.- To chociaż pomóż mi się wyrwać na chwilę z tegopokoju.W każdym razie znajdz jakiś sposób, żebym mogła sięzobaczyć z Sebastianem - dodała w myślach. - Właśnie po to tu przyszłam - odparła z uśmiechemRosalind.- Namówiłam Griffa na wyprawę do miasta.Powiedziałam, że muszę zrobić zakupy.W Llanbroke niema z pewnością nic godnego uwagi, ale poprosiłam, żebymi towarzyszył i wyraził zgodę.Wyruszamy więc zarazpo mojej wizycie u biednej chorej siostry.- A co mi to da? Wszędzie kręcą się służący i jestempraktycznie uwięziona.W oczach Rosalind zaigrały chochliki.- Kazałam osiodłać konia dla Polly.Powiedziałamstangretowi, że chcę, by moja pokojówka pojechała doWinnie.Możesz to jednak zrobić zamiast niej.Tyle że tynie musisz jechać do Winnie, tylko tam, gdzie tylko sobieżyczysz.Polly będzie czekała na ciebie z koniem przydrzwiach do oranżerii.Wiesz, gdzie to jest.- Chyba tak.- Czuła jak krew pulsuje jej w żyłach.Wolność!- O tej porze dnia na schodach do tego skrzydła nikogonie ma.Sprawdzałam.Możesz się więc spokojniewymknąć.Nikt cię nie zauważy.- Dziękuję - powiedziała Juliet.- Jeszcze jeden dzieńścierania kurzu z frędzli baldachimu, a musiałabyś mniechyba odwiezć do domu wariatów.- Ale uważaj.Znieg wprawdzie stopniał, ale nie znaszterenu i.- Na miłość boską! Jedz! Baw się dobrze z Griffem.Nicmi się nie stanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl